Momro konsekwentnie interpretuje i komentuje literaturę, filozofię literatury czy antropologiczny projekt Becketta, odwołując się do stanowisk największych tuzów nowoczesnej humanistyki: Theodora Adorno, Maurice’a Blanchota czy Jacques’a Derridy. Nie byłoby w tym jeszcze nic szczególnie oryginalnego, gdyby nie fakt, że sięga jednocześnie do Schopenhauera i Kartezjusza, uznając ich za najważniejszych fundatorów projektu podmiotowości Becketta, wskazując równolegle na momenty, w których autor Molloya dziedziczone kategorie przekracza. Badacz pisze na przykład: Kiedy więc Beckett będzie obstawał przy racjonalnej dominancie, to należy tę wierność rozumieć w ten sposób, że jego teksty poświadczają niemożliwość wyjścia poza kategorie myślenia jako sceptycznej redukcji. Autor „Końcówki” do optymistycznej i metafizycznej wizji Kartezjusza dodaje własne ironiczne i antyesencjalistyczne wyobrażenia człowieka jako istoty myślącej.
Warto wyraźnie zaznaczyć jedną z bez wątpienia największych zalet metody badawczej Momry. Otóż nie redukuje on myśli filozofów, których przywołuje, nie dokonuje wygodnych uproszczeń ani nie stara się za wszelką cenę odsunąć aporii (w przypadku Becketta byłaby to praca niemal rzeźnicza) pojawiających się w toku rozważań. Nie są to zatem rozważania badacza, który z satysfakcją prezentuje, że na pozór skomplikowana filozofia jest prosta, jak nie przymierzając budowa cepa. Nie ma w projekcie Momry ani irytującej dezynwoltury, ani przesadnego uniżenia wobec dzieł Mistrza.
Tytuły poszczególnych części brzmią często dość zagadkowo (Rzeczywistość Ust, Synkopa czasu, Asystować własnej nieobecności), ale też bardzo precyzyjnie (Język – bezcielesna materialność, Fascynacja i dobrowolna śmierć podmiotu). Za każdym razem autor prezentuje jednak wstępne ustalenia, stanowiska filozofów, do których będzie się odnosił, a także obszerne fragmenty utworów samego Becketta, aby dopiero później przejść do zniuansowanych rozważań. Dzięki temu z jednej strony jest to pozycja odpowiednia dla czytelników o różnym stopniu zaawansowania (mniej biegli nie pogubią się w tekście, specjaliści z kolei raczej nie zdążą poczuć się znudzeni), z drugiej zaś pozwala dość dokładnie prześledzić drogę interpretacyjną badacza.
Może najciekawsze z całej książki są rozdziały dotyczące głosu, oddechu, śmierci, mowy czy lęku. Te wyjątkowo nieoczywiste kategorie, których status ontologiczny pozostaje wysoce problematyczny, Momro zdecydowanym gestem łączy z tragedią podmiotu, który zmuszony jest poruszać się w rejonach nienazywalnego. Sploty egzystencji języka i świadomości, które próbuje rozwikłać badacz, nie dają się rozbić na binarne opozycje. Prowadzi to tym samym do poszukiwania miejsc przejścia, przekroczenia i ominięcia skrajnych rozwiązań. Nie próbując z jednej strony w żaden sposób podsumowywać ani redukować refleksji autora, przywołam niewielki fragment: Z tego względu krzyk i płacz generują inną konieczność: nieustannego, morderczego rozpoczynania, które fundowane jest na starciu fizjologicznego przymusu z inercją językowego systemu. Aby mówić, Usta muszą złapać oddech w znaczeniu dosłownym, organicznym, ale także w przenośnym. (…) Chodzi więc o kolejną artykulację pragnienia, ażeby osiągnąć indywidualną pełnię: jedność słowa i ciała; pragnienia, które choć realizuje się w momentach obłędu języka, w chwilach natężonej repetycji, w rytmie wyznaczanym przez enigmatyczną logikę rozpadu i utraty sensu, staje się jedyną formą nadziei na nadanie sensu przygodnej egzystencji. (…) Moment absolutnej identyfikacji to chwila szaleństwa języka, ale zarazem chwila, w której do głosu dochodzi poezja.
Wszystko to ściśle wiąże się z innym problemem, który najprościej określić jako konieczność śmierci podmiotu piszącego. Każdy z tych problemów badacz wyprowadza z twórczości Becketta, którego uważa – zgodnie z dotychczasowym stanowiskiem teoretyków nowoczesności, żeby wspomnieć tylko Johna Bartha czy Michela Foucaulta – za autora podsumowującego literaturę nowoczesną. Za centralne problemy twórczości autora Czekając na Godota Momro, wspierany przez innych badaczy, uznaje tytułową negatywność, której źródeł poszukuje u wspomnianego już Kartezjusza i Hegla, gry językowe warunkujące niemal podmiotowość, śmierć czy wreszcie problem nieobecności. Wszystko to, kolejny raz chcę to mocno podkreślić, nie daje poczucia kategorialnego przeładowania albo, czego wielu czytelników także może się obawiać, niewystarczająco szerokiego ujęcia – proporcje są doskonale wyważone.
Lektura tej pozycji skłania do przemyślenia raz jeszcze dotychczasowych ustaleń filozofów, ponownego przyjrzenia się kategoriom (końca rewizji absolutnie nie widać) czy wreszcie literatury Becketta (bo przecież o nią tak naprawdę chodzi). Jak już wspominałam na wstępie, Momro między wierszami postuluje większe zaangażowanie polskich humanistów w dyskusje na temat twórczości noblisty (nie tylko tego, jak chciałoby się dodać). Zastanawia mnie jednak, czy rzeczywiście książka ta może stać się impulsem budzącym z letargu, czy może jednak jest tylko mocnym środkiem uspokajającym dla humanistów, zapewniającym jednocześnie silną pozycję Jakubowi Momrze? Na miejscu wydaje się, całkowicie zdekontekstualizowany, cytat z Becketta: Głosu już proszę nie wzmacniać.
Jakub Momro, Literatura świadomości. Samuel Beckett – podmiot – negatywność
Universitas, 2010
seria Horyzonty nowoczesności