Czy ktoś zastanawiał się kiedyś, jaki mógłby być efekt połączenia kryminału z książką kucharską? Z takiego melanżu zapewne wyszłoby coś bardzo poczytnego, wywołującego jednocześnie apetyt (te szynki, te parmezany!) i niesmak (wszak przynajmniej jeden trup paść musi). Połączenie może i makabryczne, ale, jak dowodzi przypadek książek Wiktora Hagena, bardzo obiecujące. Tym bardziej, że autor realizuje te oczekiwania z nawiązką.