Władimir Sorokin po raz kolejny zabiera nas w podróż po Rosji roku 2028 – „Cukrowy Kreml” to kontynuacja antyutopijnej wizji z „Dnia oprycznika”. Imperium jest odgrodzone od świata Wielkim Murem, społeczeństwo zindoktrynowane, Kreml do spółki z Cerkwią sprawują władzę absolutną. Technika poszła zdecydowanie naprzód, jednak w kraju rządzonym żelazną ręką rzeczywistość przypomina raczej czasy Iwana Groźnego. To jednak, co u Sorokina mdli, to nie, wbrew sugestiom samego autora, totalitarna, ocukrzona władza, lecz tendencyjność samej powieści.