Kino kobiet sypie piachem w oczy męskim władcom spojrzenia, których jesienią 1975 roku w głośnym eseju psychoanalitycznie namierzyła Laura Mulvey. Od czasów drugiej fali feminizmu do teraz dużo się jednak zmieniło w twórczości reżyserek. Zamiast do radykalnego sprzeciwu wobec fallogocentrycznych narracji dążą one do pełnej ekspresji, nie tylko w ramach kategorii gender. W pisaniu o sobie i pisaniu sobą w kinie liczą się kolejne odsłony, kolejne warstwy tożsamości, niwelujące binarne opozycje. O tym wszystkim, także w kontekście polskich artystek startujących po 1989 roku, którym nie obce są narzędzia medium filmowego, pisze Małgorzata Radkiewicz w swojej najnowszej książce „Władczynie spojrzenia”. Teoria filmu a praktyka reżyserek i artystek.