Odpowiedź tkwi chyba w pewnym pojęciowym uwikłaniu. Pojawiająca się ciągle w tekście i wyeksponowana w tytule nuda (w oryginale: la noia) jest terminem, który nawet nie tyle upraszcza egzemplifikowany i analizowany w powieści stan, co zwyczajnie fałszuje, kładąc nacisk na wybrane tylko aspekty zjawiska. W pewien sposób wpadamy w pułapkę, zawierzając pierwszoosobowej narracji. Może próba określenia tematu i motywu przewodniego tekstu innym słowem niż „nuda” pozwoli lepiej ją zrozumieć.


Narrator powieści jest zarazem jej bohaterem i wszystko, co wiemy się o świecie, wiemy od niego. Świata nie ma zresztą zbyt wiele. Właściwie istnieje on o tyle, o ile styka się z owym bohaterem – obrzydliwie bogatym (dzięki majątkowi matki) niespełnionym malarzem imieniem Dino. Jego uniwersum składa się z luksusowej willi matki przy via Appia i własnej pracowni malarskiej, w której może udawać biednego artystę. Te dwie tworzące wyraźną opozycję przestrzenie stanowią dla Dina punkty obserwacyjne – kontempluje on bowiem ciągle przedmioty oraz osoby (właściwie kilka osób: najpierw matkę, potem kochankę Cecylię, wreszcie jej nowego mężczyznę, a także – umierającego już na pierwszych kartach powieści malarza z sąsiedniego mieszkania). To właśnie ta kontemplacja prowadzi go do poczucia nudy, którą sam określa jako chorobę przedmiotów, polegającą na ich stałym więdnięciu lub utracie żywotności, powstałą z poczucia absurdu rzeczywistości, która nie wydaje się prawdziwa.


Istotne jest, że nuda to uczucie, które pojawia się już na początku powieści i trudno mówić o jakiejś jej ewolucji w jej trakcie. Narrator zauważa, że właściwie towarzyszyła mu ona od zawsze. Dodajmy do tego jeszcze jedną informację – powieść zaczyna się od słów pamiętam doskonale… Powstaje zatem pytanie o relacje między czasem zdarzeń a czasem narracji.

Nie ma mowy o fingowanym, powstałym ex post pamiętniku, choć wszystko podane zostaje w czasie przeszłym. Jednak narrator nie tylko nie zdradza przyszłych wypadków, ale w wielu momentach sam jest ich chyba nieświadom. Nie jest to więc także historia opowiedziana w całości z perspektywy czasowej, choć pojawiają się odległe wspomnienia. Jest to raczej coś w rodzaju ciągle przemijającej teraźniejszości – takiej, która właśnie się wydarzyła, więc nie jest już „teraz”, ale nie jest też „wtedy” na tyle odległym, by możliwa była jakaś ocena i refleksja. To tym ważniejsze, że materię powieści stanowią nie tyle wydarzenia zachodzące w świecie, co przemiany i odkrycia, których bohater dokonuje w sobie. Jednocześnie jednak to ograniczenie do perspektywy jednej osoby, która przygląda się sobie, a zatem do efektów autoanalizy bohatera jako jedynego punktu widzenia w powieści, może prowadzić do przyjęcia jego perspektywy także w interpretacyjnym odczytaniu tekstu. Innymi słowy, bohater sam określa swój aktualny stan jako nudę, akcentując brak związku z rzeczywistością i niechęć do niej. Jest w swoich rozważaniach tak skrupulatny, że gotowi bylibyśmy mu uwierzyć, nie szukając innych wyjaśnień. Ale chyba Dino sam ocenia się zbyt łagodnie. By spojrzeć na niego inaczej, trzeba zrekonstruować siatkę relacji, w którą jest wplątany.


Dwie osoby, z którymi łączy go silny związek, to matka oraz Cecylia – kochanka. Pierwszy opiera się na pieniądzach, drugi na seksie. Są to właściwie jedyne relacje, które interesują Dina i w które jest się w stanie zaangażować. Przy tym obie są co najmniej toksyczne. Sam bohater ocenia je jako nudne, ponieważ nie potrafi nawiązać kontaktu z żadną z tych osób. Mnie jednak problemem nie wydaje się nuda, a władza.


Matka ma nad Dinem pełną kontrolę, ponieważ go utrzymuje. Dino próbuje się uwolnić spod jej wpływu, ale ciągle wraca. Za każdym razem, kiedy prosi o pieniądze, usiłuje jednocześnie zbagatelizować swoją prośbę i odebrać im znaczenie. Natomiast jego matka potrafi nawiązać z synem wyłącznie relację władzy, realizowaną za pomocą pieniędzy. W ten sposób Dino nie może się wyzwolić, bo potrzebuje pieniędzy matki, ta zaś nie jest zdolna do nawiązania relacji na innym poziomie.


Podobnie rzecz ma się z Cecylią. Kochanka nie jest interesująca dla Dina tak długo, póki wydaje mu się, że ma nad nią kontrolę. Dlatego z taką łatwością zapomniał o poprzedniej – służącej Ricie. W momencie jednak, gdy okazuje się, że Cecylia w żadnym stopniu nie jest zależna od Dina, ten zaczyna ją widzieć, jak sam to określa, jako realną. Wszystkie jego dalsze działania mają sprowadzić ją do równie nudnego poziomu, co resztę świata – a zatem dążą do przejęcia nad nią kontroli.


Sama Cecylia jest o tyle dziwna, że wszystko ją nudzi. Wspólnota z Dinem jest jednak pozorna. Dino znudzony jest tym, nad czym ma władzę – może posiadać bogate mieszkanie, więc go nie chce, może sypiać ze służącymi, więc mu na tym nie zależy. Władza jest dla niego punktem wyjścia do nudy. U Cecylii nuda jest źródłem działań. Właściwie od początku niewiele rzeczy ją obchodzi, dlatego też niewiele zauważa. Pozbawiona jest właściwie autorefleksji i tę pustkę zapełnia obecnością innych osób. Ponieważ jednak na niczym jej nie zależy, niemożliwe jest właściwie objęcie nad nią władzy. Stąd problemy Dina.


Stąd też jego paradoksalna niechęć do uczucia nudy przy jednoczesnej próbie sprowadzenia wszystkiego do tego właśnie stanu. Co więcej, w pewnym momencie bohater wyznaje, że miewa podobne uczucia wobec samego siebie. Zmienia to nastawienie dopiero, kiedy pojawiają się jakieś trudności, na przykład kiedy nie może malować. Znaczy to bowiem, że odkrywa w sobie elementy, których nie potrafi kontrolować. W tym świetle próba samobójcza jest wyrazem dążenia do osiągnięcia maksymalnej władzy nas sobą – do decydowania o własnej śmierci. Dlatego po celowo spowodowanym wypadku samochodowym nastawienie Dina zmienia się zupełnie – osiągnąwszy kontrolę nad sobą, nie potrzebuje już surogatów w postaci manipulowania otoczeniem.


Zatem nie nuda, a władza, nie poczucie rzeczywistości, ale świadomość kontroli. Pod sugestywnym językiem wykształconego i inteligentnego narratora gubi się jednak ten punkt widzenia. Ba, również czytelnik zostaje zmanipulowany i gotów jest zawierzyć interpretacji świata podawanej przez bohatera! Wycieczki w głąb myśli narratora są znacznie bardziej dynamiczne niż surowe, wręcz drętwe dialogi. Gdy narracja pierwszoosobowa przechodzi w rozmowę, natychmiast znikają komentarze. Dostajemy tylko słowa, nieprzenikalność innych bohaterów jest doskonała. W tym właśnie tkwi największa siła Nudy – w skrajnie subiektywnym obrazie nie do końca szczerej nawet wobec siebie autokreacji.



Nuda, Alberto Moravia
przeł. Monika Woźniak
WAB, 2010