Amerykański turysta to gatunek występujący najczęściej poza swoim środowiskiem naturalnym. Poluje stadnie na bazarową tandetę, malownicze widoki i budki z hamburgerami, bo przecież frytki dodawane do zestawu pochodzą z Francji, skoro nazywa się je „french fries”. Okazy tego typu – kłócących się z przewodnikiem bufonów, zmierzłych ignorantów i tych, co obcują z obcą kulturą przez laminat, znajdziemy w tegorocznym filmie Woody’ego Allena. „O północy w Paryżu” należy jednak nie do nich, a do marzycieli.