Kiedy jako kilkuletni chłopiec zaczynał muzyczną karierę z rodzinnym zespołem The Jacksons Five, nie przypuszczał, że kiedykolwiek zostanie okrzyknięty królem popu i będzie władał umysłami milionów fanów na całym świecie. Jackson w krótkim czasie zrozumiał jednak, że dysponuje wyjątkową siłą, mogącą zmieniać rzeczywistość. Słowa, które płynęły z jego ust przy dźwiękach muzyki, przejawiały znamiona boskiego natchnienia.
Nie krył swojej fascynacji tłumem i tym, że był w stanie panować nad słuchaczami. Podczas koncertów skłaniał ich do naśladowania własnych zachowań. Nie podejrzewał jednak, że jego ogromna popularność doprowadzi go na krawędź przepaści, znad której nie było już ucieczki. Stał się ikoną pop kultury, kształtowaną na wzór pragnień i wyobrażeń społeczeństwa. Charakter relacji między Jacksonem a jego odbiorcami był jednak daleki od zasady równości. Ikonograficzne stylizacje króla popu zmierzały do sakralizacji jego wyobrażenia, czyniąc z ikony Jacksona przedmiot religijnego kultu.
Kiedy nastoletni chłopiec stał się żywą legendą, był już niezwykle świadomy czyhających na niego niebezpieczeństw, które tkwiły w świecie show biznesu. Obawiał się zgubnego wpływu narkotyków i mediów. W swej autobiografii zatytułowanej Moonwalk (2009) podkreślał, że tylko z tych względów pragnął poznać drogę Elvisa Presleya do samozniszczenia, by w przyszłości na nią nie wkroczyć. Twierdził też, że ten muzyk nigdy nie miał na jego twórczość żadnego wpływu. W kontekście kultury popularnej obaj artyści byli jednak do siebie bardzo podobni. Osiągnęli status ikon sakralnych.
Twórczość Jacksona nabrała niemal profetycznego charakteru. Muzyk podczas koncertów wcielał się w postać proroka, głoszącego na tle muzycznych dźwięków zbawcze dla Ziemi i całej ludzkości przesłanie, któremu zawsze przyświecała wzniosła idea miłości. Nie dziwi więc fakt, że rysownicy śledzący historię jego kariery niejednokrotnie przydawali mu boskich cech. Na jednym z obrazów _You are not alone_ został przedstawiony w scenie wniebowzięcia i wyróżniony jako jednostka wyjątkowa, która po śmierci zasłużyła na przywilej obcowania z Panem.
Jackson na łożu śmierci ma wyraźnie zbolałą twarz… cierpi. Dostępując zbawienia, czuje się jednak uradowany. Być może jego szczęście jest tym większe, że zstępujący Chrystus, prócz cierniowej korony i płóciennego sukna, ma na prawej ręce białą, zdobioną cekinami rękawiczkę – sceniczny atrybut Króla Popu. Jackson uważał, że noszenie tylko jednej rękawiczki jest niezwykle stylowe i nie rozstawał się z nią, gdy pokazywał się publicznie. Ten element ubioru dodawał mu elegancji, wyróżniał z tłumu i stał się jego estradowym znakiem firmowym. W latach 80. XX wieku rękawiczka przykuła uwagę milionów odbiorców na całym świecie, a styl Jacksona znalazł wielu naśladowców. Jak się okazało, był wśród nich także sam Chrystus. Bilateralna relacja między Bogiem a człowiekiem ukazana na obrazie jest pełna wsparcia i aprobaty z boskiej strony. Wynika z tego, co niejednokrotnie podkreślał Jackson, że osiągnięty przez niego sukces zawdzięcza wsparciu rodziny i Boga. Figurujące na obrazie postaci konotują tylko jedno spostrzeżenie: Michael był wybrańcem, a spełniwszy swoją misję na Ziemi, został wezwany przed oblicze Pana.
Niestety Jacksonowi nie było dane skończyć dzieła, które zapowiadało jego wielki, artystyczny powrót. Zmarł bowiem na krótko przed planowaną trasą koncertową _This is it_. Miłośnikom swojego talentu – w kontekście opisywanego problemu raczej gronu wyznawców – pozostawił zapis wyczerpujących przygotowań do tego muzycznego projektu.
Dokument This is it (2009) z jego udziałem, w reżyserii Kenny’ego Ortegi, kreśli portret niezwykle świadomego artysty. Dla widzów stanowi też próbę konfrontacji z obrazem Jacksona, kreowanego przez media jako muzyka kontrowersyjnego i niezdolnego już do jakiegokolwiek twórczego działania. Filmowy zapis prób świadczy jednak o czymś zupełnie innym. Przedstawia artystę w kontaktach z reżyserem, instrumentalistami, towarzyszącymi mu wokalistami i tancerzami. Zakulisowe wypowiedzi współtwórców tytułowego widowiska oraz ich bezpośrednie zachowanie wobec Jacksona świadczą o wielkim oddaniu i szacunku, jakim go darzą. Wokalista jawi się jako pokorny i skromny artysta. Pięćdziesięcioletni już „Jacko”, wykonujący swój księżycowy taniec w otoczeniu grupy uzdolnionych tancerzy, wciąż elektryzuje i przyciąga spojrzenia widzów. Nie bez powodów podziwiał go Fred Astair. Jackson jest wciąż hipnotyzujący, obdarzony magiczną charyzmą. Zachowuje się naturalnie, nie udaje kogoś, kim nie jest. Z wielkim taktem prosi, dziękuje i podziwia swych współpracowników. Bez wątpienia This is it jest widowiskiem precyzyjnie wyreżyserowanym. Pokazuje jednak Jacksona w niezwykle ludzkim wymiarze, tak sprzecznym z jego wizerunkiem kreowanym przez media.
Znamienna dla postawy piosenkarza jest ostatnia, wieńcząca film scena. Kenny Ortega uchwycił śpiewającego artystę w typowej dla niego pozie z rozpostartymi ramionami i twarzą zwróconą ku górze. W tle słychać wyciszające się owacje tancerzy, przyglądających się Michaelowi. Piosenkarz zamiera w ekstatycznym bezruchu. Pojawia się na napis: „Michael Jackson. King of Pop. Love Lives Forever”, pełniący funkcję komentarza do filmowego obrazu.
Artysta bardzo często przyjmował podobne pozy, uwznioślające jego osobę. Doskonale obrazuje to fotografia z koncertu w Pasadenie podczas amerykańskiego XVII turnieju Super Bowl (finałowej rozgrywki o mistrzostwo zawodowej ligi amerykańskiego futbolu). Był pierwszym w historii muzykiem, którego występ wypełnił w całości przerwę w meczu. Wcześniej występowało przynajmniej kilku wokalistów. Pamiętnego dnia muzyczny popis Michaela zgromadził przed telewizorami rekordową ilość dziewięćdziesięciu ośmiu milionów widzów.
Uchwycona podczas koncertu postawa piosenkarza z rozpiętymi (niczym na krzyżu) ramionami odsyła odbiorcę do źródeł biblijnej Pasji i wniebowstąpienia Chrystusa. Stojący na podeście Jackson jakby unosi się w przestworza. Wrażenie to potęgują efekt powiewającej koszuli i chmury koncertowego dymu za jego plecami. Przestrzeń sceniczna na fotografii konotuje niebiosa, gdzie stojący za artystą muzycy uosabiają anielskie postaci. Nie ulega wątpliwości, że Jackson był geniuszem w kreowaniu swego wizerunku: człowieka stojącego po jasnej stronie życia, zmagającego się z siłami ciemności, zdolnego – jak śpiewał w swym utworze Heal the World – do uzdrowienia świata.
Na obrazie tym Jackson konotuje także takie cechy, jak poświęcenie i oddanie. Dzięki temu stał się ikoną, wkroczył na ścieżkę pop-martyrologii. W atmosferze medialnej nagonki i przeciwności losu podążał nią z głęboką wiarą pozbawioną rasowych uprzedzeń, co dobitnie uzewnętrznił w słowach piosenki Black Or White. Jego skóra zaczęła, paradoksalnie, zmieniać barwę: z czarnej na białą. Wyniki medycznych ekspertyz potwierdziły, że Jackson cierpiał na bielactwo. Opinia publiczna błędnie jednak zinterpretowała jego decyzję o przeszczepie skóry, oskarżając go o świadomą i brutalną próbę zmiany rasowego wizerunku.
Okrucieństwo zewnętrznych sądów sprawiło, że Michael Jackson, jako bezbronny i podatny na zranienia artysta, stał się łatwym przedmiotem tabloidowych ataków i plotek. Ciemna strona rzeczywistości, przed którą nie potrafił się bronić, pochłaniała go. Im bardziej stawał się wrażliwy, czując potrzebę niesienia ludziom światła, tym drapieżniejsze były ataki mediów. Jacksona zaczęła otaczać aura tajemnicy – niewinnej i niepokojącej zarazem osobowości. Ten ikoniczny i transcendentny dualizm inspirował jednak rzesze jego fanów na całym świecie. Śpiew i hipnotyczny taniec na scenie wynosiły go ponad materialne wartości.
Koncerty stawały się oczyszczającym rytuałem religijnego przejścia, czyniąc z Michaela – posługującego się boską retoryką – fenomen kultury popularnej. Rzesza fanów tworzyła podczas występów króla rodzaj krótkotrwałej wspólnoty, zatopionej w jego muzyce. Ich doznania stawały się substytutem ofiarowanej w kościołach komunii. Podczas koncertu „wierni” doznawali poczucia globalnej i transcendentnej wspólnoty. Ta jedyna w swoim rodzaju „pop komunia” nie wykluczała nikogo z grona uczestniczących w muzycznym spektaklu. Jackson, odrzucając ideologię na oczach milionów konstytuował wiarę, że miłość i jedność są w stanie przełamać wszelkie nierówności i uświęcają każdego. Pragnął też, by jeden z jego ulubionych utworów Beatlesów, All You Need Is Love, stał się hymnem całego świata. Były też miejsca na świecie, gdzie Michaela otaczał prawie boski kult. W Tokio fani płacili trzy i pół tysiąca dolarów, by spędzić z „Jacko” najkrótszą nawet chwilę (przewidywalny czas wizyty wynosił od trzydziestu sekund do jednej minuty). Z opłat zwolnione były niepełnosprawne dzieci.
Nadawanie artyście nadludzkich cech stało się tym bardziej zasadne. Jackson zajął miejsce w panteonie innych celebrytów, których działalność wkraczała na boskie tory. Jednym z pierwszych był Presley. Później dołączali kolejno: „święty” John Lennon, księżna Diana w roli Najświętszej Marii Panny, przyrównywana także do Matki Teresy z Kalkuty, czy Madonna utożsamiana z Dziewicą Marią, a także Angelina Jolie – patronka uciśnionych i potrzebujących dzieci. Stylizacja Jacksona, jak na króla przystało, odpowiadała wizerunkowi Miłosiernego Chrystusa.
Ujęty w ramy obrazu „Jesus-Jackson” odwołuje się do katolickiego wyobrażenia Chrystusa, opisanego dzięki widzeniu siostry Faustyny. Mistyczka wyznała, że objawiony Chrystus ubrany był w białą szatę. Jedna z jego rąk wzniesiona została do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z rozchylenia tuniki wychodziły dwa wielkie promienie: czerwony i biały. Chrystus w jej widzeniu nakazał, by wykonane na jego obraz i podobieństwo dzieło ukazało się światu z tytułem: Jezu, ufam Tobie. W 1934 roku wizerunek Chrystusa namalował – pod dyktando siostry Eugeniusz Kazimirowski. Obraz nie znalazł jednak aprobaty mistyczki. Nie wyrażał bowiem poczucia mistycznego piękna, którego doznała w obliczu boskiego objawienia.
Okalająca głowę Jacksona aureola i jaśniejące łuny wypływające z jego serca podkreślają świętość postaci i gotowość do niesienia błogosławionego światła. Choć prowokacyjny obraz z wizerunkiem muzyka nie posiada żadnego tytułu, świadomy kulturowych konotacji odbiorca wie jednak, że jedynym możliwym podpisem pod nim są słowa: „Michael, ufam Tobie”. W kontekście życiowych doświadczeń artysty silnie podkreślają one oddanie fanów, wdzięczność oraz przywiązanie do lirycznej „nauki” i świadectwa Jacksona.
Sceniczny i publiczny wizerunek „Jacko” doskonale nadawał się do stworzenia powyższej stylizacji, w której wykorzystano techniki z pogranicza kiczu, wyolbrzymiające cechy króla. Widać to szczególnie w precyzyjnie wyrzeźbionej graficznie twarzy: podkreślone kości, zapadnięte policzki i wystający podbródek. Fizyczne cechy muzyka podkreśla świetlisty kolor skóry, na tle którego w czołowo-policzkowej partii twarzy dają się wyodrębnić ubytki pigmentu, prawdopodobnie znamię jego choroby. Uwagę odbiorcy przykuwa także charakterystyczny dla króla popu zadarty nos i jego nieodłączny atrybut – czarne, policyjne okulary. Nie tylko stanowiły one część wizerunku artysty, chroniły też resztki jego prywatności i spojrzenie zarezerwowane jedynie dla najbliższych. To za ich sprawą obraz w percepcji widza znajduje się na granicy religijnej ikonografii i zamierzonej groteski.
Współczesna kultura wizualna stawia przed odbiorcą trudne wyzwania, gdyż czyni z jednostki wielbionej przez miliony ludzi twór hybrydowy: z jednej strony człowieka, z drugiej istotę nadprzyrodzoną. Kreacja stanowiła także dylemat dla samego artysty, Jackson na pewno cierpiał z powodu problemów z własną tożsamością. Ubrany w szaty króla, mający władzę nad milionami dusz, skrywał pod płaszczem scenicznego wizerunku naturę Piotrusia Pana – chłopca, który nie chciał dorosnąć. Ten fakt podkreślają jego najbliżsi. Wewnętrzny przymus tworzenia i ciężka praca, która przekraczała jego wiek, doprowadziły do utraty beztroskich lat dzieciństwa. Sprawiły, że zamieszkał w Neverland – Nibylandii, gdzie stworzył dla siebie przestrzeń pełną pokoju i łagodności, gdzie wreszcie spełniały się jego dziecięce marzenia. Z twórcy zakładającego niegdyś skórzaną kurtkę przeistoczył się w kruchego żołnierza w połyskującym mundurze o głosie równie uroczym jak Marilyn Monroe. Jego wrażliwe usposobienie i nieskrywane uwielbienie dla dzieci pogrążyły go jednak w depresji. Niesprawiedliwe plotki i oskarżenie Jacksona o molestowanie trzynastoletniego chłopca, a następnie oczyszczenie go z tych zarzutów odcisnęły w świadomości artysty niezatarty ślad. Pozostawiły także wiele pytań bez odpowiedzi.
Wizerunek Miłosiernego Jacksona jest jednym z tysięcy ikonicznych obrazów – post mortem, typowych dla wybitnych jednostek pop kultury. Pojawiały się one za jego życia i będą egzystować także po śmierci artysty, wskazując na współczesną tendencję kanonizacji króla popu jako figury sakralnej. Tego rodzaju kulturowe artefakty są hołdem składanym wyjątkowej jednostce i jej sprawczym mocom, wyrazem kultu i świadectwem wiary w nieśmiertelność ikony.
Potrzeba uświęcania artystów wynika z tęsknoty fanów, spragnionych boskiego tchnienia na Ziemi i tworzących jego substytuty. Projekcja religijnych wyobrażeń ułatwia jednostkom naśladowanie mistrza i podążanie w wytyczonym przez niego kierunku. Sakralizacja wizerunku Jacksona jest więc odpowiedzią na jego proste w przekazie przesłanie i wskazuje, jak wielki wpływ miał on sam i treści jego piosenek na kształtowanie się świadomości odbiorców. W procesie powstawania tego rodzaju kulturowych wytworów Jackson stał się postacią szeroko rozpoznawalną na całym świecie, co w rzeczywistości pozbawiło go kontroli nad własnym wizerunkiem. Jako ikona popkultury przekroczył na drodze sakralizacji granice świata realnego i trafił w przestrzeń ikonosfery, gdzie każdy odbiorca w sposób wolny od ograniczeń może kształtować jego ikoniczną osobowość.
Na zdjęciu: Jesus Jackson
Źródło: www.lobofakes.com