A zaprezentowano filmy różne pod względem czasu powstania, tematyki, poetyk, pogrupowane dodatkowo w bloki prezentujące fenomeny tak odmienne jak adaptacje prozy Josefa Škvoreckeho, środkowoeuropejskie kino grozy, retrospektywy reżyserskiej twórczości Martina Šulíka i operatora Andrzeja Sikory. Jedynym elementem wspólnym wydała mi się niewielka ilość komedii. Gatunku, który patrząc na dystrybuowane w Polsce filmy, jest podobno tak bardzo czeski.

Nie znaczy to, że cieszyński festiwal, komedii został pozbawiony całkowicie. Farsą filmową z pewnością jest, prezentowane ostatniego dnia przeglądu, dzieło Roberta Sedláčka – Muži w říji (Faceci w rui). Zawiązaniem tej prostej fabuły jest planowana wizyta premiera w południowomorawskiej miejscowości Mouřínov. Chcąc uzyskać pozwolenie na wybudowanie asfaltowej drogi, pomysłowy burmistrz owej wsi sielskiej anielskiej organizuje Mistrzostwa Europy w Wabieniu Jeleni. Nim jednak szefowi rządu dane będzie usłyszeć zmagania zawodników, organizatorzy będą musieli zmierzyć się z mini katastrofami, takimi jak kradzież elementów dekoracji czy wizyta zespołu transwestytów. Niespieszna narracja, organizowana kolejnymi kieliszkami śliwowicy, większy nacisk kładzie na portretowanie, czasem dość toporną kreską, barwnej społeczności Mouřínova, niż kolejnych, coraz to bardziej absurdalnych perypetii.

Do gatunku komediowego zaliczyć można też i Tankový prapor (Batalion czołgów) w reżyserii Víta Olmera. Film ten nakręcony w 1991 roku, do historii kinematografii czeskiej przeszedł jako pierwszy, który od czasu dekretu o nacjonalizacji (1945 r.) finasowany był ze środków prywatnych. Ten swoisty czeski Paragraf 22 opowiada historię sierżanta Daného Smiřického, którego ostatnie dni przed zakończeniem służby upływają na romansach i przerywanych manewrami wojskowymi alkoholowych libacjach. Być może nie jest to dzieło najwyższych lotów, jednak na odbywającej się na rynku czeskiej części Cieszyna projekcji plenerowej jowialny humor, wypełniający niemalże każdą scenę filmu, sprawdził się doskonale.

Te i kilka innych tytułów stanowiły jednak wyjątki.
Sekcja „Nowe Filmy” zdominowana została w znacznym stopniu przez tematykę rozliczeniową. Wystarczy spojrzeć na polską reprezentację. Znalazły się w niej m.in. Dom zły Wojciecha Smarzowskiego, Rewers Borysa Lankosza, Enen Feliksa Falka, Wszystko co kocham Jacka Borcucha czy Mniejsze zło Janusza Morgensterna. Wszystkie one, tak różne stylistycznie, podejmują wszakże podobny temat, kierując obiektyw kamery w stronę nieodległej historycznie przeszłości.

Rozliczeniem z czasami komunistycznego reżimu zajęli się też południowi sąsiedzi – Radim Špaček w filmie Więzy (Pouta) i Irena Pavlásková w Zemský ráj to napohled (Istny raj na ziemi). Akcja pierwszego z nich rozgrywa w roku 1982. Antonín, członek tajnej policji, otrzymuje zadanie śledzenia podejrzewanego o działalność antysystemową Tomasza. Szybko jednak, bardziej niż obowiązki służbowe, jego uwagę zajmuje Klara – robotnica z fabryki, z którą inwigilowany ma romans. Rosnąca fascynacja dziewczyną sprawia, że Antonín sam staje się obiektem zainteresowania śledczych. Świetne, utrzymane w niskim kluczu zdjęcia nadrabiają niedostatki scenariuszowe, potęgując nastrój uwięzienia w czasie, kiedy opór przeciw systemowi nie ma już praktycznego znaczenia (…) a jedyną możliwością nowego startu jest emigracja.

Drugi z filmów rozpoczyna się od kradzieży. Spędzająca sielskie wakacje we Włoszech rodzina zostaje w jednej chwili pozbawiona aktywów i zmuszona tym samym do natychmiastowego powrotu. Dzięki pomysłowości i urokowi Marty, głównej bohaterki, udaje się zdobyć benzynę i w radosnym nastroju przekroczyć granicę ojczyzny. Tam jednak okazuje się, że bohaterowie zostali oszukani po raz drugi. Jest rok 1968, na praskie ulice wyjechały czołgi. Ten typ prowadzenia narracji, w którym równorzędnego znaczenia nabierają kłótnie o nowy sweter, jak i aresztowania polityczne, innymi słowy prywatne i ogólnonarodowe dramaty, nie jest w kinie niczym nowym. W podobny sposób skonstruowana została także i fabuła wspomnianego już filmu Borcucha. Siłą obu dzieł są wiarygodne portrety tak bohaterów, jak i czasów, w których przyszło im bądź to zakładać zespoły punkrockowe bądź romansować. A że Marta jest kobietą wyzwoloną, posiadającą do tego dwie dorastające córki, filmowa opowieść Ireny Pavláskovej nabiera lekkości i humoru.

Do czasów czechosłowackiej normalizacji powracają Jan i Adam Novákowie, twórcy świetnie zrealizowanego dokumentu Občan Havel přikuluje (Obywatel Havel podtacza). Punktem wyjścia jest krótka kariera Václava Havla w Trutnowskim browarze. Aby nie zostać oskarżonym o bumelancwo i – jak wspomina – dla własnej psychicznej wygody, tytułowy bohater zatrudnił się jako pomocnik przy przetaczaniu beczek z piwem. Pensja na tym stanowisku była niewielka, starczała ledwo na benzynę do luksusowego mercedesa, którym Havel dojeżdżał do pracy. Jednak ta blisko roczna przygoda zaowocowała też i skutkiem niewymiernym finansowo, za to zdecydowanie ideologicznym – Audiencją. O historii powstania słynnej sztuki Havla opowiadają zarówno członkowie ówczesnej opozycji, jak i byli pracownicy browaru. Snuta w niespiesznym rytmie, wypełniona zabawnymi anegdotami opowieść w lekki sposób przywołuje pamięć o czasach, kiedy nawet podtaczanie beczek z piwem miało wymiar działalności kontrrewolucyjnej.

Odbiór festiwalowy ma to do siebie, że wielokrotnie filmy przeciętne urastają do rangi arcydzieł, głównie dzięki towarzystwu innych dzieł – znacznie gorszych. Za dobry przykład może tu posłużyć dzień czwarty festiwalu, który rozpoczęłam od węgierskiego filmu Nyugalom (Spokój) w reżyserii Róberta Alföldi. Opowiada on o toksycznej relacji pomiędzy chorą na depresję maniakalną matką – byłą gwiazdą scen teatralnych i jej synem, debiutującym pisarzem. Jest to mroczne, rozegrane niemal wyłącznie w zamkniętej przestrzeni, silnie symboliczne dzieło. Epatujące dodatkowo kazirodczymi związkami z matką, z siostrą – prostytutką czy scenami aborcji dokonywanej bombką choinkową. Każda kolejna minuta tego filmu coraz dobitniej stawiała pytanie o granice dobrego smaku i fantazji twórców. A ta druga, i to niestety nie jest komplement, okazała się niemalże niewyczerpana.

Na tle węgierskiego dramatu prawdziwym oddechem okazał się być Hel Kingi Dębskiej. Debiutująca pełnometrażową fabułą reżyserka na temat swojego pierwszego filmu wybrała uzależnienie i jego zgubne skutki. Dosłownie, bowiem dydaktyczna wymowa filmu przesłoniła ekranową historię psychiatry klinicznego – Piotra. Dzieło zapowiadające się jako kameralny dramat o budowaniu relacji pomiędzy ojcem i opuszczonym przez niego przed laty synem bardzo szybko odrzuca psychologizującą optykę na rzecz suchej prezentacji kolejnych stadiów uzależnienia. Pomimo przytłaczającego tematu, film ten ogląda się dobrze, głównie ze względu na subtelne podejście reżyserki i stonowaną kreację Pawła Królikowskiego w roli głównej.

Jednym z filmów, które wśród festiwalowych projekcji zrobiły na mnie największe wrażenie był Pokoj v duši (Spokój w duszy) Vladimíra Balko. Ów zeszłoroczny hit słowackiej kinematografii wyświetlany był przy pełnej sali cieszyńskiego teatru. Tóno, bohatera tego kameralnego dramatu, poznajemy, gdy opuszcza on mury więzienia. Pięcioletni wyrok, na który został skazany za kradzież drewna, zaowocował zmianami nie tylko w jego psychice, ale też i rzeczywistości, do której przyszło mu wrócić. W festiwalowym katalogu film ten opisany został jako poruszający typowe dla Środkowej Słowacji tematy – patriarchat, kłusownictwo, kradzież drewna. Jest to jednak mylące. Ów rozegrany w przepięknych sceneriach wsi Čierny Hron dramat człowieka u progu starości, który poszukuje tytułowego spokoju duszy, ma wymiar uniwersalny. Wygrany bez zbędnych dialogów, film ten łączy w sobie głęboko humanistyczną problematykę z mistrzowsko nakreślonym kolorytem lokalnym. Dodatkowym atutem jest drugoplanowa rola Roberta Więckiewicza, grającego postać przyjaciela Tono z dzieciństwa, Petra.

„Powiedz, że ten następny film to komedia!” usłyszałam przedostatniego dnia przeglądu. Przyspieszyłam kroku. Do projekcji Protektora zostało zaledwie kilka minut.

Foto: kadr z filmu Pokoj v duši (Spokój w duszy)