Beata Frysztacka: Spotykamy się w przededniu zmartwychwstania Teatru Nowego. Zawiesiliście działalność na dwa miesiące z powodu braku funduszy na prowadzenie teatru. Obiecaliście pracowicie spędzić ten czas, uporządkować sprawy teatru i skrystalizować program. Co się wydarzyło przez te dwa miesiące?
Dominik Nowak: Tak, otwieramy się na nowo. W piątek – w Noc Teatrów – będzie taka nasza noc zmartwychwstania. Zapraszamy na premierę Novecenta w reżyserii Iwo Vedrala. Będziemy też grać nasze repertuarowe spektakle i produkować nowe. Dostaliśmy od prezydenta miasta fundusze na Scenę Letnią i na funkcjonowanie do końca roku. Bierzemy też udział w programie Teatr Polska, w ramach którego będziemy jeździli z naszymi przedstawieniami po mniejszych miastach. Poza tym piszemy projekty na różne przedsięwzięcia, także polsko-niemieckie. Mam nadzieję, że niektóre uda się zrealizować.
A jeśli chodzi o program?
Pozostaje ten sam – nadal będziemy stawiać na debiuty. Otwieramy naszą scenę dla młodych reżyserów – to jest chyba siła tego teatru. Sięgamy po teksty współczesne. Nadal mile widzimy u nas młodą duchem publiczność, niekoniecznie z wypchanym portfelem... – i to się nie zmieniło.
I będziecie grać monodramy? Bo taniej..?
(Śmiech) Z oczywistych względów były plany na serię takich produkcji. Póki co poprzestajemy na tym jednym – Novecento, który rzeczywiście powstał w bardzo trudnym dla teatru okresie.
Porozmawiajmy o tekście. Autor – Alessandro Baricco – jak na niego trafiłeś?
Baricco jest bardzo popularnym we Włoszech dramatopisarzem, jest też krytykiem i trochę chyba showmanem. Można o nim powiedzieć, ze wprowadził dramatopisarstwo do mediów, ma swoje programy telewizyjne, w których popularyzuje między innymi dramat. Popularność zawdzięcza chyba przystępności – także swoich tekstów dramatycznych – tak jest też napisane Novecento. Znalazłem ten tekst w którymś z "Dialogów". Od razu wydał mi się niesamowicie magnetyczny. I od razu wiedziałem, że ja chcę to zrobić. Baricco, który zajmuje się też muzyką, ma niebywały słuch emocjonalny, ma też swobodę w prowadzeniu językowej frazy w taki sposób, że ona zasysa. Niestety nie czytam go w oryginale.
Ja natknęłam się na taką relację czytelniczki, która odnajdowała w tym tekście rytm i konkretne frazy muzycznych standardów czy motywów. Ale w Waszym przedstawieniu nie usłyszymy tej muzyki, o której mowa. Nie chcecie dopełnić tekstu, jak domagała się wspomniana czytelniczka, której w głowie to wszystko grało. Wasz teatr nie był na siłach uzyskać tej pełni?
Na początku szukaliśmy takiej muzyki...
...żeby ostatecznie z niej zrezygnować...
Tu trzeba by wyjaśnić, że przedstawienie jest monologiem muzyka, który opowiada o innym genialnym muzyku... o najgenialniejszym muzyku, którego świat nie poznał bo on – tytułowy Novecento – nigdy nie zszedł ze statku na ląd. Taka legenda. Albo tęsknota za mitem. Właściwie nie wiemy – kto o kim opowiada, kto jest bohaterem, co jest prawdą a co mistyfikacją.
I kiedy ten geniusz gra – w teatrze panuje cisza...
Wszystko pozostaje w warstwie słów. Nie dowiemy się, czy faktycznie tak genialnie Novecento grał i jak by to brzmiało gdyby zagrał. Czy opowiadający nam tę historię wyolbrzymia i koloryzuje, bo sam dobrze się czuje w towarzystwie geniuszu? A może ta opowieść jest o nim, a nie o nieznanym światu Novecento? Może to on dusi w sobie poczucie pozostania nieodkrytym i niedocenionym? Czy zatem opowiada rzeczywiście o geniuszu? Czy ktoś go słyszał?
Sama rozumiesz – jak mogliśmy zagrać taką muzykę? Przy założeniu, że Novecento grał muzykę totalnie nieziemską, taką, że nikt, NIKT nie mógł zagrać podobnie.
Podobno na potrzeby słuchowiska radiowego skomponował taką muzykę Włodek Pawlik.
Tak. Na podstawie tekstu Baricco powstał też film wyreżyserowany przez Giuseppe Tornatore – dość hollywoodzki. Tę historię można opowiedzieć na różne sposoby. Ten mój – to stawianie znaków zapytania. Takich, które towarzyszą każdemu, kto w jakiś sposób zmagać się musi z autoprezentacją, z kompleksami, z oceną swoich możliwości i talentu, z porównywaniem siebie do innych i życiem w otoczeniu legend i mitów. Przez ponad godzinę opowiadam o tym, czego się nie da dotknąć, co jest nieosiągalne, doskonałe. Ale fizycznie – tego w spektaklu nie ma. Może tego nie mówić widzom? (śmiech)
Żeby jednak przyszli... (śmiech)
Byłam na próbie generalnej. Trudno było zmagać się pierwszy raz z monodramem?
O tak. To była terapia wstrząsowa. Moim jedynym partnerem jest publiczność. I oczywiście jest kompletnie nieprzewidywalna. Nic się nie zgadza.
To Twoja postać i Twoja opowieść są nieprzewidywalne. Publiczność jest trochę zaskoczona, zdezorientowana – takie miałam wrażenie.
Przekraczam kilkakrotnie granicę pomiędzy śmiesznością a wzbudzeniem litości czy niesmaku.
A pod koniec jesteś już kompletnie serio. Tim Tooney opowiadający na scenie historię Novecento jest Ci emocjonalnie bliski?
Chyba tak. Sam go znalazłem (śmiech). Mocno się z tym tekstem i tym przedsięwzięciem czuję zżyty. Trochę się... z nim... hmm... utożsamiam... (śmiech)
Dziękuje serdecznie za rozmowę.
Zapraszam serdecznie na Novecento i inne nowe i stare spektakle do nowotwartego NOWEGO.
Novecento
Alessandro Baricco
Reżyseria: Iwo Vedral
tłumaczenie: Halina Kralowa
asystent: Aniela Pilarska
światło: Marek Kutnik
kostium: Agnieszka Więckowska
występuje: Dominik Nowak
foto: Beata Frysztacka