Z założenia miało być inaczej światopoglądowo, jednak przede wszystkim liczono na dochód. Kogo na okładkę? Jeśli czasopismo ma zarobić, to na pewno gwiazdę telewizji lub polityka. Albo nie, trzeba wszak trzymać poziom... PISARZ (!!), ostatecznie pisarka, ale kto...? Grochola? Nie ten target... I tak oto na okładkę nowego „Przekroju" trafia Dorota Masłowska, która właśnie wydała swoją świeżutką powieść. Do Masłowskiej nic nie mamy, do tanich chwytów - owszem. I widzimy na pierwszej stronie jak lecą kartki z nieba, święte rękopisy (już nie świeckie, bardziej prawicowe i bogobojne po linii wydawcy), bo czego dotknie pisarka, zamienia się w złoto. Niestety ta zasada nie przełoży się na złoto dla zuchwałych redaktorów nowego Przekroju - infantylizacja rzeczywistości (podobnie jak kłamstwo) ma bardzo krótkie nogi. Na koniec dnia pozostanie miałkość i mizeria. I bardzo szybko ludzie zapomną o tej odsłonie Przekroju.