Co cię zainteresowało w opowiadaniu Zianie Wojciecha Kuczoka?
Filip Rudnicki: Twórczość Kuczoka ma w sobie wszystkie te elementy, które w moim odczuciu są najistotniejsze przy adaptowaniu literatury – przede wszystkim pełnokrwistego i niejednoznacznego bohatera. Krystyna Nędza (czy też K. Nędza, jak chce Kuczok), podstarzała nauczycielka języka polskiego, to postać na wskroś tragiczna. Każde wspomnienie o Januszu – koledze z pracy, w którym jest nieszczęśliwie zakochana – dodaje jej sił, ale z drugiej strony niszczy ją. Nędza staje więc przed wyborem rodem z antycznej tragedii – cokolwiek zrobi, skutki będą opłakane. Ciężar takiej roli udźwignąć mogła jedynie aktorka o charyzmie i doświadczeniu Iwony Bielskiej, dlatego zdecydowałem się, by bohaterka filmu była starsza niż w opowiadaniu Kuczoka.
Zianie posiada też pewną ważną cechę, która jest dla mnie gwarantem twórczej ekranizacji. Chodzi o mnogość mini-obserwacji i obrazów, które przy odrobinie wyobraźni i wyczuciu klimatu opowieści mogą przerodzić się w ciekawe sceny. Niekiedy w jednym zdaniu Kuczok zawiera po kilka takich poszlak. Przykładem może być lakoniczna wzmianka o imprezie, na której Nędza i Janusz przeżyli kilka upojnych chwil. W filmie przerodziła się ona w rozbudowane retrospekcje (lata siedemdziesiąte i przepiękne tereny pod Babią Górą!), które stanowią oś narracji. Wyłapywanie takich tropów pozwala mi mówić własnym językiem i opowiadać swoją historię w obrębie plotu zawartego w opowiadaniu.
Jak się pracuje młodemu twórcy z doświadczonymi aktorami?
Przygotowując obsadę wyszedłem z założenia, że niezależnie od mojego niewielkiego doświadczenia w pracy z aktorami z najwyższej półki, trzeba zaryzykować i zwrócić się właśnie do prawdziwych wyjadaczy. Byłem i jestem przekonany, że tylko aktorzy tej klasy co Iwona Bielska, Jacek Romanowski, Ewa Kaim czy Krzysztof Globisz są w stanie oddać emocje, którymi tchnie proza Kuczoka. Już od kilku lat „zasadzałem” się na Iwonę Bielską, bo zafascynowany byłem jej kreacjami w krakowskim Starym Teatrze. Dopiero przy okazji Nędzy mogłem ze spokojnym sumieniem powiedzieć: „Mam dla niej rolę!”. Scenariusz pisałem więc z myślą o pani Iwonie. Po krótkiej rozmowie z nią, usłyszałem: „To kiedy zaczynamy?”. Później, podczas wielu debat nad rolą, przeszedłem przyśpieszony kurs pracy z aktorem. Uzmysłowiłem sobie, że niekiedy odpowiedzi na najprostsze pytania typu: „Czy bohaterka lubi siebie?” bywają najtrudniejsze i najdłużej szuka się na nie odpowiedzi. Mając za sobą Iwonę Bielską, zgromadzenie reszty obsady było już formalnością. Wszyscy wiedzieli, że jeśli ona bierze w czymś udział, to musi to być dobre (śmiech). Jeśli chodzi o doświadczenia z profesjonalnymi aktorami, to nigdy nie zapomnę, jak Krzysztof Globisz zapytał mnie, jak ma zagrać speszenie. Przedstawił sekunda po sekundzie trzy różne warianty, z czego każdy był perfekcyjny! Zrozumiałem wtedy, że zawód aktora to nie tylko „twórcze przeżywanie” (jak chciał Stanisławski), ale również doskonała znajomość i opanowanie swojej mimiki.
Czy widzisz jakieś połączenie między Nędzą a swoją wcześniejszą twórczością?
To bardzo dziwne zjawisko, ale rzeczywiście niektóre tematy uporczywie przewijają się w moich wcześniejszych (i niedoszłych) filmach. Na co dzień nie zdaję sobie z tego sprawy, dopiero widzowie i znajomi mówią mi, że widzą wiele wspólnych motywów. Ja po prostu wybieram tematy i piszę historie, które wydają mi się interesujące. Później okazuje się jednak, że przewija się przez nie wątek wydarzenia sprzed lat, które rzutuje w dramatyczny sposób na teraźniejszość. Tak było w przypadku mojej pierwszej adaptacji literatury, czyli filmu Zazdrość (2006) na podstawie opowiadania Jana Brzechwy. Tak jest też w moim oryginalnym scenariuszu Czterech panów w łódce, który rozwijam w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. I wreszcie w Nędzy. Mam nadzieję, że żaden psychoanalityk nie będzie próbował mi tego tłumaczyć.
Filip Rudnicki - ur. 1984 w Gliwicach. Twórca kina niezależnego, prezes i założyciel grupy filmowej Butcher’s Films. Absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz kursu fabularnego w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy w Warszawie. Karierę rozpoczął w 2001 roku krótkimi humorystycznymi filmami. Z czasem zaczął poruszać tematy poważniejsze. Przełomowy okazał się film Roszada z 2003 roku. Od tego momentu Rudnicki rozpoczął kształtowanie własnego stylu, który rozwinął przy kolejnych produkcjach: Fotogenia (2004), Bajka o smutnej królewnie (2004), Pielgrzymka (2005). Film Zazdrość (adaptacja opowiadania Jana Brzechwy) z 2006 roku okazał się przebojem licznych festiwali i obsypany został wieloma nagrodami. Do kolejnej etiudy pt. Mim (2007) udało się już zaprosić gwiazdę – Annę Dymną.
W 2009 zrealizował dokument pt. Xupera dla Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Film jest portretem 92-letniego podróżnika i etnografa – Borysa Malkina. Reżyser zajmuje się również kręceniem teledysków, reklam i reportaży.
Podczas swojej kilkuletniej działalności (od 2001 roku), grupa Butcher’s Films, którą kieruje Rudnicki, stała się jedną z najważniejszych tego typu formacji artystycznych w Polsce. Zrzesza około dwudziestu osób: reżyserów, scenarzystów, operatorów, kompozytorów i aktorów. Ma na swoim koncie blisko 50 produkcji fabularnych i dokumentalnych, wielokrotnie nagradzanych na festiwalach kina niezależnego w Polsce i za granicą.
Premiera jego najnowszego filmu - Nędzy - już 31 maja 2010
Więcej o filmie tutaj