„Z czym mi się kojarzy słowo krew? No cóż…” W taki oto prosty sposób można rozpocząć listę asocjacji natury bynajmniej nie estetycznej. Mariella Mehr zaprasza jednak do lektury zgoła innej, wykracza poza mnożenie krwawych epitetów. Jej książka, choć wzbudza mieszane uczucia, stanowi interesujący przykład przepracowywania w prozie traumy społecznego wykluczenia. Bo właśnie to, co dzieje się na marginesie języka, pomiędzy przemilczanym słowem a opisanym czynem, tworzy clou wypowiedzi literackiej, obok której nie da się przejść obojętnie.