Pephes Szyc (idealna fizjonomia Kajetana Wolniewicza) to postać, której pierwowzorem jest stereotypowy Żyd. Ten, którego rys charakterologiczny przekazywany jest w niepoprawnych politycznie dowcipach. Rzeczy tego świata mają dla niego wartość tylko jako przedmioty transakcji. Jego córka, Szeprahci (świetna Monika Kufel), to tylko jeden z towarów. Niestety, Szyc ma poważne problemy ze znalezieniem nabywcy na ten, nieco już nieświeży w opinii protoplastów, produkt uboczny małżeństwa. Idea pozbycia się dziewczyny z domu staje się spiritus movens dalszych wydarzeń.


Malutka scena w podziemiach Klezmer-Hois mieści akurat tylu widzów, by jeden czy dwa rzędy pod każdą ze ścian tworzyły trybuny okalające metaforyczny ring. Pośrodku stół, na którym rodzina Szyca za chwilę rozpocznie codzienny ceremoniał konsumpcji obiadu, zainicjowany wejściem umęczonej matki (idealna w tej roli Lidia Bogaczówna) z nieodłączną wazą zupy.

Jednakże nie ma tu miejsca na sielankę. Pephes, Cesia i Szeprahci toczą podskórną, ale wyczuwalna najmniejszym nerwem walkę. Jak się wkrótce okaże – pozorna normalność między bliskimi to działalność dywersyjna, zapasy na śmierć i życie.

Zapada w pamięć scena targu o posag. Absztyfikant, Czerhes Peltz (przezabawna kreacja Karola Śmiałka) targuje się z potencjalnym teściem niczym Faust oddający duszę Mefistofelesowi. Licytacja jest zawzięta, ale i groteskowa. Czerhes to również postać tragiczna – wprowadza temat wojny, bezwzględnego wdrażania żołnierzy w mechanizmy walki o obojętne im cele.

Przepychanki o rodzinny majątek z czasem pochłaniają wszystkich bohaterów, obnażają ciemne strony człowieczej natury. Toczą się w szaleńczym rytmie, napędzanym dodatkowo przez songi. Piosenki przecinają dialogi i komentują sytuacje, często z przymrużeniem oka, jak u Brechta. Kompozytorka – Renata Przemyk – znalazła  melodie odpowiednie dla zawiłych i często niejasnych relacji między postaciami. Muzyka z „Szyca” idealnie współgra z atmosferą żydowskiego Kazimierza. I tylko chwilami drażniąco wybija z przedstawienia. Może celowo?

Sztuki Hanocha Levina od niedawna święcą triumfy na deskach scenicznych w Polsce. Jeszcze parę lat temu prapremiera „Szyca” mogłaby zakończyć się skandalem. Dziś nie, ale i reżyserka, Ana Nowicka, szczęśliwe nie poprowadziła spektaklu utartą już ścieżką szokowania publiczności.  Sztuka bawi, w czym duża zasługa gry aktorskiej, ale i wzrusza, chwilami budzi grozę. Pozostawia w widzu poczucie twórczej niewygody.



SZYC
shitz
Hanoch Levin
tłumaczenie: Michał Sobelman 
muzyka: Renata Przemyk
reżyseria: Ana Nowicka
choreografia: Iwona Olszowska
realizacja, produkcja muzyczna: Piotr LALA Lewicki
scenografia: Lesław Kostka

wystepują:

Kajetan Wolniewicz - PEPHES SZYC
Lidia Bogaczówna - CESIA, ŻONA SZYCA
Monika Kufel - SZEPRAHCI, CÓRKA SZYCÓW
Karol Śmiałek - CZERHES PELTZ


Gościnnie w nagraniach udział wzięli:

Magdalena Brudzińska- Altówka
Kuba Mietła- Akordeon
Przemek Sokół- Trąbka, Tuba Tenorowa, piano
Romek Ślazyk- Kontrabass