Bardzo podobał mi się sposób, w jaki Yslaire balansował w „Sambre” pomiędzy stylistyką wielkiej, historycznej narracji z mistyczną fantastyką, utrzymaną w nieco romantycznej poetyce. W tego typu utworze, o nieco postmodernistycznym zacięciu, bardzo łatwo popaść w kiczowatość, uciekając w zwykłą historię alternatywną lub zajeżdżające tandetą fantasy. Ale tego, z wprawą godną akrobaty, udało się belgijskiemu twórcy uniknąć.