Bywają powieści, których treść jest tak nasycona, że aż wylewa się, przekracza ramy narracji, przypominając kolory z obrazów Gauguina. W „Podmorskiej wyspie” opowieści poszczególnych postaci są jaskrawe, rzucają się w oczy: obwiedzione wyraźnym, czarnym konturem, nie pasują do siebie i funkcjonują razem tylko dlatego, że połączyła je wizja artysty.