Scenarzysta kolejny raz zwalnia akcję, rozwijając wątki poboczne. Pod względem fabularnym jest to jak najbardziej uzasadnione po wydarzeniach z tomu poprzedniego, w którym odkryto tożsamość Adwersarza. W praktyce wychodzi to całkiem nieźle, ale niedosyt po skończonej lekturze pozostaje.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Arabskie noce to kolejna retardacja, napisana jak najmniejszym nakładem sił, byle tylko dobić do pięćdziesiątego odcinka (siódmy tom to zbiorcze wydanie zeszytów od 42 do 47). Komiksowi brakuje intensywności, oryginalności i błyskotliwości, a więc cech, które wyróżniały poprzednie albumy. Najnowsze Baśnie są niewyraźne i rozwodnione, brak im tej świeżości, którą tak czarowały swoich czytelników w poprzednich tomach.
Na pierwszy plan wysunęli się członkowie nowej administracji Baśniogrodu, Księcia Uroczego, Piękną i Bestią. Swoją rolę do odegrania ma również były władca baśniowej społeczności i kilka innych postaci, które do tej pory pozostawały w cieniu. Wciąż nie wiadomo, co z Bigby`m Wilkiem i jak rozwinie się jego związek ze Śnieżką, wciąż czekamy na kolejny ruch Adwersarza. W Arabskich nocach (i dniach) zostaje zasygnalizowany kolejny, intrygujący wątek, który od razu ląduje w tej samej poczekalni. Najbardziej interesujące treści zeszły na dalszy plan, a wyeksponowano te mniej interesujące. Jestem bardzo ciekaw, co w kolejnym tomie zafunduje nam bajarz Willingham?
Baśnie t.7: Arabskie noce (i dnie)
Bill Willingham i Mark Buckingham, Jim Fern
Tłum.: Krzysztof Uliszewski
Egmont
07/2010