Dziesięć lat po transformacji ustrojowej, która sprawiła, że kino musiało uzależnić swoje funkcjonowanie od zasad rynkowych, Lech Majewski wyreżyserował dzieło, jakie mogłoby powstać prawie pół wieku wcześniej. Słusznie zauważył Tadeusz Sobolewski, że w ten sposób, za przeproszeniem, robiło się filmy w Peerelu, gdzie pisarze byli szefami artystycznymi zespołów [1]. Poeta Majewski z poetą Meleckim zrobili film o poecie Wojaczku z poetą Siwczykiem w roli tytułowej. Podjęte ryzyko opłaciło się: Wojaczek został dobrze przyjęty, a legenda bohatera – ożywiona. A jednak, gdy ogląda się go na chłodno, z dala od zachwytów krytyki, za to blisko biografii i poezji Rafała Wojaczka, ujawnia się rozmiar krzywdy, jaka została wyrządzona poecie. Mit, który Wojaczek tak pielęgnował za życia (świadomie wzorując się na Rimbaudzie), został przedstawiony w taki sposób, że stał się ośmieszającą karykaturą. Warto zacząć refleksję nad Wojaczkiem od pierwowzoru, czyli samego tytułowego bohatera, żeby potem rozpoznać nawiązania, podobieństwa i niewierności.
Wojaczek
Wychowany w małym miasteczku, piszący obrazoburcze wiersze alkoholik z problemami psychicznymi, który popełnił samobójstwo – tyle dowiadujemy się na lekcjach polskiego w szkole średniej, czytając Mit rodzinny i Ojczyznę w rozdziale podręcznika zatytułowanym Poeci przeklęci. Dowiemy się nieco więcej, sięgając do utworów zebranych poety i jego biografii.
wychowany w małym miasteczku
Miasto, w którym w 1945 roku urodził się Wojaczek, nazywa się Mikołów. Rodzice poety należeli do szanowanej lokalnej inteligencji – ojciec był profesorem gimnazjum, matka pracowała w wydawnictwie. Czy prowincjonalność Mikołowa mierziła Rafała? Raczej go fascynowała. Odkąd ojciec na piętnaste urodziny podarował mu Smienę, radziecki aparat produkowany w fabryce Lomo na użytek amatorów, Rafał fotografował Mikołów i jego okolice. Na czarno-białych zdjęciach utrwalał wąskie, schulzowskie uliczki z niskimi kamienicami, przechodniów, którzy nigdy nie mogli stworzyć tłumu, kuriozalne szyldy. Na jednej z fotografii widać wystające znad dachu kamienicy wieże kościoła i kominy fabryki, zrównane w perspektywie do tego samego poziomu, naprzemienne. Na innej: dwie syrenki zaparkowane na rynku, za nimi trzy napisy: „Wyrób trumien”, „Nabiał”, „Restauracja Myśliwska”. Pod lokalem stoi zaparkowana motorynka, do środka wchodzi kobieta w białej bluzce i ciemnej spódnicy. Na odwrocie podpis: „Ot przypadkowa sytuacja z rynku małego miasteczka”. Jeszcze jedno zdjęcie: dwie ławki w parku, na poręczy tej z pierwszego planu zawieszone duże okulary w szylkretowych oprawkach, koło ławki zdyszany wilczur patrzy w szkła. Z tyłu Wojaczek napisał jedno słowo: „Ponuro”.
piszący obrazoburcze wiersze
Debiutował głośno – w 1965 roku, w pierwszym numerze redagowanej przez Tymoteusza Karpowicza „Poezji”. Za życia wydał dwa tomy poetyckie: Sezon [1969] i Inna bajka [1970] oraz przygotował do wydania kolejne dwa: Nie skończona krucjata [1972] i Którego nie było [1972]. Bogusław Kierc podzielił twórczość poetycką Wojaczka na dwa okresy. Pierwszy był „podporządkowany ciału” i jego wymiarom: filozoficznemu i fizjologicznemu. Drugi – to etap „ćwiczeń transu”, potęgowania świadomości, przekształceń tożsamości podmiotu [2] .
Wiersze Wojaczka nie są tak bluźniercze, jak utrwalił je stereotyp. Miejscami blisko im nawet do stylistyki romantycznej. Często pojawiają się w nich nawiązania do przedwojennych katastrofistów, w tym szczególnie Miłosza z Trzech zim [3]. Twórczość Wojaczka sprawia także wrażenie duchowo związanej z poezją „pokolenia apokalipsy spełnionej” – Gajcego, Baczyńskiego, Trzebińskiego. Słowa-klucze (jak by to określił Jerzy Kwiatkowski) i stałe symbole tej twórczości to róża, noc, gwiazda, krew. Jak w wierszu Mówię do ciebie cicho: Mówię do ciebie tak cicho jakbym świecił/ I kwitną gwiazdy na łące mojej krwi. Obrazowanie romantyczne Wojaczek łączył z turpistycznym, tworząc oryginalny i silnie oddziałujący na czytelnika stop sacrum i profanum. Zgroza, która przecieka czasem spoza słów, świadczy, że nie z literackimi ćwiczeniami mamy do czynienia, ale z rozpaczliwym zapisem doświadczeń wewnętrznych, do których trudno dobrać klucz… i o których, na dobrą sprawę, nawet myśleć się nie chce [4] – napisał Jan Błoński.
Rafał Wojaczek był wprawdzie rówieśnikiem poetów Nowej Fali, ale jego twórczość nie jest podobna do wierszy Zagajewskiego, Barańczaka czy Krynickiego z tego okresu. Na próżno szukać w niej demaskatorskich zapożyczeń z języka partyjnych mediów. Poezja była dla Wojaczka muzą zbyt wysoką, by posługiwać się nią w doraźnych rozliczeniach.
Chociaż nie identyfikował się ze współczesnymi mu nurtami literackimi, nie tworzył jako poeta osobny – przeciwnie, sięgał do tradycji literackiej, był w nieustannym dialogu ze stylami i gatunkami. Dbał o strofikę, rytm i rymy. Tworzył persyflaże i parodie, stąd jego dorobek niektórzy wpisują w model „literatury wyczerpania”.
Literaturoznawcy szybko poszerzyli zakres interpretacji wierszy Wojaczka, odchodząc od odczytań zawężających tę twórczość do poziomu poezji konfesyjnej. Zaczęto odczytywać poezję Wojaczka jako literacki wyraz rozpadu tożsamości. W tym kontekście rozważano, dlaczego w końcowym okresie jego twórczości podmiot liryczny staje się kobietą. Tomasz Kunz porównywał tę sytuację do epizodu z życia Marii Komornickiej, która postanowiła narodzić się powtórnie jako Piotr Włast. Kunz przypomina, że pod koniec życia Wojaczek podpisywał wysyłane do redakcji wiersze jako Teresa Sobecka.
alkoholik z problemami psychicznymi
Problemy psychiczne, z jakimi zmagał się Wojaczek, nie zostały dokładnie rozpoznane. Wiadomo, że w 1965 leczył się w szpitalu psychiatrycznym, skierowany tam na podstawie podejrzenia zaburzeń tożsamości – depersonalizacji, która często zwiastuje schizofrenię. Kilka razy dokonywał prób samobójczych; ta z 1971 roku (przedawkowanie leków) okazała się udana. Często się okaleczał, ze szczególnym upodobaniem do ran zadawanych szkłem – wybijał szyby własnym ciałem, miażdżył szklanki w dłoniach. Według oceny Jerzego Lisowskiego, zaprzyjaźnionego z poetą psychiatry, Wojaczek cierpiał na cykliczne zaburzenia nastroju, polegające na naprzemiennym pojawianiu się stanów depresyjnych i maniakalnych.
który popełnił samobójstwo
Samobójstwo Wojaczka Lisowski uważał za rodzaj wypadku: zazwyczaj, gdy Rafał podejmował takie ryzyko, ktoś go ratował, tym razem pomoc przyszła za późno. Z kolei Maciej Szczawiński, wspominając w rozmowie ze Stanisławem Beresiem o kartce, na której Wojaczek wypisał zażyte dawki leków [6], stwierdził: Lekarze, którym ją pokazywałem, powiedzieli, że była to dawka, która mogłaby zabić konia. On nie dawał sobie żadnej szansy. Umarł, bo umrzeć chciał [7] .
W ostatnich miesiącach życia Wojaczek przechodził fazę depresyjną, związaną z niemożnością pisania (obsesyjnie liczył dni bez wiersza), a jednocześnie przeżywał euforię zakochania w Elżbiecie Fediuk, studentce wrocławskiego PWST. Planowali ślub. Elżbieta była dla niego uosobieniem śmierci, tak od lat wyczekiwanej. Pisał do niej: Może Ty będziesz – jesteś – moją p r a w d z i w ą śmiercią? Ale też dopisywał czule u spodu listu: Całuję w piersi małe, żeby urosły [8] . W tym ostatnim okresie życia Wojaczka w dziwny sposób zderzał się żart z powagą, radość zakochania z poczuciem końca, spotykały się jego dwie poetyckie obsesje, wyeksploatowane w literaturze przez wieki: miłość i śmierć.
Siwczyk
Rafał Wojaczek i ja to dwa zupełnie inne światy – powiedział w wywiadzie z 2000 roku Krzysztof Siwczyk [9] . Czy rzeczywiście? Z jakiegoś powodu Lech Majewski zdecydował się na wybranie do tej roli nie zawodowego aktora, ale naturszczyka. Samo słowo wskazuje na naturalność, więcej – zgodność natury aktora z postacią. Decyzja o zaangażowaniu amatora zazwyczaj podyktowana jest pragnieniem uzyskania wrażenia autentyczności przy pomocy niewymuszonego podobieństwa między aktorem a graną przez niego postacią. Jakie są podobieństwa (i różnice) między Siwczykiem a Wojaczkiem?
Kwestią niezbyt istotną, ale rzucającą się w oczy, jest ewentualne podobieństwo fizyczne. Tu zostało ono zachowane, jeśli chodzi o parametry budowy ciała – Wojaczek był jak Siwczyk wysoki, silny, miał duże dłonie. Wyraźna niezgodność występuje jednak na poziomie atrakcyjności – o ile co do urody Wojaczka można mieć wątpliwości, o tyle ta Siwczyka jest niepodważalna, żurnalowa, gotowa na wybieg. Postawienie pięknego aktora w miejsce przeciętnego pierwowzoru to zabieg zgoła hollywoodzki, a nie awangardowy.
Podobieństwo między poetami tworzy także region pochodzenia i zamieszkania – Śląsk. Siwczyk urodził się w Knurowie, blisko Mikołowa; Wojaczek przeniósł się do Wrocławia, Siwczyk znacznie bliżej – do Gliwic. W poezji Siwczyka natrafiamy na tę samą fascynację małomiasteczkową brzydotą (czy przeciwnie – pięknem, w zależności od interpretacji), którą Wojaczek wyrażał na zdjęciach. Pierwszy tom poetycki Siwczyka, Dzikie dzieci (1995), składa się z obrazów dorastania na śląskim osiedlu w czasach późnego PRL-u. Autor czule opisuje prowincjonalną architekturę: Ten cudowny plac zabaw obok starej muszli koncertowej/z której odpadły placki pomarańczowego tynku (Lekkie naderwanie). W poezji Siwczyka z debiutanckiego tomu jest więcej konkretu niż u Wojaczka; zamiast wizyjności i odwoływania się do symboli Siwczyk stosuje poetycki opis zapamiętanych w szczegółach momentów. Obrazy są ciepłe, pulsujące, namacalne.
Erotyka pojawia się w wierszach Siwczyka inaczej niż u Wojaczka, delikatniej. Jest to erotyka dziecinna i wstydliwa. Jak w Bez plastra, mówiącym o seksie w dziecinnym pokoju:
Ty wtedy zakrapiałaś moje wysuszone sutki
wilgotną kroplą swojego języka i
śmiałaś się że może Bóg ma teraz tak
głupio – obojętną minę jak mój
odwrócony do ściany Miś Koala
Przestraszyłem się
Albo jak w wierszu Popołudnie – mam 9 lat, w którym Siwczyk opisuje jeden z pierwszych wiosennych dni, kiedy siedzi na balkonie koleżanką, popijając sok bananowy Hortex z wysokich szklanek. Erotyczny opis sprowadza się do jednego zdania, niewinnego i zmysłowego: Krawędź szelki podważa wieczko jej sutka.
Przewodnim tematem Dzikich dzieci jest inicjacja. Siwczyk opisuje przełomowe doświadczenia swojego dzieciństwa językiem, który wydaje się wyjątkowo szczery. Taka tematyka rzadko pojawia się u Wojaczka, nigdy – w tak zrozumiałej formie. Ale jest pewien wspólny rys: bluźnierstwo. Wojaczek często w wierszach zwracał się do Matki Bożej Królowej Polski, żeby zawrzeć niskie treści w litanijnym rytmie. Siwczyk tytuł swojego debiutanckiego tomiku wziął z wiersza, który opowiada o małym, dziecinnym bluźnierstwie – łaskotaniu Chrystusa wiszącego na krzyżu. Niewątpliwie gorzej niż Wojaczkowi wychodzi Siwczykowi używanie wulgaryzmów. Wiersz Mama na balkonie – mam 10 lat kończy dramatycznym wyznaniem:
Dziś jest ciemno Nie potrafię płakać
Gnój
Gnój
Siwczyk wydał tę swoją pierwszą książkę w 1995 roku, w wieku osiemnastu lat; Wojaczek debiutował trzydzieści lat wcześniej, jako dwudziestolatek. Na przestrzeni czasu stylistyka wierszy Siwczyka ewoluowała bardziej, niż miało to miejsce u Wojaczka. Siwczyk zupełnie zmienił język – od potocznego konkretu przeszedł do intelektualnej abstrakcji. Zerwał nawet z tradycyjną formą – odszedł w kierunku amorficznych (u)tworów, które najłatwiej, choć nie najadekwatniej, nazwać prozą poetycką. Jego wiersze dojrzały, ale też z klarownych stały się trudno zrozumiałe. Utwory z tomu W państwie środka, wydanego w 2005 roku, są pełne rozważań filozoficznych o cynicznym, gorzkim posmaku (warto wspomnieć, że Siwczyk studiował filozofię na UŚ). Pojawia się w nich słownictwo naukowe, ironicznie przypominające o doktoracie autora. W ostatnim opublikowanym tomie, zatytułowanym Centrum likwidacji szkód (2008), znajdują się już tylko fragmenty prozy poetyckiej pozbawione tytułów (w ich miejsce występują początki pierwszych zdań wzięte w kwadratowy nawias). W tych ostatnich utworach Siwczyk z pewnością posługuje się zapożyczonymi językami, choć trudno dokładnie określić ich pochodzenie. Żargon naukowy miesza się z językiem prawniczym, medialnym, poradnikowym, wreszcie subtelnie poetyckim – przypomina to dekonstrukcyjne praktyki poezji nowofalowej. Język obumierający, oschły, protokolarny, katalogujący przy tym drobiny przedstawionego świata z zapalczywością futurystycznego skryby, zarysowującego wewnętrzny pejzaż swych fantasmagorii na palimpseście teraźniejszości – aspektu wprawdzie niby eschatologicznie niedokonanego, acz przesądzonego, o tymczasowo odroczonym wymiarze kary. To cały brand new Siwczyk – podsumował tom zachwycony Grzegorz Czekański w czasopiśmie „Tygiel Kultury”[11] Żeby dać próbkę tego, o czym mowa, zacytuję początek jednego z utworów zawartych w Centrum Likwidacji Szkód: Mało deklaratywny kurs, jaki wyznacza ci obecne usytuowanie, może okazać się szansą na wieloaspektowe ujęcie żelaznych zasad obowiązujących w zmyślnym monopolu zbiorowej wyobraźni, z którym możesz mieć najwyraźniej problem, zupełnie niepotrzebnie.
Warto wspomnieć, że Siwczyk pracuje w Instytucie Mikołowskim, który ma siedzibę w domu rodzinnym Rafała Wojaczka. Placówka w ten eliptyczny sposób definiuje swoją misję: Kultura wysoka jako czynnik integrujący mieszkańców poprzez sięganie do historii Miasta i Regionu oraz proponowanie uczestnictwa w dyskusji na temat postaw współczesnego człowieka wobec sztuki, historii i polityki [12]. Instytut podejmuje inicjatywy wydawnicze – opublikował m.in. tom Który jest. Rafał Wojaczek w oczach krytyków, badaczy i przyjaciół (2001), skupiający dotychczas wydawane teksty o życiu i twórczości poety. Wydał także dwie książki innego mikołowianina, scenarzysty Wojaczka, Macieja Meleckiego. Który – dodajmy – jest dyrektorem Instytutu Mikołowskiego i przyjacielem Siwczyka. Wybór wierszy Meleckiego pt. Zawsze wszędzie indziej z 2008 roku przygotował i opatrzył posłowiem właśnie Siwczyk.
film
Dobór współpracowników przy realizacji Wojaczka nie był przypadkowy. Majewskiemu (który również pochodzi ze Śląska – z Katowic) udało się namówić do udziału w przedsięwzięciu bliskich poety: starszego brata Andrzeja, przyjaciela Janusza Stycznia i kochankę Teresę Ziomber, której imię pojawia się w tak wielu utworach Wojaczka. Wszyscy robiliśmy to – sorry za patos – dla sprawy [13] – oświadczył w wywiadzie Siwczyk, podkreślając, że był tylko materiałem w rękach wizjonera Lecha Majewskiego. Można przypuszczać, że inni uczestnicy tego przedsięwzięcia też zaufali reżyserskiemu konceptowi. W ten sposób ludzie, którzy byli bliscy Wojaczkowi lub którym Wojaczek był bliski, w najlepszych intencjach zrobili mu krzywdę. Powstał obraz kłamliwy, zamazujący istotę rzeczy, wpychający Wojaczka w ramiona banału i pospolitości. Bo nie jest to autentyczny Wojaczek (…) Zrobiono z niego pajaca, przygłupa i prymitywa [14] napisał zaprzyjaźniony niegdyś z poetą Stanisław Srokowski.
Ciekawsza od treści jest forma filmu, zwłaszcza czarno-białe, silnie kontrastowe, statyczne kadry, portretujące miejsca ważne dla biografii Wojaczka (zdjęcia Adama Sikory, operatora z Mikołowa). Nawiązują do fotografii wykonywanych przez samego poetę – dzięki temu zabiegowi możemy popatrzeć na otoczenie Wojaczka jego oczyma. Przewrotna estetyka brudu zapomnianego, peerelowskiego miasteczka rymuje się też z obrazami budowanymi we wczesnych wierszach Siwczyka. Z reliktów skrupulatnie odtworzono krajobraz peerelowskiej prowincji – jest szyld restauracji „Bajka”, są partyjne slogany o energii elektrycznej, ceraty na stolikach obskurnej restauracji. Ta zaleta staje się wadą – precyzja oddania realiów epoki czyni z filmu nie tyle opowieść o Wojaczku, co o Polsce Wojaczka, jak zauważył Stanisław Srokowski [15].
Majewski miał ambicję przełożenia języka poetyckiego na język filmowy [16] Zapewne dlatego zrezygnował z muzyki ilustracyjnej – składnika przynależnego wyłącznie sztuce filmowej. W montażu zobaczył odpowiednik wersyfikacji – stąd częsty montaż skokowy, którego dysonansowe działanie podkreślone jest głośnymi, nagłymi dźwiękami. Gwałtowne cięcia są jak gwałtowne łamanie wersów: stanowią odpowiednik przerzutni, często obecnej w wierszach Wojaczka. Reżyser zastosował wiele zabiegów symbolicznych, odwołujących się do twórczości Wojaczka, zrozumiałych dopiero przy głębokiej analizie[17]. Jednak ciekawy poziom formalny nie może uratować mdłej treści. Można przypuszczać, że rozczarowany fabułą widz nie będzie chciał doszukiwać się ukrytych sensów, które dostrzegli badacze i krytycy. Tych film mógł zachwycić. Skoro jednak dzieło Majewskiego (dzieło z pogranicza sztuk, jak cała jego twórczość, nazywana totalną) weszło do regularnej dystrybucji kinowej, a nie pozostało w galerii sztuki współczesnej, trzeba ocenić poziom fabuły. Dla Majewskiego najwyraźniej nie był on szczególnie ważny, ale ważny jest dla widza, a najbardziej – widza zainteresowanego postacią, o której film opowiada.
Tadeusz Lubelski określił Wojaczka jako film poza konwencjami biograficznymi [18]. Nie sposób się z tym twierdzeniem nie zgodzić. Jednocześnie taka klasyfikacja odbiera odbiorcy widzowi prawo do stawiania zarzutów typowych wobec filmów biograficznych i zadawania pytań o granice niewierności wobec życiorysu. Dyskusja zostaje ucięta, a przecież Majewski zrobił film jednak o Rafale Wojaczku, a nie o poecie fikcyjnym, posłużył się postacią znaną z historii literatury polskiej. Gdyby na bazie życiorysu Wojaczka chciał budować osobną, wyzwoloną z konwencji biograficznych narrację, nie umieszczałby nazwiska poety w tytule. Mógł zachować się tak, jak Barbara Sass, która, realizując film Jak narkotyk (1999), skorzystała z wielu faktów z życia Haliny Poświatowskiej, ale nie posłużyła się jej imieniem i nazwiskiem. Jednak Lech Majewski nie tylko nazwał swojego bohatera Rafał Wojaczek, ale także opowiedział o nim z pomocą osób, które go znały lub które się nim fascynowały. To była „sprawa”, zgodnie z określeniem Siwczyka, dlatego należy zadać pytanie o wierność tej sprawie.
Nie ma wątpliwości, że nie te filmy biograficzne są najlepsze, które są najwierniejsze, ale te, które w ciekawy sposób, z pomocą materiału biograficznego, przekazują jakąś część prawdy nie tylko o epoce, życiu i wrażliwości portretowanego bohatera, ale też o epoce, życiu i wrażliwości reżysera filmu. Na rzecz stworzenia takiej narracji można odejść od wierności niuansom życiorysu. To usprawiedliwiałoby nieścisłości pojawiające się w filmie Majewskiego. Dla przykładu: związek z pielęgniarką (Dominika Ostałowska) pokazany w Wojaczku w rzeczywistości nie przypadał wcale na koniec życia poety; Wojaczek był z nią żonaty kilka lat wcześniej. Od tamtego czasu miał kilka innych kobiet, powiedzielibyśmy nawet, że ważniejszych dla jego życia i twórczości. Niepokoi, że wybór Majewskiego padł akurat na pielęgniarkę – z jej banalnym seksapilem fartucha, czepka i nylonowych pończoch (a nawet szpilek zamiast chodaków), z możliwością efektownego wykorzystania stołu operacyjnego jako łóżka. Skojarzenia z klasyką soft porno nasuwają się zupełnie automatycznie. Dziewczyna Wojaczka pojawia się przelotnie na początku i końcu filmu, sprowadzona do roli seksualnego obiektu.
Nawet jeśli tego typu uproszczenia można wybaczyć z powodu samej natury medium, to przecież jest jakaś granica w portretowaniu bohatera, granica, za którą zaczyna się wspomniana krzywda. Wojaczek został przedstawiony jako pretensjonalny młodzian, pseudo-Rimbaud z prowincji. Brudny, zgarbiony i zasępiony, pozbawiony autoironii i dystansu do siebie. Z najwyższą starannością wypełniający stereotyp poety-outsidera: wiecznie zapity, nie pozwalający sobie nawet przypadkiem na uśmiech. Zastyga w dziwnych pozach, pije wódkę w wystudiowany sposób, nawet przy oddawaniu moczu recytuje swoje wiersze. A kiedy wylewa spirytus na podłogę, spokojnie go z niej zlizuje. Co zapamiętuje się z roli Siwczyka najsilniej, to jego ciągłe obijanie się o ściany i padanie na ziemię bez konkretnego powodu, jakby nieustannie chciał sprawdzać ciężar swojego ciała i prawdziwość istnienia. Mogło to być dla Wojaczka właściwe, ale czy w aż tak nieznośnym natężeniu?
W listach, dzienniku, notatkach i relacjach przyjaciół Wojaczek rysuje się całkiem inaczej. (Auto)ironiczny, czuły, zabawny, kochający rodziców, przerażony własną chorobą – to odcienie portretu, których w Wojaczku Majewskiego, Meleckiego i Siwczyka nie pokazano.
Lech Majewski dokonał interdyscyplinarnego eksperymentu, który wniósł nową jakość do współczesnej sztuki i historii kina polskiego, a także dostarczył badaczom tematu do referatów i doktoratów. Niestety – kosztem popularyzacji i utrwalenia legendy Wojaczka w jej najprymitywniejszej formie.
Bibliografia
1.Cudak Romuald, Melecki Maciej [red.], Który jest. Rafał Wojaczek w oczach przyjaciół, krytyków i badaczy, Katowice 2001, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego i Instytut Mikołowski.
2.Cudak Romuald, Rozprawa o życiu i twórczości Rafała Wojaczka, http://instytutmikolowski.pl/rafalwojaczek/ [data odsłony: 20.07.2010].
3.Czekański Grzegorz, Centrum likwidacji puenty, http://fundacja-karpowicz.org/centrum-likwidacji-puenty/ [dostęp: 16.07.10].
4.Kierc Bogusław, Rafał Wojaczek. Prawdziwe życie bohatera, Warszawa 2007, WAB.
5.Kornatowska Maria, Rimbaud z PRL, „Nowy Dziennik” 2001, nr z 16.03.
6.Lubelski Tadeusz, Historia kina polskiego. Twórcy, filmy, konteksty, Katowice 2009, Videograf II.
7.Majewski Lech, Artysta innego czasu, rozm. przepr. Barbara Hollender, „Rzeczpospolita” 1999, nr 260.
8.Siwczyk Krzysztof, Dzikie dzieci, Wrocław 2004, Biuro Literackie.
9. Siwczyk Krzysztof, W państwie środka, Wrocław 2005, Biuro Literackie.
10.Siwczyk Krzysztof, Centrum likwidacji szkód, Wrocław 2008, Biuro Literackie.
11.Sobolewski Tadeusz, Rimbaud z PRL-u, „Gazeta Wyborcza” 1999, nr z 05.11.
12.Srokowski Stanisław, Skandalista Wojaczek. Poezja, dziewczyny, miłość, b.m.w. 2006, „Światowit” Izba Wydawnicza.
13.Szczawiński Maciej, Rafał Wojaczek, który był, Katowice 1996, Wydawnictwo „Książnica”.
14.http://instytutmikolowski.pl/historia/ [dostęp: 16.07.10].
15.http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=1264 [data odsłony: 16.07.2010]
[1]T. Sobolewski, Rimbaud z PRL, „Gazeta Wyborcza” z 05.11.1999.
[2]B. Kierc, Rafał Wojaczek. Prawdziwe życie bohatera, Warszawa 2007, WAB, s.200.
[3]Zob. tamże, s. 231.
[4]J. Błoński, Inne lęki, inne bajki, [w:] R. Cudak, M. Melecki [red.], Który jest. Rafał Wojaczek w oczach przyjaciół, krytyków i badaczy, Katowice 2001, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego i Instytut Mikołowski, s. 87.
[5]J. Lisowski [w:] S. Srokowski, Skandalista Wojaczek. Poezja, dziewczyny, miłość, b.m.w. 2006, „Światowit” Izba Wydawnicza, s.148.
[6]Znamienne, że kartka była częścią artykułu z „Twórczości”, w którym opisywano samobójstwo Tadeusza Borowskiego.
[7]S. Bereś, Wojaczek sześciokrotny. O Rafale Wojaczku z Andrzejem Wojaczkiem, Elżbietą Fediuk, Danutą Kierc, Bogusławem Kiercem, Maciejem M. Szczawińskim, Mieczysławem Orskim rozmawia Stanisław Bereś [w:] R. Cudak, M. Melecki, oprac. cyt., s.83.
[8]B.Kierc, dz. cyt, s.332.
[9]http://www.stopklatka.pl/wydarzenia/wydarzenie.asp?wi=1264 [data odsłony: 16.07.2010].
[10]G. Czekański, Centrum likwidacji puenty, http://fundacja-karpowicz.org/centrum-likwidacji-puenty/ [dostęp: 16.07.10].
[11]http://instytutmikolowski.pl/historia/ [dostęp: 16.07.10].
[12]K. Siwczyk dla Stopklatki, adres cytowany.
[13]S. Srokowski, dz. cyt., s.155-156.
[14]Tamże, s.155.
[15[L. Majewski, Artysta innego czasu, rozm. przepr. Barbara Hollender, „Rzeczpospolita” 1999, nr 260.
[16]Zob. M. Kornatowska, Rimbaud z PRL-u, „Nowy Dziennik” 2001, nr z 16.03.
[17]T. Lubelski, Historia kina polskiego. Twórcy, filmy, konteksty, Katowice 2009, Videograf II, s. 561.
18.08.2013 08:43 | natalia:
Mamy "Życie codzienne w państwie środka" Katarzyny Boruń i "W państwie środka" Siwczyka - zrzynka ewidentna. Tomi "Dzikie dzieci" zrobił mu Jerzy Suchanek, który byłe redaktorem tego tomiku. Kto zna wiersze Suchanka, ten bez trudu znajdzie tę samą dykcję. Po prostu Suchanek poprawiał i pisał na nowo wiersze Siwczyka. Póżniej, bez Suchanka, to kompletnie zagubiony grafoman, brnący w psudo-poetycki bełkot, zrzynający skąd się tylko da. Dmuchana poetycka kukła. Bufon, który w naśladownictwie Wojaczka doszedł do tego, że by popisać się po pijanemu wybił szybę i wyszedł przez okno. W katowickich knajpach chwalił się, jak to pobił w Tychach policjanta, a uniknął wyroku dzięki temu, że jego adwokat, Tomek sypiał z sędzią. Dodajmy do całości ponure historie o biciu Róży, żony, a mamy obraz całości. Bufon, zakłamany.