Zeszły rok minął w cieniu kryzysu. W komiksowych dyskusjach przez wszystkie przypadki odmieniano słowa "zapaść", "Empik", "złodziejstwo", "recesja", "długi", "zastój". W kuluarach pojawiały się astronomiczne sumy, które pewna sieć sklepów jest winna polskim wydawcom komiksowym. Minorowych nastrojów wśród rodzimych edytorów nie poprawiły kolejne podatkowe obciążenia, jakie spadły na ich produkty, a których koszta poniosą czytelnicy. Ci znowu narzekają na ubogą ofertę i wysokie ceny, a wydawcy na spadające obroty. Wszyscy jadący na jednym, komiksowym wózku zastanawiają się „i co dalej?”