Tarantino jest wybitnym stylistą; potrafi znaleźć wizualny klucz dla opowiadanej historii i inkrustować ją zadziwiającymi detalami, które zostają w pamięci na bardzo długo (a czasem zaczynają wręcz żyć własnym medialnym życiem). Rodriguezowi o wiele bliżej do prawdziwego kina klasy B, które Tarantino twórczo przetwarza na własną, niepodrabialną modłę. Pomysłowość w Maczecie dotyczy w zasadzie tylko rozlicznych sposobów wypruwania flaków – i faktycznie udaje się tutaj osiągnąć trochę makabrycznego slapsticku, jak w scenie zeskakiwania na linie z czyjegoś jelita. Ale już ciekawej inscenizacji, niepowszednich elementów wizualnych, pomysłowego użycia muzyki – u Rodrigueza próżno szukać. Nie ma też maestrii dialogowej, tak ważnej u Tarantino – i nie ma potrzeby zatrzymania się na chwilę i smakowania piękna wykonawców, słowa (nawet grubego) i gestu samego w sobie. A to sprawiało właśnie, że niektóre sekwencje z Tarantino wbijały się od razu w sam środek kinowego kanonu.

Oczywiście trudno czynić zarzut z tego, że ktoś nie jest Tarantinem – ale faktem pozostaje, że Rodriguez nie oferuje zbyt wiele, jeśli idzie o indywidualny styl. Komiksowa przemoc w tym filmie kilkakrotnie staje ością w gardle, jak w scenie zastrzelenia ciężarnej Meksykanki nielegalnie przekraczającej granicę.
Jest to bodaj najgrubiej ciosany kawałek politycznej satyry w kinie ostatnich lat („Urodziłoby się już na naszej ziemi i dostało obywatelstwo”) – nie widzę wielkiej różnicy między tą sceną a polskimi plakatami antyaborcyjnymi z krwawymi płodami w metalowych miskach, które powitano ze świętym oburzeniem.

Nad całym filmem powiewa czerwona flaga – Rodriguez nie wstydzi się nawet umieszczenia żenującej sceny „klasowego rozpoznania”, w której ochroniarze białych milionerów zaczynają drogą dedukcji pojmować swe internacjonalistyczne braterstwo z wyzyskiwanymi Meksykanami. Bogaci są tu dewiantami snującymi seksualne fantazje o własnych córkach, a De Niro nieźle się bawi podrabiając teksański akcent i siejąc propagandę nienawiści do imigrantów – jego senator jest dość zabawnym politycznym plakatem, choć znowu: Rodriguezowi starcza wyobraźni tylko na tyle, by wsadzić go za kierownicę… taksówki. Taka słoniowata intertekstualność pozwala co najwyżej na leniwy rechot – nie ma w niej za grosz dowcipu.

W finale Maczeta i tłum Meksykanów podnoszą ręce w rewolucyjnym geście jedności i oporu, a ja spuszczam wzrok z lekkim zawstydzeniem. Nie mam nic przeciwko lewicowym plakatom w wersji pop (gdybym miał, nie mógłbym cieszyć się żadnym filmem Kena Loacha), ale przeszkadza mi brak większego polotu w filmie z założenia pastiszowym. Bawiłem się na Maczecie całkiem nieźle, ale w dwa dni po obejrzeniu z trudem przywołuję w pamięci obrazy z tego filmu. Jeśli coś wbija się w podświadomość, to dziobata twarz Danny’ego Trejo – gdyby on i Tarantino pracowali razem, jestem pewien, że powstałby z tego klasyk.

PS. Największe brawa biję specom od obsady. Trzeba było nie lada fantazji, by wydobyć z zapomnienia Jeffa Faheya, który daje tu świetny występ – z przylizaną siwą grzywą teksańskiego milionera i dziko błękitnymi oczami. Cheech Marin i Jessica Alba też dają radę.




Maczeta
(Machete)
reżyseria: Ethan Maniquis, Robert Rodriguez
scenariusz:Robert Rodriguez
zdjęcia: Jimmy Lindsey
muzyka: Chingon
grają: Danny Trejo, Michelle Rodriguez, Jessica Alba, Robert De Niro, Lindsay Lohan, Cheech Marin, Jeff Fahey, Steven Seagal, Don Johnson
kraj: USA
rok: 2010
czas trwania105 min
premiera: 26 listopada 2010 (Polska), 3 września 2010 (USA),
dystrybutor: Kino Świat





Michał Oleszczyk – krytyk filmowy, absolwent filmoznawstwa UJ. Publikuje w „Kinie” i na blogu Ostatni fotel po prawej stronie. Autor książki Gorycz wygnania: Kino Terence’a Daviesa i współautor (z Kubą Mikurdą) wywiadu-rzeki Kino wykolejone: Rozmowy z Guyem Maddinem. W 2010 roku, nakładem Korporacji Ha!art, ukazała się książka Trzynasty miesiąc. Kino braci Quay, w której można się zapoznać się z obszerną rozmową Michała Oleszczyka i Kuby Mikurdy z braćmi Quay. Fragment wywiadu – do przeczytania tutaj.

Tekst pochodzi z blogu Autora