Pewien mój znajomy w 2009 roku wybrał się na festiwal w Wenecji, gdzie trafił na premierowy pokaz
Valhalla Rising. Jak później opowiadał, obok niego siedziało dwóch zachodnioeuropejskich krytyków, którzy jeszcze przed rozpoczęciem projekcji nie mogli powstrzymać się od żartów z
Nicolasa Windinga Refna. Wystarczył im przeczytany w katalogu festiwalowym początek opisu fabuły, z którego dowiedzieli się, że głównym bohaterem opowieści duńskiego artysty jest wojownik nie dość, że niemy, to jeszcze jednooki.