Przez wiele sezonów letnich wymykałem się jako berbeć z ośrodka wczasowego z drobniakami w kieszeni. Celem wyprawy była strzelnica przy molo, zainstalowana w rozklekotanej przyczepie. Ulubioną dyscypliną – strzał w ruchome, kolorowe koło. Nie sposób było chybić, wszak wiatrówka została zamocowana do blatu. Liczyła się nagroda: czarno-biała fotografia Sylwestra Stallone bądź Arnolda Schwarzeneggera. Fotosy z kinowych hitów tamtych dni. Zdjęcie zdjęcia, powyginany, błyszczący papier. Marny format, głęboki kontrast, naprężone muskuły i wielkie giwery.