Gdyby jednak pokusić się o wyłuskanie nazwiska najczęściej przywoływanego w dość rozległych opisach towarzyszących poszczególnym cyklom, okazałoby się, że będzie to nazwisko kogoś oddziaływającego na rzeczywistość zdecydowanie szerzej, niż może to mieć miejsce w przypadku najzdolniejszego nawet artysty. Bez Margaret Thatcher wystawa albo miałaby zupełnie inny charakter, albo po prostu nie odbyłaby się z powodu braku materiału obrazowego. Bez zimnego prysznica, który zafundowała rodakom żelazna dama, festiwalowa widownia w Krakowie nie zostałaby skonfrontowana z widokami upadłych terenów przemysłowych, squatersów okupujących rozsypujące się domostwa, czy last but not least,  oczekujących w holach urzędów pośrednictwa pracy bezrobotnych. I choć jest jasne, że ów brutalnie zaaplikowany projekt społeczny, pomimo swej „fotogeniczności”, nie celował w sztuce, potraktowany dawką absurdalnego humoru (artysta głodny jest bardziej płodny) z perspektywy czasu jawi się jako prezent od partii konserwatywnej, nieoczekiwanie przeistoczony w motor rozwoju brytyjskiej fotografii dokumentalnej. Wypada jedynie wierzyć, że autorzy goszczący w Krakowie zaprzeczyliby takiej supozycji.


Wracając do faktów i tytułowych Facts…
Wystawę rozpoczynają „koloryści”. Tom Wood, obok Martin Parr i Paul Graham. Ten ostatni to pionier dokumentalnej fotografii kolorowej lat 80. Za przykład niech posłuży cykl Poza troską z lat 1984-85, przedstawiający sponiewieranych życiem ludzi. „Ordynarnie kolorowa” i na pozór zupełnie przypadkowa, podobnie jak jej towarzyszki z cyklu, fotografia opatrzona wyzutym z emocji tytułem Dziecko. Ośrodek opieki społecznej i pośrednictwa pracy jest obrazem mocnym.
Myślę, że dla autora jednocześnie wyrazem rejestracji, a może poczucia beznadziei ekstrapolowanej daleko w przyszłość. Podobnym ciężarem operują rodzinne fotografie Richarda Billinghama – w przypadku jednego ze zdjęć mamy do czynienia z surrealistycznym wręcz obrazem ojca autora, nad którym w powietrzu unosi się kot. Ta fotografia o jednoznacznie pesymistycznej wymowie pozwala zauważyć, że ów poturbowany świat rejestrowany jest również z poczuciem humoru i przysłowiowym angielskim dystansem. Wszędzie jednak kolor, ten implementowany z Ameryki nowy środek wyrazu – jeśli mowa o dokumencie, potwierdza surowość i „prawdziwość” angielskiej rzeczywistości lat 80-tych. Kolor działający przewrotnie, bo jako odczarowanie, jako łącznik z realnym, namacalnym i bolesnym światem w przypadku prac Parra, Grahama, Toma Wooda czy Anny Fox.  Ale wystawa to nie tylko kolor. Pośród wielu znajdziemy wzruszającą monochromatyczną fotografię Chrisa Kilipa z 1981 roku – Uroczystość w czasie ślubu pary królewskiej.

Choć deklaratywnie wystawa koncentruje się na zamkniętym już rozdziale historii Anglii, a nić łącząca wątek odległej w przestrzeni (a wyraźniej jeszcze w czasie) sytuacji z dotkliwie aktualnymi problemami ekonomiczno-społecznymi w Polsce może wydać się blada lub zgoła niemożliwa, mnie osobiście szalenie intryguje takie jej arbitralne poprowadzenie. Osobisty i lokalny kontekst, nie tak oczywiście jaskrawy i czytelny jak w przypadku „polskiej” wystawy Marka Powera, jest całkiem podatny na „wydedukowanie” z materiału zaproponowanego przez Barron. Koniec końców, nie jest niemożliwe podstawienie figury współczesnych Polaków w miejsce figury bohaterów fotograficznych dokumentów z epoki Thatcher. Oglądając Facts of life, pośród innych asocjacji, nie bójmy się przywoływać naszych rodaków A.D. 2010,  licznie okupujących angielskie Job Centers, tudzież polish shops oblepione ofertami nieskomplikowanych prac. Podobnie śmiało możemy przypominać sobie historie (nie tylko polskich) robotników budowlanych, czy opiekunek dzieci, zamieszkujących w pięcioro owe niesławne, ponure pokoiki mało prestiżowych dzielnic Leeds czy Birmingham. Tego rodzaju eksperyment „podstawiania” nie jest jednak konieczny do ulokowania tych fotografii w przegródce „doskonałe”.


Zabezpieczyć rozpadającą się rzeczywistość
Sztafaż, z którym obcujemy w Muzeum Narodowym jest jeszcze „sprzed wymiany”, niemniej patyna czasu nie jest w stanie ukryć wszystkich wyłażących z tych prac możliwości. Świat wygląda dziś inaczej, ale problemy bohaterów tych fotografii nie do końca zostały rozwikłane. To może rodzić przestarzałe z jednej strony, ale z drugiej wciąż jednak powracające pytanie o sens tego rodzaju zdjęć (czy szerzej – gatunku) i nie potrzeba dodawać, że satysfakcjonującą dopowiedzą nie jest ta mówiąca o zaspokajaniu potrzeb twórczych autorów czy gonitwie za sensacją wydawców dzienników.

Tu właśnie dotykamy problematyki funkcjonowania dokumentu, bo z jednej strony dziś, dwadzieścia pięć lat (przyjmijmy) po wstrząsach społecznych, z pewnością niełatwo trafić na jakieś żywotne ślady tych wydarzeń. Wielka Brytania zmieniła się i – na ile się dało – zapomniała o  przeszłości. Najłatwiej (czy najtrafniej) odeśle nas do tej przeszłości fotografia. Pytanie tylko po co? Czy tylko po to, by zaświadczyć/przypomnieć/pokazać? Brytyjscy dokumentaliści powodowani byli immanentnym, zupełnie naturalnym odruchem „zabezpieczenia” rozpadającej się rzeczywistości. Na tym, chcę wierzyć, polega bezwarunkowy odruch społecznie wrażliwego fotografa, tak właśnie reagującego na drugiego człowieka. Oczywiście dyskursu historyczno-sztucznego i swej – założonej lub nie – autoteliczności taka wystawa nie podkopuje w żaden sposób, ale to aspekt niezbyt interesujący. Nie przyglądam się bowiem fotografii jako takiej, choć zamysł kuratorski dostarcza takiej możliwości, tylko konkretnym faktom, akurat – tak się złożyło – zarejestrowanym na materiale światłoczułym.

Całkiem możliwe, że aby uniknąć odesłania tych prac do lamusa historii sztuki, pomocna może okazać się stale powracająca próba, niechby i nieco przekorna, lokowania twórczości Brytyjczyków w kontekście współczesnym i niewykluczającym „ja”. Szczęśliwie ewokowanie przeszłości nie musi stać na drodze ani współczesności ani młodszemu odbiorcy. Odbiorcy, któremu kontakt z owym Innym sprzed kilkudziesięciu lat umożliwia dziś jedynie papier o określonym formacie z namaszczeniem zawieszony w white cube. Szlachetnie starzejący się język tych fotografii daje szanse oglądania siebie samego, nie tak znów odległego od malarsko sportretowanych bohaterów fotografii Toma Huntera, postindustrialnych pejzaży Johna Daviesa czy Jema Southama.


Facts of life. Photography in Britain 1974-1997
Kurator: Katy Barron
Muzeum Narodowe w Krakowie
Wystawa czynna do 11 lipca 2010