Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałem Ich utwór w radiu. To, co mnie od razu oczarowało, to charakterystyczna melodia oraz  sposób śpiewania wokalisty Matta Berningera, obdarzonego niskim barytonowym głosem. Słuchając przedostatniego albumu „Boxer” zastanawiałem się, czy kolejny może być jeszcze lepszy niż ta płyta, a przynajmniej utrzymany na tym samym, wysokim poziomie. I to bez wątpienia się udało, mimo że „High Violet” to album trochę inny niż jego poprzednik.
Znacznie więcej w nim gitarowego brudu, niespokojnych rytmów, a trochę mniej akustycznych brzmień. To, co pozostaje bez zmian, to specyficzna melodyjność tej muzyki, melancholijny a czasami depresyjny klimat oraz towarzyszący temu śpiew Berningera, nadający  ton całości.

Na płycie znajduje się jedenaście utworów. I każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy. Każdy opowiada inną historię, zawartą nie tylko w dźwiękach lecz również w bardzo osobistych i szczerych tekstach. Na początek „Terrible Love” z brudnym, gitarowym brzmieniem, zaraz po nim nieco spokojniejszy, mocno depresyjny „Sorrow”, następnie energiczne „Anyone’s Ghost” i „Little Faith”. Pośrodku płyty zamieszczony został singlowy „Bloodbuzz Ohio” oparty na jednostajnym fortepianowym motywie, który jakby rozdzielał ten album, ponieważ następne utwory brzmią o wiele spokojniej („Runaway” „England”) .Płytę zamyka wyciszony „Vanderlyle Crybaby Geeks”

Reasumując, „High Violet” to płyta piękna i wybitna, ale również wymagająca od słuchacza uwagi oraz skupienia, ponieważ nie sposób słuchać jej na szybko, w biegu i byle jak. Warto poświęcić tę niecałą godzinę czasu, aby na spokojnie przesłuchać ten album, który choć wydany w maju, z pewnością znajdzie się w czołówce najlepszych płyt tego roku, jeżeli nie będzie pierwszym z nich.



The National
High Violet
4AD 2010