Penelope Houston - On Market Street
Penelope Houston to królowa neo-folku z Kaliforni, wokalistka legendarnej grupy punkowej The Avengers, powstałej pod koniec lat siedemdziesiątych. To powinniśmy powiedzieć sobie na samym początku, bo artystka jest jedną z ważniejszych pionierek tej odmiany muzyki. Ira Robbins, recenzent muzyczny ze Stanów, opisał Penelope jako "archetyp nieugiętej kobiety rock'n'rolla". "On Market Street" to siódmy studyjny album pani Houston, nagrany w prestiżowym Fantasy Studios w San Francisco (nagrywali tu m.in. Sonny Rollins, Joanna Newsom).
Nasiona tej płyty zostały zasiane już w 2004 r. Penelope inspirowało samo życie - w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia, Bush starał się o reelekcję, a w życiu artystki zawaliło się małżeństwo. Zaczęła więc myśleć o czymś nowym, chcąc wyrazić swój ból, obawy i nadzieję, a także poglądy polityczne poprzez muzykę. Przykładowo, tytułowy utwór "On Market Street" mówi o niesprawiedliwości społecznej, a "USSA" to groteskowa gra słów nawiązująca do zimnej wojny i konsumpcjonizmu. W kolejnych latach artystka przeszła prawdziwy tor przeszkód. Ale The Avengers grało dalej (Avengers 2.0), a wokalistka starała się uniezależnić od cieni przeszłości i wyostrzyć przesłanie swojego dość cynicznego manifestu artystycznego.
Jeffrey Lee Pierce Sessions Project Vol.2 - The Journey is Long
Kontynuacja projektu muzycznego, poświęconego nieżyjącemu liderowi grupy Gun Club, Jeffrey Lee Pierce'owi. Udział wzięli m.in.: Nick Cave, Hugo Race, Mark Lanegan, Cypress Grove, Lydia Lunch, Deborah Harry czy Kid Kongo Powers.
Jeffrey Lee Pierce nie był gwiazdą. Nie był gwiazdą we współczesnym tego słowa rozumieniu. Ze swoim zespołem Gun Club nie odniósł nigdy tak wielkiego komercyjnego sukcesu, jak niektórzy z jego bliskich przyjaciół i jednocześnie wiernych fanów czy admiratorów jego twórczości, jak twórcy współtworzący JLP Project. Pierwsza część: "We Are Only Riders" nie była zwykłą kompilacją w rodzaju "Tribute To...", ponieważ tylko jeden z zamieszczonych tutaj utworów był wcześniej nagrany przez Jeffreya wraz z Gun Club: wykonywany przez Debbie Harry (Blondie) utwór Lucky Jim. Pomysł na złożenie hołdu zmarłemu na udar mózgu artyście pojawił się w głowie Tonego Chmelika, znanego pod pseudnimem Cypress Grove. Był on jednym z najbliższych przyjaciół Jeffreya, a sprzątając swój strych, odnalazł wśród rupieci tajemniczą kasetę podpisaną "JLP Songs". Były to szkice i niedokończone piosenki Jeffreya. Cypress Grove postanowił dokończyć to ostatnie dzieło Jeffreya i biorąc aktywny udział w powstaniu albumu, poprosił o pomoc największych fanów i przyjaciół Pierce'a, oddając zarówno klimat piosenek Gun Club, jak i pozostawiając własny, rozpoznawalny ślad. W kilku utworach wykorzystano nawet oryginalne nagranie Jeffreya i jego gitary... I tak już w pierwszym utworze na "The Journey Is Long" pojawia się Nick Cave (wokal, piano) Warren Ellis (skrzypce), Jeffrey Lee Pierce oraz Cypress Grove (gitara). Podobne "spotkania" zdarzają się potem w prawie każdym kawałku. Imponujący projekt z imponującym zestawem artystów!
Mount Washington - s/t
Mount Washington to ten sam norweski zespół, który nosił wcześniej nazwę Washington
i nagrał trzy płyty dla Glitterhouse. Zostali oni zmuszeni do zmiany nazwy przez inny zespół, który dowodził w sądzie, że powstał dużo wcześniej, choć chyba nikt nigdzie o nim nie słyszał... Arktyczne Tromso i Berlin mają mało wspólnego: z jednej strony spokojne norweskie miasteczko za kołem podbiegunowym, zanurzone w pięknej przyrodzie, z drugiej – tętniąca życiem niemiecka stolica, mekka współczesnej kultury, modna metropolia. Te dwa miasta są jak dwa przeciwne bieguny, dwa ekstrema.
Wraz ze zmianą nazwy grupa przeprowadziła się do Berlina. Wokalista Rune Simonsen, basista Andreas Hoyer i perkusista Esko Pedersen mieli już dość mroźnej północy i w Berlinie rozpoczęli pisanie nowych piosenek na ich czwarty album.
"Mount Washington" różni się znacznie od poprzednich płyt, widać, że Berlin miał duży wpływ na ich muzykę – jest bardziej zredukowana, bardziej rytmiczna i oczywiście z dość znaczną szczyptą elektroniki. Pozostały nawiązania do amerykańskiej tradycji, niesamowity głos Rune Simonsena wciąż zabiera nas w podróże, w naszej głowie powstają obrazy melancholijne, ale bez patosu.
Z pomocą obu producentów Guya Sternberga (Junior Boys, Keane) i Davida Newfelda (Broken Social Scene, Superfurry Animals) Mount Washington stworzyli album, który nie ukrywa blizn przeszłości, ale patrzy w przyszłość i jest pełen energii i nadziei.
W Polsce powyższe płyty dostępne są w dystrybucji Gustaff Records
Źródło: materiały wydawcy