Muzyka afrykańska dotarła nad Wisłę. To pewne. Co więcej, zaczyna się już na dobre zadomawiać. Doskonałym przykładem jest koncert legendy afrobeatu Tony Allena w warszawskim klubie Palladium, który w minioną sobotę zgromadził liczną publiczność w przedziale wiekowym godnym pozazdroszczenia.
Na scenę wbiega 10-osobowa orkiestra, na tle której wyróżnia się zmysłowa wokalistka. Podchodzi do mikrofonu. Śpiewa. Następuje chwila ciszy, w trakcie której do perkusji podchodzi Tony Allen. Przez prawie dwie godziny publiczność zostaje poddana seansowi niezwykle żywiołowych brzmień z pogranicza funky, jazzu, soulu, electro i afrykańskiej muzyki etnicznej. Artyści przeplatają utwory instrumentalne z wokalnymi wykonaniami. Skupiają się głównie na utworach z nowej płyty artysty
Secret Agent.
Robi się głośno, nawet bardzo, ale nie są to męczące dźwięki, wręcz przeciwnie – uruchamiają pozytywne wibracje.
To muzyka przede wszystkim radosna, niezwykle rytmiczna, w pewnym sensie odurzająca. Porywająca do tańca, albo przynajmniej kołysania się w takt rytmu. Ciekawy paradoks – ci, którzy zakupili tańsze – teoretycznie gorsze miejsca stojące mogli bez problemu oddać się tańcowi, do którego zachęcali ich sami członkowie orkiestry. Ich entuzjazm udzielił się publiczności, widać było, że to, co robią naprawdę sprawia im przyjemność. Publiczności siedzącej pozostał repertuar mniej lub bardziej wyszukanych wystukiwań rytmu.
Każdy członek zespołu to inna osobowość i każdy w trakcie koncertu miał swój popisowy numer. Gwiazda wieczoru – Tony Allen solówek nie potrzebował, jego perkusja nadawała ton każdemu kolejnemu wykonaniu. Jednak po koncercie pozostał niedosyt i częste westchnienia wychodzącej publiczności – szkoda, że tak krótko. Rzeczywiście, niektórzy mocno się rozkręcili. Może zabrakło też odrobiny improwizacji ze strony orkiestry, która wydawała się być mocno zdziwiona tak entuzjastycznym przyjęciem.
Patrząc na atmosferę koncertu i przyjęcie przez warszawską publiczność nigeryjskiego perkusisty fani afrobeatu mogą spać spokojnie. Zdaje się, że niebawem zostaną w pełni usatysfakcjonowani. Chyba nadchodzi ich czas.