Zwykle po komiksach robionych „na zamówienie” nie oczekuje zbyt wiele. Tego typu produkcje, dotowane przez lokalne samorządy, finansowane z funduszy unijnych, publikowane przez IPN lub przygotowywane z jakiejś (historyczno-rocznicowej) okazji, najczęściej przechodzą bez echa. I nie ma ich co żałować, bo zazwyczaj nie przedstawiają zbyt dużej artystycznej wartości. Choć, rzecz jasna, zdarzają się od tej reguły wyjątki. Takim właśnie wyjątkiem jest „Biegun”.