Zapoczątkowane w starożytności i rozwinięte w renesansie przedstawianie ciała jako konstrukcji doskonałej zostało przełamane w dyskursie artystycznym XX wieku, kiedy między innymi zwrócono uwagę na szczególną rolę uwarunkowań kulturowych w budowaniu cielesnej tożsamości podmiotu.  Śledzenie wątków ciała w kulturze wiąże się z wartościującym przekonaniem o wyższości ducha nad materią cielesności. Zerwanie z tym panującym przez wiele lat dogmatem w dużej mierze związane było z pojawieniem się myśli feministycznej i psychoanalizy. Badaczki tej pierwszej przywiązywały szczególną uwagę do dekonstrukcji mitu o „złym ciele”, które pomijane było w wielu teoretycznych rozważaniach. Feministki zwróciły uwagę na to, że jednostka często określa siebie poprzez ciało a nie tylko poprzez kłębiące się w niej idee. Na podobny aspekt zwracała uwagę psychoanaliza, dowartościowując kształtowanie jednostki poprzez ciało. Jest to związane z performatywnym nadawaniem ról w pierwszej chwili od przyjścia na świat: „jest dziewczynka” albo „jest chłopiec”.

Poznawanie ciała najsilniej odbywa się za pomocą zmysłów. Najbardziej znaczący wydaje się tu wzrok. Często to on ostatecznie decyduje, czy granica spojrzenia zostanie przekroczona przez dotyk, smak czy zapach. O ile w codziennej przestrzeni intensywne wpatrywanie się w dowolny przedmiot bywa posądzane o natręctwo czy voyeryzm, w galerii jest ono jak najbardziej pożądane. To dzięki niemu poznanie dzieła sztuki staje się możliwe. Następuje tu absolutyzacja wzroku, ustawienie go na piedestale zmysłów. Łukasz Surowiec w zgromadzonych na wystawie pracach zagrał na micie przestrzeni galerii jako przestrzeni uprzywilejowanego patrzenia. Jego obiekty wywołują sprzężenie zwrotne. Widz dysponujący władzą wzroku w przestrzeni ekspozycji sam staje się obiektem obserwacji – zaznaczał kurator Szymon Maliborski w tekście wprowadzającym w problematykę wystawy.
Pierwszą pracą zamieszczoną zaraz przy wejściu do galerii było wyświetlane na ścianie, wielkie, wpatrzone w jeden punkt oko. Powstaje pytanie – kogo tak naprawdę poznajemy na wystawie? Zgromadzone eksponaty? Czy może w nich odbija się i wraca do nas nasza własna osoba? Surowiec nie daje gotowych recept. Sam staje się współtowarzyszem widza w poszukiwaniu odpowiedzi na kiełkujące pytania. 

W jednej z prac obsesyjnie dotyka skórę twarzy, naciąga, ugniata, wygląda to tak, jakby starał  się wejść w głąb siebie, dogrzebać się do własnego egzystencjalnego mięsa. Skóra jest granicą, oddziela wewnętrzne terytorium od świata zewnętrznego. W tym podziale można zauważyć, że to, co „poza nami” staje się odrębną przestrzenią, niebezpiecznym miejscem, od którego trzeba się odgrodzić. Uciec, schować do środka to, co drogocenne – siebie. Paradoksalnie, innych ludzi poznajemy po tej cienkiej granicy, pokrytej brązowymi piegami i delikatnym mieszkiem włosów.

W innych pracach pojawiają  się pytania o wewnętrzną budowę człowieka. Ciało to my, dzięki niemu określamy siebie w przestrzeni, w relacjach z innymi. Wiedza o naszej obecności jest wiedzą ciała – dotknięciem w momencie upadku, chłodem na karku czy kroplami potu na skroniach. 

To, co nas określa, pozostaje – mimo wszystko – boleśnie nietrwałe. Wystarczy jedno zachwianie, mocniejsze uderzenie, a już coś pęka, łamie się. W każdej takiej chwili wypływa z nas woda, początek życia i nieokiełznany żywioł. Łza, krew, ślina – człowiek składa się przeciętnie w 70-80% z wody. To ona krąży w człowieku. Na wystawie znalazło się oszklone akwarium, wypełnione po brzegi wodą z czarnymi bryłami węgla na dnie. Konstrukcja odsyłająca właśnie do wnętrza, do jego płynności i niestałości. Podobnie jak ze skórą, wystarczyłoby mocniejsze uderzenie by szybka pękła, a to, co skrywane wyciekło na wierzch.

Bytowanie w nietrwałości wywołuje potrzebę stabilizacji, mocnego oparcia, stworzenia kręgosłupa życiowego. Nie bez powodu obok akwarium na niewielkiej półeczce znalazły się podobne do oszlifowanych kości kształty. Ostatecznie po ciele pozostanie szkielet, niemy znak wcześniejszej obecności. 

W porządku życia i śmierci pojawia się zawsze potrzeba nieśmiertelności. Naprawa zniszczonych, wadliwych części. Wykonany z chromonkielu i kryształu, znajdujący się na wystawię przedmiot odsyła do problemu etyki współczesnej medycyny. Wraz z pojawieniem się możliwości wymiany trwale uszkodzonych wewnętrznych narządów człowieka pojawiły się pytania – czy takie działanie nie jest zbyt dużą ingerencją w ciało? Przeszczepy, wymiany stawów obecnie nie są niczym nowym, często stają się synonimem nowego życia. Na wystawie zostaje przywołana sylwetka Roberta Jarvika, twórcy sztucznego serca. Zabieg wszczepienia go ciężko choremu Barneyowi Clarkowi miał miejsce w 1982 roku. Niestety zmarł on z powodu zaburzeń krzepliwości krwi. Sztuczne serce jako substytut oryginalnego organu podtrzymującego życie wywołuje pytania o naturę człowieka. Co nas ostatecznie określa? Na ile możemy wymieniać swoje niedziałające organy by wciąż pozostać człowiekiem?
Drugim wątkiem podjętym przez Łukasza Surowca jest aspekt bardziej kulturowy. Ciało wraz z pojawieniem się kultury masowej zostało poddane szczególnym represjom. Wątek ten był szczególnie eksplorowany w latach 90-tych XX wieku przez artystów związanych ze sztuką krytyczną. Odnosili się oni głównie do problemu ciała uwikłanego w mechanizmy władzy. Artyści swoimi działaniami starali się przewartościować i obnażyć mechanizmy kultu wiecznie młodego i szczupłego ciała czy innych zmian, jakim jest ono nieustannie poddawane. Wszystkie te realizacje cechowała często dość kontrowersyjna forma, dlatego przylgnęła do nich etykietka "kontrowersyjne". W pracach Łukasza Surowca można zauważyć nawiązanie do tego typu praktyk. Nie są one jednak bezpośrednie, bardziej przypominają delikatną grę z odbiorcą i krytyczne odniesienie się do owego „mitu młodości” społeczeństwa drugiej połowy XX wieku. 

Na podłodze znajduje się  wykonany z drzewa kadłubek ciała kobiety. Leży w pozie przypominającej ustawienia modelek na stronach katalogów z bielizną czy billboardach reklamujących kostiumy kąpielowe. Pozbawienie go kończyn sprawia, że cała rzeźba wygięta jest w nienaturalnej pozie. Piękno bywa związane z wysiłkiem, nieustannym pościgiem za ideałem. 

Krótki film wideo przedstawia kobiety około czterdziestki-pięćdziesiątki, które poddają się ćwiczeniom fizycznym. Z często z przekraczającym ich siły i możliwości wysiłkiem robią  brzuszki, przysiady, pompki. Współczesna kultura nie toleruje starości, obwisłej skóry, zmarszczek. Trzeba je usuwać, retuszować, modelować, zacierać ślady ich obecności.: Są to dwa porządki konstytuujące nas w aspekcie cielesnym oraz jako podmioty poznające (res cogitans) zdające sobie sprawę, lub nie z możliwości konstrukcji własnej osoby poprzez transgresję w obydwu kierunkach – podsumowuje Szymon Maliborski.

Nice to meet you Łukasza Surowca to wystawa pytające o istotę człowieka. O sposoby jego konstruowania się, zarówno w wymiarze biologicznym, jak i kulturowym. W wyniku zderzenia tych dwóch dynamicznych, nakładających się na siebie światów, pojawia się niewielkie pęknięcie - niezmienne i trwałe – esencja człowieczeństwa. Niezwykle krucha i ulotna, trudna do zdefiniowania, jednak wyczuwalna dla każdego. 



Łukasz Surowiec, Nice to meet you
9.04.2010-12.05.2010
Art Agenda Nova, Kraków

 
Fotografie dzięki uprzejmości Art Agenda Nova