Błyskotliwy tytuł wywiedziony z wczesno-Cohenowskiej tradycji udowadnia, że w każdej przekorze jest metoda. Pamiętacie dance punk i nu rave? Aktualny renesans electro skończy się równie szybko. Na dłużej natomiast pozostaną w głowie leniwe i nieoczywiście przebojowe brzmienia downbeatu intensywnie przełamanego shoegaze jakie "Songs About Dancing and Drugs" prezentuje. Kompozycje pełne gitarowych smutasów, rozlanych na mocno zrytmizowanym – momentami wręcz wyklaskanym – syntetycznym tle, Jeremy doskonale wyprofilował na soundtrack dla "dnia po".
Skojarzenie tym trafniejsze, że zblazowany wokal artysty przywołuje przed oczy obraz zalanego w sztok barmana, pełnych kiepów popielniczek i wnętrza pierwszego "dziennego", którym wracamy z nazbyt udanej imprezy.


Patent w tym, że artysta okazuje się być jedynym trzeźwym w towarzystwie. Osobą doskonale się odnajdującą w roli bystrego obserwatora, która z dystansem puentuje własne pokolenie. Nie od dziś wiadomo, że historia toczy się nocą. Wszystkie wielkie taneczne zrywy prędzej czy później znajdują wyjaśnienie w sytuacji społeczno – politycznej. Circlesquare o tym wie i tekstowo dokonuje wprawnej wiwisekcji współczesnego parkietowego życia, co rusz rzucając linijkami absolutnymi. "They took all the love out of the ecstasy", "We have so many movies we wanna make" – przykłady pierwsze z brzegu, bez szczególnej selekcji. Przy czymś takim aż chce się zanucić "Last Night a DJ Saved My Life".




--
_Circlesquare_
Songs About Dancing and Drugs
!K7
27 styczeń 2009