Iluzjonizm i mikroświaty
Młodość jest problemem intrygującym, wzbudzającym silne emocje i przyciągającym widzów niczym magnes. Wystawy końcoworoczne, podobnie jak hasło „młodość” wzbudzają równie wiele emocji, głównie na polu towarzyskim. To interesujące wydarzenie wiąże się jednak z błyskawiczną utratą złudzeń względem „młodych talentów”, ponieważ zdecydowana większość z nich jeszcze nie zdążyła się ujawnić. Tak było i w tym roku, kiedy to ciekawy widz musiał zmierzyć się z ogromem ćwiczebnych aktów, martwych natur i para-abstrakcyjnych plątanin – wszystkich porażająco nudnych. Przechodząc przez kolejne pracownie odbiorca, czując na karku pozagrobowy oddech kolorystów, mimowolnie przyśpiesza kroku, ze spokojnej przechadzki przechodząc w energiczny marsz. W biegu poprzez pracownie przystanków było niewiele. Szczególnie warte odnotowania są interesująca wystawa wydziału rzeźby oraz prezentacja prac uczniów profesora Leszka Misiaka, którzy w tym roku zmusili publikę nie tylko do spowolnienia, lecz nawet przystanięcia. Wchodząc do dwóch pomieszczeń zajętych przez obrazy jego studentów, miało się nieodparte wrażenie, że atmosfera wokół prac zaczyna się zagęszczać, a z każdej pracy emanuje wyjątkowe skupienie. I w tej pracowni można było zobaczyć kilka martwych natur – tym razem jednak były to obrazy, które przykuwały wzrok i niepokoiły swoim realizmem, przywołując ducha starych, holenderskich mistrzów.

Za kulminację tego stylu należy chyba uznać prace Michała Stonowskiego, którego obrazy stanowią zaskakującą dla współczesnego odbiorcy, nowoczesną realizację barokowego trompe l’oeil (www.michalstonawski.blogspot.com). Przechodząc obok prac Stonawskiego, bardzo łatwo po prostu ich nie zauważyć. Artysta z iluzjonistyczną precyzją odwzorowuje na płótnie wizerunki kaloryfera, wieszaków czy nawet pustych płócien, wciągając widza w barokową grę paradoksów (to, co widzimy, nie jest tym, czym myślimy, że jest). Młody artysta przemienia w ten sposób przestrzeń wystawienniczą w rodzaj sceny iluzorycznej, w której widz, otoczony rekwizytami i malowaną scenografią, staje się częścią żywego obrazu. Jest wciągnięty w fikcję, w inny świat. Pozostali artyści zdają się podążać podobnym tropem – każdy z nich tworzy osobistą, intymną narrację i zaprasza nas do własnego mikroświata.

Skala mikro jest niewątpliwie jedną z wyróżniających cech twórczości Barbary Strykowskiej, kolejnej studentki profesora Misiaka, która na wystawie zaprezentowała kilkanaście obrazów o niewielkich rozmiarach. Skupione razem, wyglądały jak kolekcja pocztówek i ulubionych obrazków zawieszonych nad biurkiem nastolatki. Tym razem na obrazkach nie kryły się jednak przedstawienia idoli ani pozdrowienia znad morza. Zobaczyć na nich możemy za to mikro scenki z domowego zacisza, melancholijne postacie malowane pastelami czy delikatne desenie tapet we wzorki, kwiatki i… muszki. Sceny malowane przez Strykowską, otoczone niejako wiatrem wspomnień i babciną koronką, nasuwają na myśl dziewczęce dzienniki, obtoczone wzorzystym materiałem i zamykane na małą kłódkę. Świat kreowany przez Strykowską nie jest jednak tandetną idyllą, czają się tu co rusz niepokojące lub też zastanawiające elementy (muszki, postaci wykonujące gwałtowne ruchy). Całość jest jakby zanurzona w gęstej formalinie czasu, co boleśnie przypomina odbiorcy, że nie ma dostępu do tego „bezpiecznego” świata: jest tylko wielkim, niezgrabnym dorosłym, który z tęsknotą patrzy na nieużywany od dawna dom dla lalek. Czas zabawy już minął; pozostaje nam tylko wzdychać do tego mikro świata, otoczonego, niczym w malarstwie Vermeera, aurą tajemnicy i niedopowiedzeń.
Kuku na muniu
Dziewczęco - kobiecą stylistykę można dostrzec w pracach dwóch innych artystek, Katarzyny Kukuły oraz Agaty Kus, które od 2008 roku tworzą dwuosobową grupę o wdzięcznej nazwie Kuku Kuku (www.grupakukukuku.blogspot.com).

Warto zwrócić uwagę na fakt, że postacie Agaty Kus często sprowadzają się właśnie do przedstawień samych sukienek, kokardek i świecidełek. Wiadomo – to one tworzą z dosyć bezpłciowego dziecka dziewczynkę, co udowodnił nam już dawno Zbigniew Libera w pracy Jak tresuje się dziewczynki. Agata Kus przedstawia ten proces w nieco inny sposób, odwołuje się do badań z kręgu psychologii dziecięcej, tworzy obrazy podświadomych popędów oraz łączy je z ludową symboliką i zwyczajami (gusła). Jej obrazy i rysunki bywają szokujące ze względu na eksperymenty z materiałami, jak choćby w cyklu kolaży „Infantki”, inspirowanym słynnym obrazem Velasqueza. W pracach z tego cyklu widzimy małą infantkę otoczoną przez hordę wilków o groteskowych łbach z prawdziwego (tj. materiałowego) futra. Infantka przemieniła się tu w czerwonego kapturka, który powinien co prędzej uciec przed wilkami. Na jednym z kolaży Infantka ma jednak, zamiast nóg, kurze łapki… z prawdziwej kury. Jak więc tu uciec przed tym obłędem? W swojej emocjonalnej, zanurzonej w psychologii i fizjologii, intensywnej stylistyce prace Agaty Kus przypominają chyba najbardziej metaforyczną twórczość niedawno zmarłej Luise Burgeois. Oczywiście, każda z nich ma swój temat, lecz niewątpliwie łączy je zainteresowanie okresem dzieciństwa, rozumianego jako kluczowy etap w rozwoju człowieka.
Drugi człon grupy Kuku Kuku, Katarzyna Kukuła, reprezentuje zupełnie inny typ kobiecego odczuwania – lub też może humoru. Jej prace bazują na nieco parodystycznych grach słownych i zabawie „obrazami w obrazach”, przypominając tym samym skomplikowane narracje Zofii Kulig czy Jana Jakuba Ziółkowskiego. Jak twierdzi autorka, jej prace obrazują wewnętrzną walkę wizji i wyobraźni, jaka toczy się w umyśle artystki w trakcie tworzenia prac. Na obrazach widzimy więc zwykle część kobiecego ciała (klatkę piersiową, łono, oko lub pierś), która jest stworzona z mniejszych elementów: wiejskich scenek, malutkich „ludzików” skaczących po ciele, które traktują jak swoje środowisko naturalne (jedna z prac jest właśnie dwuznacznie zatytułowana Na łonie natury – oczywiście nie trzeba dodawać, na jakiej partii ciała rozgrywa się akcja). Z prac Kukuły bije duża dawka autoironii, dystansu, ale także zdrowego, nieco ludycznego humoru. Pierś jest tu przedstawiona jako mleczna fontanna; innym razem biust jest określony jako „mleczarnia”, którą faktycznie jest: sutki są zbudowane z talerzy mleka, wokół dziarsko biegają krowy, sympatyczna ciężarówka z napisem „Milk” czeka na załadunek. W pracach artystki wyraźnie odznacza się odwoływanie do swojskiej rzeczywistości małego miasteczka (Katarzyna Kukuła pochodzi z Kolonii Cieśle), która jednak, pomimo swojego aspektu idyllicznego, także wywiera opresyjny wypływ na wyobraźnię artystki. Ciało w wypadku twórczości Katarzyny Kukuły jest polem dla społeczno-kulturowych starć, przez co jej prace zyskują feministyczną wymowę. Twoje ciało jest polem walki - powiedziała przecież … Kruger. Na zakończenie refleksji na temat grupy Kuku Kuku, warto dodać, że obie artystki, jako w pełni świadome artystki sztuki kobiecej, zajmują się również tkaniną artystyczną. Rezultaty – znakomite.
(o)wady mam we krwi
Podobną problematykę (niepokojów, lęków, snów czy w końcu relacji społecznych i schematów kulturowych, w które jesteśmy od małego wtłączani) poruszają w swoich pracach Monika Chlebek i Dawid Czycz, dwójka młodych uczniów profesora Misiaka, którzy mają za sobą debiuty w galerii Zderzak. Warto przypomnieć: Dawid Czycz zadebiutował w wystawie zbiorowej „Science&Fiction”, a Monika Chlebek w „Moon Hostel”. Obie wystawy odbyły się w 2009 roku; zarówno Chlebek, co i Czycz doczekali się także swoich wystaw indywidualnych, podczas których mogliśmy zapoznać się z ich interesującą twórczością.

Malarstwo Moniki Chlebek opiera się obecnie na dwóch motywach: autoportretach oraz przedstawieniach martwych zwierząt, ich skór lub częściach ciał (np. realistycznie oddana kurza nóżka). Z obrazów bije intymna, niepokojąca aura, a autoportrety artystki są dyskretnym świadectwem niepokoju, jaki towarzyszy młodemu człowiekowi w momencie „stawania się” – dorosłym, niezależnym, samodzielnym, osobnym – stawania przed samym sobą. Na zewnątrz młoda, uśmiechnięta twarz – wewnątrz pierwsze symptomy kryzysu, zobrazowane u Chlebek jako żyłki i czerwone plamy wykwitające na skórze. Innym razem niepokój podpełza do nas niczym rojowisko czarnych robali – wstrętnych, nieuniknionych, przed którymi nie ma ucieczki. Zależy mi na tym, by moje malarstwo było dyskretne, by treści ujawniały się bezszelestnie jednak bardzo dotkliwie. By malarstwo było uszczypliwe, niewygodne – wypowiada się artystka. Faktycznie, w pracach Moniki Chlebek niepokój ujawnia się dyskretnie, a mimo to jest obrazem silnych przeżyć. Artystka stawia odbiorcę w obliczu sytuacji niedopowiedzianych, nie do końca ustalonych, na granicy jawy i snu. Nie jest to jednak surrealistyczna psychodelia – rzeczywistość w obrazach Chlebek to świat odbity w krzywym zwierciadle, ale przecież to zwierciadło pokazuje nas samych, prawdziwych, tu i teraz. Podobny sposób opowieści o młodzieńczej (nad)wrażliwości wykorzystuje inny młody twórca, Mateusz Sadowski, choćby w takich realizacjach jak Chochoł czy w wideo Gęsia skórka. „Martwe natury” Chlebek także warte są uwagi, ze względu na swój przytłaczający realizm, towarzyszące temu wyciszenie i skupienie oraz niejednoznaczność sceny (obcięta nóżka, oskrobane z wnętrzności futerko) sugerujące niejako podwójne znaczenie wyrażenia „martwa natura”: ktoś musiał zabić, żeby powstała. W przeciwieństwie do holenderskich martwych natur lub hiszpańskich bodegones, „martwe natury” Moniki Chlebek są cichymi, acz dramatycznymi opowieściami o ludzkich popędach oraz o bezwzględnych zasadach walki o przetrwanie, która toczy się na naszych oczach dzień w dzień. Przerażająca normalność.

Trudną problematykę relacji społecznych oraz zmagań z codziennością podejmuje w swojej twórczości również Dawid Czycz. Jego obrazy przedstawiają z reguły na poły symboliczne sceny, wzorowane często na malarstwie starych mistrzów (Brueghel, Ruszczyc, Chełmoński). Mamy więc tu i wieżę Babel, i wyścig szczurów; ludzkie postacie są zastąpione przez zastępy owadów. Inaczej jednak niż u Moniki Chlebek, owady Czycza mają wyjątkowo klarowną symbolikę, będąc metaforycznym obrazem ludzkiego losu, pragnień człowieka i jego dążeń: Historia z owadami zaczęła się od pewnego problemu, który chciałem przenieś na płótno. Zamierzałem namalować obrazy o ślepym dążeniu do celu, o zatraceniu się. Dla mnie symbolem takiego zachowania są ćmy, które lecą "ślepo" do światła, po czym umierają od ciepła żarówki. Poza tym zawsze pociągała mnie atmosfera mroku, nocy, niepokoju. To właśnie ćmy lub inne owady często egzystują w takich warunkach - komentuje swój wybór artysta. Taka interpretacja jego owadzich przedstawień faktycznie doprowadza odbiorcę do mrocznych konkluzji. Świat Czycza to świat kultywowania społecznych iluzji, które prędzej czy później kończą się dla uczestników spektaklu tragicznie. Człowiek w tym świecie jest marnym, ślepym robakiem, który popycha swój los niczym Syzyf kulę. Obraz taki jak Dance macabre, ukazujący ćmy latające wokół lampy, znamionuje się iście barokową retoryką, a oglądającemu te „dziwa” cisną się na usta kolejne wersety Płonącej żyrafy Stanisława Grochowiaka:
Tak
To jest coś
Biedna konstrukcja człowieczego lęku
Żyrafa kopcąca się tak pomaleńku
(…)
Czemu próchniejecie od brody do skroni
Jaki wam ząbek w pustej czaszce dzwoni
(…)
Ciemna mogiła człowieczego nieba
Tak
To jest coś
(…)
Bo życie
Znaczy:
Kupować mięso ćwiartować mięso
Zabijać mięso Uwielbiać mięso
Zapładniać mięso Przeklinać mięso
Nauczać mięso i grzebać mięso
(…) [1]
Marność, wszystko marność – zdają się mówić obrazy Dawida Czycza. Zaskakujące, że u tak młodego artysty można odnaleźć tyle ironii i dystansu wobec zastanej rzeczywistości, tyle mroku i niepokoju. A jednak. Na wystawie Moon hostel Czycz zaprezentował m.in. swój autoportret – na ciemnym tle widnieje smutna, czarna twarz. Jedynym jasnym elementem jest biała koszulka artysty, wyrób włókienniczy…i sztuczny. Niepokoje artysty bardzo dobrze oddaje jeden z jego bardziej melancholijnych obrazów, Oko, przedstawiające właśnie ten narząd wzroku, na rogu którego czai się łza. A w środku łzy – pływa mucha.
Rzeczywiście, młodzi już nie są realistami
Jak widać, omawiana powyżej twórczość sześciu młodych osób jest bardzo różnorodna. Ich refleksja porusza się w szerokim spektrum problemów, każdy z artystów ma też swój sposób na przedstawienie tematów, które go interesują. Tych młodych artystów łączy jednak wiele: środowisko, z którego się wywodzą, niezwykła intymność ich prac, wyciszenie i mówienie o pewnych problemach niejako „półgębkiem”, delikatnie i subtelnie, nawet jeśli są to kwestie wielkiej wagi (jak choćby społeczne refleksje Czycza). Można też zaobserwować w tym gronie pewne upodobanie do barokowej retoryki, iluzjonizmu czy też odwołań do barokowych mistrzów. Artyści mają też tematy wspólne: problem dojrzewania, egzystencjalnych niepokoi, strachu, frustracji, zagłębiania się w swoją psychikę i przywoływanie wspomnień. Swojego czasu, w materiałach informacyjnych o indywidualnej wystawie Dawida Czycza w galerii Zderzak, pojawił się taki oto komunikat: Styl Czycza to przeciwieństwo konsumpcyjnej estetyki Grupy Ładnie sprzed dziesięciu lat – aby się o tym przekonać, wystarczy rzucić okiem na mały obraz „Robaki”, przedstawiający niedojedzoną kremówkę. Inne czasy, inny klimat. [2]
Trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem, z zastrzeżeniem, że nie tylko styl Czycza jest antytezą stylu Grupy Ładnie. Jego rówieśnicy tworzą dzieła utrzymane w podobnym klimacie, co niezbicie świadczy o kresie sasnalowskiego trendu. W końcu jest to głos nowego pokolenia, dla którego życie w świece konsumpcji jest czymś normalnym. Nie ma więc potrzeby tyle o tym mówić. Nie to jest najważniejsze. Młodzi artyści, wyzwoleni od fascynacji kulturą masową i nachalną rzeczywistością tandety starają się odnaleźć odpowiedzi na kluczowe pytania egzystencjalne. W tym celu nie rozglądają się na boki, lecz przypatrują się swojemu wnętrzu, w którym mają nadzieję znaleźć rozwiązanie swoich problemów. Czy jednak je znajdują? Na to pytanie odpowiada w jednym ze swoich tekstów Agata Kus: Desperacko dążę do odzyskania wolności – nadaremno, ponieważ rządzę oboma państwami, gram w obu drużynach. Jestem lisem i klatką, więźniem i więzieniem, katem i ofiarą – jednocześnie.
[1] S. Grochowiak, Płonąca żyrafa, z tomu Menuet z pogrzebaczem
[2] Komunikat prasowy o wystawie Dawida Czycza „O wadach”, materiały Galerii Zderzak
21.09.2010 18:32 | Stabila:
W jakim momencie dyskusji komuś wykazałeś brak wiedzy czy intelektualne lenistwo? Nie użyłeś ani jednego rzeczowego argumentu, od początku założyłeś że jesteś mądrzejszy i z poziomu pani polonistki pouczasz wszystkich i odsyłasz do dokształcania się. Jak to ktoś tu wspomniał jedyną twoją argumentacją jest ta z bajki o nagim królu. Może wykaż się wiedzą opowiedz coś ciekawego. Jeśli w dyskusji nie masz do powiedzenie nic prócz głoszenia wielkości swojego ego to uprawiaj swoistą onanizacje w zaciszu pokoju a nie publicznie. Może ktoś inny przyjdzie i powie coś ciekawego, co w niesie coś do dyskusji o współczesnej sztuce - również coś krytycznego. P.S. trochę pokory, samokrytycyzmu i autorefleksji zawsze się przyda. Pa pa.