Szkocką tragedię w reżyserii Agaty Dudy-Gracz otwiera scena pobitewnej agonii. W niebieskiej poświacie, na szerokości całego proscenium, drży w konwulsjach zbiorowe ciało aktorskie. Powyżej, na pochyłej platformie, siedzi zafrasowany Makbet, za nim – majestatyczna skrzydlata Hekate, archanielica wojny, śpiewająca grobową pieśń przy nastrojowym akompaniamencie liry, wiolonczeli i cymbałów. Wszystko – kostiumy, twarze, scenografia – zalane jest krwią. Ten pierwszy liryczno-posępny obrazek ustawia poprzeczkę patosu bardzo wysoko, a kolejne sceny podtrzymują ją na tym samym poziomie.