To, co na pewno łączy obydwa wydawnictwa, to pojawiający się na nich muzycy. Podobnie jak na „Fatalists’, nowy album australijski muzyk nagrał w towarzystwie pochodzących z Włoch – perkusisty Diego Sapignioli oraz gitarzysty Antonio Gramentieri (na co dzień obydwaj tworzą instrumentalną grupę Sacri Couri). Na płycie pojawiają się także skrzypaczki: Vicki Brown i Catherine Graindorge, klawiszowiec Franco Naddei oraz kontrabasista Francesco Giampaoli.
W samej warstwie muzycznej „We Never Had Control” to bardzo zgrabne połączenie surowości, bluesowego rytmu oraz folkowego piękna. Choć muzyka zawarta na płycie w głównej mierze opiera się na brzmieniu akustycznej gitary, to jest w niej tyle energii, że mogłoby jej pozazdrościć wiele stricte rockowych zespołów.
Podobnie jak otwierający całość „Dopefiends”, większość utworów na płycie to spokojne, bluesowo- folkowe, akustyczne ballady, raz po raz przybrudzone przesterowanym, gitarowym brzmieniem. Niekiedy muzycy podążają w kierunku transowych, blues-rockowych klimatów, jak choćby w singlowym „Ghostwriter”. Na płycie znalazło się też miejsce dla klasycznej ballady w stylu country, zatytułowanej „Snowblind”, która idealnie wpasowuje się w całość.
Wszystkie piosenki charakteryzuje niezwykle intymny klimat, dzięki któremu brzmią one bardzo autentycznie. Wpływ na to miał zapewne też sposób produkcji. „We Never Had Control” został nagrany przez cały zespół na żywo, bez zbędnych poprawek i technicznych ozdobników. Słychać to w każdym zagranym dźwięku.
Hugo Race to artysta, który w swojej twórczości zawsze stawiał na szczerość i emocje. „We Never Had Control” jest tego kolejnym potwierdzeniem. I choć płyta trwa niespełna czterdzieści minut, to z pewnością zadowoli wszystkich miłośników jego muzyki.
Hugo Race & Fatalists – We Never Had Control
Gustaff 2012 (premiera 24.09.2012)
PRZECZYTAJ TAKŻE WYWIAD Z HUGO RACE'EM >>