„Pieśń Lodu i Ognia” pełna jest iście filmowych sekwencji i świetnych dialogów, które aż się proszą, żeby je przenieść na ekran. Nic dziwnego, George R. R. Martin ma za sobą całkiem udaną karierę scenarzysty w Hollywood. Dopóki jednak nie pojawił się pomysł stworzenia serialu, próby ekranizacji były skazane na klęskę – problemem nie był nawet rozmach świata przedstawionego, gdyż wbrew temu, co się czyta tu i ówdzie, Martin nie jest (na szczęście w tym przypadku) „amerykańskim Tolkienem”, a poza tym przy pomocy grafiki komputerowej można dziś zrobić wszystko. Trudności nastręczała Martinowska narracja, której nie dałoby się upchnąć w żadnym pełnometrażowym filmie. (UWAGA, SPOILERY!)