Mógłby na niej widnieć słynny, symboliczny już czerwony dywan czy wdzięcznie zakręcająca kolejka, pełna elegancko ubranych kobiet i mężczyzn, cierpliwie wyczekujących, by wejść na uroczystą galę. Mogłaby Marylin Monroe, która kokieteryjnie spogląda z festiwalowego firmamentu, zapraszając tym samym do celebracji 65. urodzin canneńskiej imprezy. Wieczór inaugurujący tegoroczną edycję chyba najbardziej poważanego festiwalu filmowego na świecie należał jednak bezapelacyjnie do amerykańskiego reżysera Wesa Andersona, którego nowy film – „Moonrise Kingdom” oficjalnie otworzył blisko dwutygodniowe święto kina.