Samuel Nowak: Mam pewien kłopot z Twoją wystawą. Z jednej strony jest to projekt niezwykle polityczny z pewnością potrzebny, a jednocześnie celebrujący mieszczańską estetykę. Czy mógłbyś powiedzieć więcej o narracji stojącej za Ars Homo Eroticą?
Paweł Leszkowicz: Ta wystawa jest po to, aby stawiać kłopotliwe pytania. Duża część wystawy opiera się na sztuce dawnej z kolekcji Muzeum Narodowego, więc być może ten element tradycyjności wiąże się dla ciebie z klasyczną estetyką figuratywną. Szczególnie, że sporo jest XIX-wiecznego malarstwa akademickiego kojarzonego z mieszczaństwem. Bardzo ważnym punktem odniesienia jest też nurt homoerotycznego klasycyzmu, czyli sztuki klasycznej, która powraca w neoklasycyzmie Winckelmana i następnie przechodzi w figurację męskiego ciała w sztuce akademickiej XIX wieku. Wydaje mi się, że pracując z taką sztuką dawną nie można było uciec od wrażenia "mieszczańskości", szczególnie wobec ciągłej dominacji w Polsce XX-wiecznego wzorca neoawangardy. Śmiałem się z siebie pracując nad tą wystawą, że część z niej będzie taka antykwaryczna. Ta część historyczna jest dla mnie jednak bardzo ważna, ponieważ miałem ambicję zrobienia wystawy transhistorycznej, żeby edukacyjnie pokazać różne rodzaje wątków i tematów, poprzez które homoerotyzm przejawiał się w sztuce, w całej jej historii. Ja zatem odmieniam tradycję, akcentuję jej wywrotowy seksualizm, którego czasami nie umiemy już dostrzec ze względu na "tradycyjną" formę. Największe "perwersje" kryją się właśnie pod konwencjonalną powierzchnią i formą. Tak naprawdę Ars Homo Erotica to w pełni postmodernistyczna ekspozycja, śmiem twierdzić, że najbardziej postmodernistyczny projekt w historii polskiego wystawiennictwa, gdyż związany z jednej strony z eklektyzmem stylowym, z drugiej z aktualną polityką tożsamości.
Czyli klucz LGBTQ?
Część współczesna wystawy, czyli dzieła spoza kolekcji Muzeum Narodowego, opracowana jest według afirmatywnego klucza LGBTQ. Jest element męski-gejowski, najsilniejszy, gdyż to ja zrobiłem tę wystawę i uwielbiam kulturę gejowską. Ale też wynika to z faktu, że do XIX wieku sztuka była tworzona prawie wyłącznie przez mężczyzn. Trudno, żebym pokazał akty kobiece malowane przez mężczyzn, bo przynależą one do tradycji heteronormatywnej. A na taką, na tej akurat wystawie, nie ma miejsca, jest bowiem wszędzie indziej w Polsce.
Jest także element lesbijski, ta sala jest bardzo duża i medialna, ale ponieważ w sztuce dawnej nie ma wielu prac, po które można sięgać, musiałem silniej wejść tutaj sztuką współczesną. Uważam, że Imaginarium lesbijskie jest jedną z najmocniejszych części wystawy, z najstarszym przedstawieniem Safony na antycznej wazie i z genialną sztukę lesbijską Catherine Opie i Anny Daucikovej.
Kluczem selekcji całości nie była jednak orientacja seksualna artystki lub artysty, ale nieheteronormatwyny temat. Z tego punktu widzenia Ars Homo Erotica ma queerowy potencjał.
Co było dla Ciebie inspiracją intelektualno-teoretyczną przy pracy nad projektem?
Nie inspirowałem się teorią queer, ale raczej studiami gejowsko-lesbijskimi. Szczególnie zaś badaniami nad homoseksualnością w historii sztuki. Bardziej interesowała mnie historia kultury wizualnej, aniżeli analiza socjologiczna. To ciekawy paradoks tej wystawy, gdyż miałem jednocześnie ambicje historyka sztuki i emancypacyjne intencje polityczne.
No, ale pozostaje wciąż kwestia burżuazyjnej estetyki.
Wiem, o czym mówisz (śmiech). Ta wystawa jest bardzo estetyczna. Ale piękno nie jest burżuazyjne czy mieszczańskie, jest antyczne i transgresywne, wykracza poza normy. Estetyzacja była celowym zabiegiem ideologicznym, aby forma wystawy była przystępna dla szerokiej publiczności. Ars Homo Erotica ma uwodzić za pomocą estetyki. Inspirowałem się tutaj serialami telewizyjnymi HBO nowej generacji oraz ich estetyzacją życia codziennego - 9 sekcji tej wystawy jest jak 9 odcinków serialu, każdy na inny temat, ale utrzymane zostaje wspólne decorum.
Życie jako dzieło sztuki?
Myślałem o tej wystawie właśnie jak o serialu, o homoerotycznym doświadczeniu estetycznym i egzystencjalnym.
Do kogo kierujesz Twoją wystawę? Nie boisz się, że niektórzy mogą uznać ją za zbyt przewidywalną? Cały czas daje się wyczuć w niej napięcie pomiędzy ambicjami politycznymi (wystawa masowa) i intelektualnymi (społeczna historia sztuki)...
Robiłem tę wystawę dla wszystkich, ale szczególnie dla społeczności LGBTQ. W końcu ze swoich podatków mamy prawo chociaż do czegoś. Poza tym to państwo nic nam nie daje. Ekspozycja w zamierzeniu miała mieć potencjał edukacyjny, polityczny, erotyczny, co nie oznacza, że uda się to osiągnąć. Przede wszystkim to także wystawa o kulturowej pamięci, o spychaniu pewnego kanonu w niepamięć. Nie wydaje mi się, aby ta wystawa była tak oczywista; jest tam zbyt wiele wątków, które wyciągam z szafy, które znamy, ale tylko z perspektywy heteronormatywnej. Element mitologiczny jest tutaj ponownie odkryty. Nawet dla znawców teorii queer wystawa ta może być odkrywcza, bo polska recepcja queer theory ma charakter bardzo socjologiczny, ignorując przy tym kontekst kulturowy. Uczy się te biedne dzieci, że o homoseksualizmie można mówić dopiero od XIX wieku, bo tak pisał Foucault. Zatem pytam - a co było wcześniej? Tylko heteroseksualizm? Przecież to słowo z początku XX wieku. Wąska perspektywa konstruktywistyczna często pomija homoerotyczną literaturę i sztukę w wielu dawnych okresach historycznych. Świadomość tego, że mamy do czynienia z pewnym kontekstowo zmiennym, ale jednak homoseksualnym kontinuum przez dzieje, może mieć charakter rewolucyjny.
Jaka była Twoja metoda pracy?
Na pewno odniesieniem nie był dla mnie rynek sztuki lub przerażający neo-modernistyczny system wartości lokalnych elit artystycznych. Jeśli chodzi o zbiory Muzeum, to prace dobierałem według tematów, które gejowsko-lesbijska historia sztuki definiuje jako homoerotyczne. Muzeum nie dysponuje centralnym katalogiem, więc pokazywałem kustoszom motywy ikonograficzne, których szukałem. Natomiast sztukę współczesną wybierałem według podwójnego klucza: albo są to prace artystów gejów i lesbijek tematyzujące ich erotyzm, albo dotyczące tematyki LGBTQ. Orientacja twórców nie miała tutaj zasadniczego znaczenia. Prace zagraniczne dobierałem na podstawie kontaktów z kuratorami i krytykami, którzy następnie kontaktowali mnie z artystami. Dopiero wtedy dokonywałem wyboru.
Wierzysz, że sztuka może mieć udział w zmianie społecznej? Czy wystawy jak Ars Homo Erotica, było nie było, zamknięte przestrzenią muzeum, galerii, mogą mieć szersze oddziaływanie?
Zgadzam się w tej materii z Piotrem Piotrowskim (dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie - przyp. SN), który uważa, że w obrębie środkowo-europejskich polityk seksualności, homoerotyzm jest wciąż wywrotowy społecznie i politycznie. Sztuka jest dobrą platformą dyskusji, zwłaszcza w kraju takim jak Polska, bo przenosi debatę na poziom inny niż ten, który znamy z mediów. Nie wierzę w wielką siłę sztuki, ale w jej dziwny rodzaj energii, który trudno określić. Wprowadzenie homoseksualnej tematyki do Muzeum Narodowego to tak jak postawienie jej na zabytkowym świeczniku, co waloryzuje to doświadczenie egzystencjalne, poprzez estetykę oraz intelektualne przepracowanie kanonu. Krytyka tej wystawy pokazuje, że w Polsce wciąż kojarzy się homoseksualizm z czymś kulturowo niskim, prymitywnym, brudnym, nieestetycznym. Pokazywanie tej tematyki w Muzeum jako część wielkiej i wspólnej kultury to wydobycie homoseksualności z obszaru wstrętu - abiektu. To proces sublimacji ma tutaj siłę polityczną - dokonujemy uwznioślenia czegoś, co niegdyś zepchnięto w błoto. Dotychczas w cenionych dziełach krytycznych artyści zanurzali się w abiekt. Ja myślę, że nie jest to już dobra wizualna strategia społeczna. To tylko potwierdza przynależność homoseksualności do homofobicznego mroku i brudu. Moja strategia jest inna, zwraca się w stronę światła i afirmacji, stąd rola estetyki, uwodzenia i historii kultury. Ty mówisz o "burżuazyjnej estetyce, mieszczaństwie", ja to nazywam nową kulturą obyczajową i wizualną demokracji XXI wieku. Korzystam z siły sublimacji zawartej w sztuce i sztuką sublimuję wstręt wobec homoseksualności, który jest naszym negatywnym dziedzictwem, również mieszczańskim i religijnym, które musimy przekroczyć. Znamy hasło z ruchu emancypacyjnego lat 60 - BLACK IS BEAUTIFUL, ja pokazuję QUEER IS BEAUTIFUL. Przecież my właśnie przechodzimy rewoltę lat 60./70. , ale w niezwykłym przyspieszeniu i uproszczeniu.
Zatem Ars Homo Erotica nie wprowadzi nam związków partnerskich, ale z pewnością pomoże przyspieszyć ten proces, również poprzez estetykę. W końcu homoseksualizm jest już tak opracowany w Polsce, że może nawet na chwilę spenetrować Muzeum Narodowe. A to dopiero początek.
Dr Paweł Leszkowicz - krytyk, eseista i wykładowca sztuki współczesnej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Studiował historię sztuki, gender studies i dziennikarstwo na UAM w Poznaniu, Courtauld Institute of Art w Londynie i New School University w Nowym Jorku. Obszarem jego specjalizacji i publikacji są studia nad seksualnością oraz współczesna sztuka i kultura wizualna i towarzyszące im refleksje krytyczne. Drukowany przez New York University Press, Wielką Encyklopedię PWN, Magazyn Sztuki i Museo Fortuny na Biennale Weneckim 2003. W 2001 roku ukazała się jego książka Helen Chadwick. Ikonografia podmiotowości, poświęcona psychoanalitycznej krytyce sztuki. W 2005 roku wraz z Tomkiem Kitlińskim wydał książkę Miłość i Demokracja. Rozważania o kwestii homoseksualnej w Polsce (Wydawnictwo Aureus). Kurator sztuki współczesnej, autor m.in. wystawy Miłość i Demokracja eksponowanej w 2005 roku w Poznaniu a w 2006 roku w Gdańsku oraz wystawy Ars Homo Erotica w Muzeum Narodowym w Warszawie (2010 rok) , autor książki o akcie męskim w nowoczesnej sztuce polskiej Art Pride. Gay Art from Poland. Polska sztuka gejowska.
Na zdjęciu: Paweł Leszkowicz w sali Transgender wystawy Ars Homo Erotica, foto. RamanTratsiuk