Poprzez wyraźne określenie przedmiotu, który zostanie poddany refleksji teoretycznej, autor pozostawia spory, domagający się dalszej eksploatacji, margines, sugerując, że kwestie, które porusza, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Można domyślać się w tym zapowiedzi jego przyszłych badań (na co wypada czekać z niecierpliwością!). Co znamienne, nieobecną Etnologa... jest literatura polska, która – odnotujmy – z coraz większą determinacją przedziera się do świadomości czytelniczej (w czym wielkie zasługi mają między innymi takie inicjatywy, jak Mroczna Seria W.A.B., czy jej odpowiednik – Polska Kolekcja Kryminalna, ukazująca się z logo EMG, a także organizowany cyklicznie festiwal Pora Kryminału).
Gdyby próbować streścić metodę pracy autora, można by wyrazić ją w formule: „opowiedz mi o swoich zbrodniach, a powiem ci, kim jesteś”. Antropolog przyjmuje postawę śledczego, odczytując kryminał jako formę bolesnego (wszak zazwyczaj okupionego co najmniej jednym życiem ludzkim) „upadku w czas”. Udany kryminał musi być silnie zakorzeniony w rzeczywistości opisywanych wydarzeń, w czym przypomina opis etnograficzny. To wymaga od autorów powieści doskonałego przygotowania w dziedzinie kryminalistyki, znajomości rozmaitych szczegółów, nierzadko stosowania fachowej nomenklatury, a zwłaszcza wyczulenia na tło społeczno-polityczne, w którym rozgrywa się akcja.
Już na podstawie samej obserwacji rozwoju gatunku zauważyć można zasadnicze przemiany ludzkiej mentalności i oglądu świata, a więc wysnuć wnioski natury antropologicznej. Czubaj przywołuje kilka alternatywnych modeli, będących próbą kodyfikacji gatunkowego charakteru powieści kryminalnej, przy czym zachowuje spory dystans wobec arbitralności ustanowionych rozróżnień, akcentując ich niewystarczalność. Takie schematy bywają jednak pomocne, ponieważ uświadamiają skalę zmian, które stały się udziałem człowieka w XX wieku. By nie pozostawać gołosłownym, przywołajmy za polskim badaczem typologię Carla D. Malmgrena. Ów teoretyk w opisie kolejnych stadiów rozwoju gatunku wychodzi od klasycznej powieści detektywistycznej (tradycja brytyjska na czele z Arthurem Conanem Doyle’em, później Agathą Christie), następnie charakteryzuje „czarny kryminał” (pisarze amerykańscy, jak Chandler, Macdonald), kończąc na tzw. crime (powieść kryminalna).
W pierwszym z przywołanych subgatunków mieliśmy do czynienia ze statyczną wizją świata, zaś intryga koncentrowała się przede wszystkim na władzy wszechogarniającego Rozumu, który ostatecznie zawsze odnosił triumf (casus Sherlocka Holmesa). Co ważne, taka wizja rzeczywistości korespondowała z konserwatywnymi poglądami społeczno-politycznymi brytyjskich elit, broniąc ładu i przejrzystości w coraz bardziej komplikującym się świecie. Tym samym gatunek wprzęgnięty został w mechanizmy polityczne, które sankcjonowały dobre samopoczucie zwolenników status quo (w myśl zasady: zabójca został wykryty, sprawiedliwość przywrócona). Pozostawała jednak wciąż nierozwiązana, jakby przemilczana kwestia: jakie było źródło popełnionej zbrodni? Amerykanie w swej odmianie noir przesunęli akcent z dowartościowywania rozumu na rzecz pierwszoplanowej roli fizyczności. Wystarczy wspomnieć Marlowe’a – najbardziej typowego detektywa omawianego nurtu – dla którego własne ciało było głównym narzędziem prowadzenia śledztwa. Jak zauważa w tym przypadku Czubaj: U Chandlera słuszność poczynionych założeń sprawdza się własnym ciałem w myśl zasady, że im gorzej (z bohaterem), tym lepiej (bliżej sprawcy). To już nie przypadek Holmesa, polegającego na umiejętnościach dedukcji i rozwiązującego sprawę w zaciszu domowego gabinetu. Bohater powieści noir jest skonfliktowany z rzeczywistością, zaś tej relacji towarzyszy zwykle przaśne moralizatorstwo (poczciwy samotnik kontra zepsute elity). Z kolei w wariancie crime już nie tylko świat jest rozproszony, ale dotyka to również tożsamości głównego bohatera, co w późniejszych wcieleniach szeroko rozumianej powieści kryminalnej daje pełne pole możliwości dla ponowoczesnej inwencji. Z czasem zmieniają się również stawiane pytania: śmiało można powiedzieć, że literatura kryminalna zantropologizowała się, przesuwając ciężar z pytania „Kto zabił?” na kwestię: „Dlaczego stało się tak a tak?” (przy czym odpowiedzi najczęściej poszukuje się w sferze kultury, nie zaś jednostkowej, psychologicznej aberracji sprawcy).
Z książki Mariusza Czubaja można dowiedzieć się, jak czytali kryminały znani i wpływowi filozofowie (Lacan, Derrida, de Man, Kracauer, Caillois, Žižek). To nagromadzenie obok siebie wielu bardzo zróżnicowanych punktów widzenia pokazuje, że często literatura spełniała zredukowaną funkcję, ilustracyjną dla filozofii. Z jednej strony może to świadczyć o pojemności problemowej powieści kryminalnej, z drugiej wskazywać na jej wysoce konwencjonalny charakter, predysponujący do uwiarygodniania teoretycznych hipotez. Badacz jednak z prawdziwie donkiszoteryjną zaciekłością dopomina się czasem o przyznanie, że pewne wątki najpierw wyartykułowane zostały przez autorów kryminału, a potem dopiero znalazły swoje miejsce w refleksji filozoficznej (np. zmaganie się ze światem pozorów wyprzedza w przypadku „czarnego kryminału” tradycję egzystencjalizmu z heideggerowskim „Das Man”, z którym zderza się jednostka). Trzeba dodać, że zdobywa tym większą sympatię w oczach czytelnika, ponieważ w takich momentach daje o sobie znać jego niekłamany fanowski stosunek do podejmowanego tematu.
Narracja Czubaja często wykracza poza ramy suchego wywodu teoretycznego, bogato ilustruje go przykładami, zaczerpniętymi z twórczości autorów powieści kryminalnych – i to jest jej wielka zaleta. Trzeba zaznaczyć, że najczęściej cytowani są pisarze z kręgu literatury anglosaskiej, choć – by oddać badaczowi sprawiedliwość – ostatni rozdział jego pracy poświęcony jest w całości Henningowi Mankellowi i skandynawskiej odmianie kryminału. Gdy autor Etnologa... odwołuje się od kolejnych powieści, daje się poznać nie tylko jako świetnie oczytany w gatunku znawca, ale również jako znakomity interpretator!
Trzeba jednak powiedzieć, że w kilku miejscach książka Czubaja nudzi (jak przy analizie rozrysowanej, z sumiennością godną ortodoksyjnego strukturalisty, fabuły jednej z powieści Rossa Macdonalda, poczynionej chyba raczej ku udręczeniu czytelnika), w niektórych drażni niedopowiedzeniem, nazbyt brawurowym szafowaniem teoriami (jak szkicowy charakter rozdziału poświęconego kategorii cielesności i wprowadzone jakby rzutem na taśmę pojęcie „abjectu” Kristevy), w jeszcze innych budzi wątpliwości (jak projektowane przez autora modele, warianty i inwarianty, ilustrowane nierzadko jednym powieściowym, celowo dobranym przykładem, które podawane są bardziej „na wiarę”). Końcowy bilans wypada jednak zdecydowanie korzystnie. Pozostaje mieć nadzieję, że Etnolog... to pierwsza jaskółka zmian polskiego myślenia o powieści kryminalnej, za której przykładem pójdą kolejne profesjonalne opracowania. Póki co, Mariuszowi Czubajowi należą się gromkie i w pełni zasłużone brawa.
Mariusz Czubaj, Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne
Wyd. Oficynka, 2010
FRAGMENT KSIĄŻKI
WYWIAD Z MARIUSZEM CZUBAJEM