Co skłoniło Pana do wyjścia poza pracę dziennikarza?

W moim przypadku literatura była pochodną dziennikarstwa. Zajmuję się nim od kilkunastu lat, ale w pewnym momencie pojawiła się chęć spróbowania innych form wyrazu. Byłem ciekaw, czy potrafię posługiwać się słowem pisanym również w ten sposób. Nie wszystko bowiem da się powiedzieć za pomocą reportażu czy eseju....

Pamięta Pan moment, w którym postanowił napisać pierwsze opowiadanie?

Szczerze powiedziawszy, nie. Zapewne zrobiłem to spontanicznie. Pod tym względem nic się nie zmieniło do dziś. Nigdy nie planuję tego, co napiszę. Zasiadam do pracy wyłącznie pod wpływem  impulsu. Tak było na przykład w przypadku konkursów literackich, w których brałem udział. Wystarczyło, że zobaczyłem informację, że są one organizowane, a potem starałem się wymyślić temat i zmieścić w terminie.

No właśnie, tematy. Praca dziennikarska pomaga Panu w ich znajdowaniu? Szuka Pan w niej inspiracji?


Jakkolwiek to nie zabrzmi, dziennikarstwo jest dla mnie nie tyle zawodem, co nieustannym opisywaniem świata, w którym tematy pojawiają same. Czasem są to sprawy wielkie, zazwyczaj jednak całkiem przyziemne. O niektórych można pisać w sposób literacki. Czytelnicy Szeptów przyznawali zresztą, że przedstawione w książce postacie i historie wydawały się, jakby były z życia wzięte. To oczywiście nieprawda, ale cieszę się, że udało się stworzyć wrażenie owej realności osób i zdarzeń.

Kilka opowiadań z tomu Szepty (Pozdrowienia z Lüderitz, Szepty) można podciągnąć pod gatunek kryminalny. Co sądzi Pan o kryminałach? Lubi je Pan czytać? Jeśli tak, to jakie?


Napisałem kryminały, ale nie jestem ich wielkim miłośnikiem.
Po prostu czasami przeczytam coś dla rozrywki. Wychowałem się na książkach Agathy Christie i Arthura Conan Doyle’a, stąd najbliższy jest mi kryminał angielski. Tam jak już kogoś mordują, to przynajmniej z klasą. Z polskich autorów szczególnie przypadł mi do gustu Konrad T. Lewandowski, który jak mało kto potrafi łączyć wątki sensacyjne z obyczajowymi. Jeśli w przyszłości miałbym zajmować się kryminałami, to najprawdopodobniej poszedłbym w podobnym kierunku.

A jakie książki są Panu szczególnie bliskie? Jakie lubi Pan czytać? Do których wraca najczęściej?

Jest tego sporo. Lubię sięgać chociażby po Scotta Fitzgeralda, Hemingwaya, Kornela Filipowicza czy Kazimierza Orłosia. Niekoniecznie, żeby po raz kolejny czytać ich książki od deski do deski, ale lubię przelecieć kilka, kilkanaście stron, żeby zasmakować w ich języku.

Rzeczywiście, Pańska oszczędność i cyzelowanie słów w Szeptach wywołuje nieodparte skojarzenie z Hemingwayem. W którym momencie kończy pan szlifować opowiadanie? Czy nadchodzi taka chwila, kiedy wie Pan, że tekst jest już gotowy, czy też zawsze towarzyszy Panu uczucie, że można by jeszcze w nim coś zmienić?

Moi najbliżsi wiedzą, że nigdy do końca nie jestem zadowolony z tego, co napisałem. Przygotowując do druku zbiór opowiadań Szepty, zastrzegli nawet, żebym poprawiał tylko przecinki, bo na pewno znowu zacznę coś przestawiać w gotowych tekstach. Tym razem się posłuchałem i chyba słusznie. Miło było potem słyszeć od krytyków, że w moich tekstach słów, kropek i przecinków jest dokładnie tyle, ile być powinno, i że nie można z nich usunąć ani jednego znaku…

Jak wygląda Pańska praca pisarska? Czy jest to zajęcie dorywcze, czy też „pełen etat”?


Pisanie to przede wszystkim niezobowiązujące hobby. Na co dzień jestem przecież dziennikarzem i redaktorem w gazecie codziennej, a to bardzo uszczupla czas, który mógłbym poświęcić na pisanie, na przykład, opowiadań. Mogę więc powiedzieć, że tak, jak są niedzielni kierowcy, tak ja jestem niedzielnym pisarzem.

Ciekawe porównanie, ale czy do końca trafne? Niedzielni kierowcy często z dużymi trudnościami dojeżdżają do celu! A skoro już o niedzieli mowa, z opowiadania Koty nad stawem dowiadujemy się, co sprawia, że świat jest piękny dla Erny Krüger. Co sprawia, że świat jest piękny dla Marka Adamkowicza?


Bycie z kobietą, którą się kocha, a która jednocześnie jest najlepszym przyjacielem.  To niesamowite, że można mieć u swojego boku kogoś, kto każdego dnia potrafi być siłą napędową pisania – tego dziennikarskiego i tego literackiego.

Miłość więc. Świetnie pokazał Pan, że to ona właśnie jest podstawową siłą życiową każdego z bohaterów Szeptów. Można też jednak zauważyć, że ich losy często wyznaczają nagłe, dramatyczne wydarzenia, przełomy, historia wreszcie. Do jakiego stopnia, Pańskim zdaniem, człowiek ma wpływ na własne życie?

Przypadek czy przeznaczenie…? – chyba nigdy nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie. Ja również nie czuję się na siłach, żeby cokolwiek tu rozstrzygać. Wiem jednak z własnego doświadczenia, że życiowe zakręty są nieuniknione. Staram się do nich podchodzić ze stoickim spokojem: widocznie tam miało być.

Dał się Pan poznać jako autor opisujący zdarzenia związane z Gdańskiem, Kaszubami. Jakie będą następne Pańskie opowiadania? A może ma Pan pomysł na powieść?


Po wydaniu Szeptów często jestem o to pytany. To oczywiście miłe, jednak nie zamierzam tworzyć pod presją. Nie wiem nawet, czy dalej będę pisał opowiadania, czy raczej zabiorę się za powieść. Na razie trawię jeszcze wydaną książkę. Zastanawiam się, co powinienem zmienić w literackim warsztacie i czy mam jeszcze coś ciekawego do powiedzenia.

Chciałabym jeszcze zatrzymać się przy wątku kaszubskim. Czy historia tego regionu, jego kultura i mieszkańcy są szczególnie bliscy Pana sercu? Czy czuje Pan w sobie misję, by kreślić w świadomości czytelnika spod Tatr lub z wielkopolskich nizin obraz Pańskiej małej ojczyzny?

Rzeczywiście, jestem zadeklarowanym regionalistą. Inaczej nie przepracowałbym kilku lat w „Pomeranii”, gdzie byłem sekretarzem redakcji. Gdańsk, Kaszuby, czy patrząc szerzej – Pomorze jest tym, co mnie ukształtowało. Nie czuję potrzeby pełnienia misji, jeśli jednak dzięki moim opowiadaniom ludzie z innych części Polski zainteresują się pomorskimi stronami, będę naprawdę szczęśliwy.  

Dzięki Szeptom już tak się stało! Dziękuję Panu za rozmowę.


Wywiad przeprowadziła Anna Sawicka-Chrapkowicz
Dziękujemy wydawnictwu Oficynka za udostępnienie rozmowy.

SZEPTY - FRAGMENT KSIĄŻKI