Ostatnimi czasy coraz częściej spotykam się z opiniami, że formuła polskiego kryminału retro, w jego odmianie przedstawiającej opowieści z czasów międzywojennych, nieco się już wyczerpała, że czytelnicy są już nią znużeni. Oczywiście – czytelnicza łaska na pstrym koniu jeździ… Ale nie zgodzę się z twierdzeniem, że literacka jakość retrokryminałów dramatycznie spadła. Niektórzy autorzy tej pododmiany kryminału trochę obniżyli loty, inni jednak mają się dobrze, a nawet z książki na książkę lepiej. To przypadek choćby Pawła Jaszczuka.