Wspaniała zaginiona cywilizacja, pod względem techniki i rozwoju znacznie przewyższająca inne, antyczne światy? Potężny naród, który w mitycznych czasach zagrażał całemu basenowi Morza Śródziemnego? A może wzór idealnego państwa? Atlantyda od momentu, gdy po raz pierwszy o jej istnieniu w dialogach Timajos i Kritias wspomniał Platon, stanowiła jeden z najbardziej płodnych mitów ludzkości. Francis Bacon w 1627 roku Nową Atlantydą zatytułował esej opisujący utopijny projekt społeczeństwa, opartego o odkrycia naukowe i wiedzę. Nazistowscy mistycy doszukiwali się swoich korzeni właśnie wśród mieszkańców Atlantydy i w 1938 roku zorganizowali opłacaną przez rząd III Rzeszy ekspedycję do Tybetu w poszukiwaniu śladów przodków. Ostatecznie „zaginiona wyspa” wchłonięta została przez kulturę popularną: pojawiała się w takich serialach jak Sponge Bob w MTV, czy w może już równie legendarnym McGyverze. Tajemnica, zagadkowość i brak jakichkolwiek potwierdzonych informacji otwierały pole dla ludzkiej wyobraźni i stanowiły o jej kulturowym sukcesie. Stała się rodzajem mitu-agregatu, przetwarzanego przez różne systemy filozoficzne, ideologie czy religie. 

Mit Atlantydy stanął w centrum zainteresowania organizatorów tegorocznej edycji projektu artystycznego o nazwie Rohkunstbau. Przewodnią ideą projektu było konfrontowanie sztuki z przestrzenią i adaptowanie nietypowych budowli do artystycznych celów. Artyści podczas każdej edycji biorą na warsztat inny temat: 2001 roku opracowywany był temat informacje – irytacje, w 2004 Portret europejski. Ostatnie dwie edycje odbyły się pod hasłem: Atlantyda. Ukryte historie. Nowe tożsamości. O ile w zeszłym roku badany był przede wszystkim polityczny wymiar mitu jako upadłej utopii, tak teraz artyści prezentujący swoje prace zwrócili się w stronę wyobrażeń o zaginionej cywilizacji, starali się zderzyć widza ze swoim wyobrażeniem, pozwolić mu doświadczyć własnego obrazu Atlantydy. Wystawa odbyła się w Schloss Marquardt – budynku znajdującym się niejako na uboczu cywilizacji, w niewielkiej wiosce nieopodal Poczdamu. Miejsce to można odczytać jako symbol humanistycznego, idealnego pejzażu – wybudowany w XVIII wieku pałac położony jest nad malowniczym jeziorem i otoczony przez klasycystyczne parki. Po wojnie trafił on w ręce wojsk radzieckich i wykorzystywany był w charakterze obozu dla uchodźców. Jak podkreślają organizatorzy, czysto idylliczny wymiar przestrzeni jest jedynie pozorny – naznaczona jest ona także tragicznym piętnem powojennej historii.


Prace dziesięciu zaproszonych artystów zajmują prawie całą przestrzeń neoklasycystycznego pałacu, jednak wbrew założeniom kuratorów wzajemna interakcja pomiędzy miejscem a dziełem jest minimalna. Nie ingerują one w topografię budynku, rezonując jedynie z roztaczającym się za oknami widokiem Arkadii, nierzeczywiście pięknej i spokojnej krainy. Nie tworzą też spójnej narracji – każdy z artystów odnalazł własną, interesującą go ścieżkę, podejmując inny wątek powiązany z wyobrażeniami o zaginionej krainie.

Atlantyda jako prywatne, osobiste doświadczenie była tematem pracy Elfenbeinturm Johanny Smiatek. W holu pałacu wybudowała ona niewielką wieżę, do której wejść mogły jedynie dwie osoby. W środku znajdowało się osiem luster, w których odbijali się odwiedzający. Po kilkunastu sekundach za weneckimi lustrami zapalały się lampy a zza szklanej powierzchni ukazywał się widok ruin azteckiej cywilizacji. Sylwetka widza i niewyraźne kontury krajobrazu nakładały się na siebie i ukazywały oglądającego jako twórcę, który sam nadaje niewyraźnemu materiałowi mitu strukturę. Podkreślał to też tytuł instalacji – Wieża z kości słoniowej – eskapistyczne miejsce intelektualnej ucieczki.

Elisa Sighicelli za pomocą gry światłem odkrywa tajemnicze światy na płótnach dawnych mistrzów. Jej fotografie przedstawiają fragmenty obrazów włoskich malarzy epoki renesansu – bezludne tła i krajobrazy. Pod powierzchnią zdjęć umieściła delikatne światła odsłaniające skryte za horyzontem światy. Jej praca polegała na przetwarzaniu, odkrywaniu nowych przestrzeni w ramach starych dzieł oraz kierowaniu uwagi widza w stronę skrywającego tajemnicę „drugiego planu”.


Do tradycji dawnego malarstwa odnosi się w projekcie Vanitas również sławny brytyjski fotograf i twórca video-artu Mat Collishaw. Zaliczany do grupy Young British Artists twórca specjalnie na potrzeby tegorocznej edycji Rohkunstbau skonstruował instalację, będącą fascynującą hybrydą barokowego malarstwa oraz nowoczesnych technologii. W bogato złoconej ramie umieścił monitor LCD, na którym wyświetlany był film. Z ciemnych głębin morskich wyłaniały się ledwo widoczne, spoczywające na dnie przedmioty – fragmenty antycznych kolumn, morskie zwierzęta, ludzkie czaszki. Atlantyda nie została zatem pokazana jako nierzeczywista utopia, marzenie ludzkości, a raczej realny miniony świat spoczywający na dnie oceanu. Chociaż nieco naiwna, propozycja Collishawa fascynowała subtelnością i aurą wyłaniających się z głębi resztek cywilizacji. Brytyjski artysta jednocześnie zamknął w ramie bogactwo prezentowanego świata i rozbił statyczną kompozycję malarską, zastępując płótno wysokiej jakości video. Morskie głębiny zdawały się kurczyć pod naporem olbrzymiej, barokowej ramy. Opisana technika jest już znakiem rozpoznawczym Collishawa. Na potrzeby Muzeum Freuda w Londynie stworzył on podobną instalację zatytułowaną Women under influence (Uciskane kobiety). Przedstawiała ona pacjentkę XIX-wiecznego szpitala psychiatrycznego w Paryżu poddawaną medycznym eksperymentom: w celu uzyskania wahań nastroju podawano jej różnego rodzaju narkotyki. Jej wyrzeźbione w dymie, krzyczące popiersie unosiło się ku górze i rozpływało w powietrzu. Collishaw eksploruje w swoich praca delikatne piękno ulotności, silnie estetyzując minione światy. Oczarowuje widza dyskretnym urokiem śmierci.

Idea Atlantydy jako cmentarzyska okazała się również istotna dla Ori Gerschta. Pochodzący z Izraela artysta zaprezentował film Evaders (Uciekinierzy). Przedstawia on ucieczkę Waltera Benjamina z Europy w 1940 roku. Instalacja składa się dwóch ekranów, na których z różnych perspektyw pokazywane są obrazy z tragicznie zakończonej samobójstwem podróży niemieckiego filozofa. Na pierwszym, w dużym zbliżeniu, widać oświetloną twarz mężczyzny, z trudem przemierzającego niezbadane ciemności. W tym samym czasie na drugim ekranie obserwujemy oddaloną sylwetkę podróżnika wędrującego przez ośnieżone, syberyjskie lasy oraz śródziemnomorskie krajobrazy. Oba obrazy nakładają się na siebie: zmęczona twarz podróżnika smagana przez zacinający wiatr i deszcz oraz daleka sylwetka pośród opustoszałej, dzikiej natury. Z czasem traci swój historyczny kontekst – zapominamy o samym Walterze Benjaminie i poddajemy się urokowi quasi-mistycznych poszukiwań i podróży po nieokreślonym świecie. Ostatnie ujęcie pokazuje, czym dla Gerschta jest Atlantyda – zmęczony wędrowiec zmierza po schodach w stronę drzwi, z których dobywa się oślepiające światło.

Trzy obrazy Wilhelma Sasnala oraz Mandala – film Niklasa Goldbacha – to jedyne prace o wyraźnie politycznym wymiarze. Dzieła Sasnala oświetlają temat Atlantydy z trzech perspektyw. Na obrazie Jedzenie widzimy stół zastawiony produktami spożywczymi. Na pierwszy rzut oka przypadkowa kompozycja tak naprawdę skonstruowana została wedle zasady „złotego środka”. Sasnal za pomocą przedmiotów codziennego użytku stwarza sterylny i utopijny krajobraz konsumpcyjnej po-nowoczesności. Na drugim obrazie Bez tytułu były członek grupy Ładnie przedstawił dwójkę ludzi zmierzających kamienną drogą w stronę tajemniczego budynku – czegoś pomiędzy wiejską chatą a świątynią. Obraz Sasnala niepokoi głównie dzięki użyciu ekspresjonistycznej techniki malarskiej – ciemnozielone niebo tworzą wyraźne, grube pociągnięcia pędzlem, farba ścieka po dachu domu. Trzeci obraz, A Bar ma najbardziej ironiczny wydźwięk. Rzut okiem na kąt w łazience – zielone kafelki, biała ściana, kawałek rury. Za ścianą, za usuniętym kafelkiem rozciąga się sparodiowana Atlantyda: dziura w ścianie, którą biegną łazienkowe rury.

Niklas Goldbach sięga natomiast w swoim filmie po legendę o dziesięciu królach Atlantydy. Rzecz dzieje się w sterylnym penthausie hotelu Mandala w Berlinie przy Potsdamer Platz. Po krótkim ujęciu ukazującym z oddali niemiecką metropolię nocą, przenosimy się do środka, gdzie dziesięciu identycznych mężczyzn spaceruje po luksusowym wnętrzu, spożywa kolację, leży w łóżku. Nikt się nie odzywa, postaci zdają się sobie zupełnie obce. Jedynie od czasu do czasu, bez żadnych emocji na twarzach tajemniczo wpatrują się w siebie. Z jednej strony film ma wymiar surrealistyczny – zagadkowa dziesiątka klonów nie wypowiadających żadnego słowa niepokoi widza. Przywodzą oni na myśl jakąś formę wyższej inteligencji, pół-boskie istoty. Z drugiej strony film można odczytać bardziej politycznie i aktualnie: jako krytykę postępującej dehumanizacji.

Tegoroczne Rohkunstbau jest projektem niewątpliwie fascynującym. Już samo odnalezienie i dotarcie do oddalonego od cywilizacji Schloss Marquardt stawiało przed odwiedzającym kolejne wyzwania (oddalony o kilka kilometrów przystanek, kursujący co godzinę autobus to, jak na realia niemieckie, warunki iście spartańskie). Prezentowane w idyllicznej przestrzeni neoklasycystycznego pałacu prace zdecydowanie wykraczają poza deklarowany przez organizatorów polityczny wymiar wystawy, każda w inny sposób dotyka i stara się zmierzyć z wielkim mitem Atlantydy.