Nawet jeśli ktoś nie widział żadnego filmu Grzegorza Królikiewicza, to słyszał pewnie kilka plotek o samym twórcy. Że to awanturnik, skandalista i szajbus. Że komuś groził przegryzieniem gardła, a komuś innemu tego gardła rzeczywiście prawie nie przegryzł. Po przeprowadzonym z nim wywiadzie-rzece, zatytułowanym „Pracuję dla przyszłości” i podsumowującym jego artystyczne życie, można było się więc spodziewać stężenia podobnych atrakcji: kontrowersji na kontrowersji, burzy mózgów przeistaczającej się w sztorm stulecia, opisywanych w didaskaliach bijatyk i interwencji sanitariuszy z kaftanem bezpieczeństwa.