Bohater Toma Wilkinsona mówi w jednej ze scen o dwubiegunowych relacjach w wielobiegunowym świecie – i nieświadomie daje definicję thrillera jako takiego, który od zawsze stara się tak poukładać skomplikowaną rzeczywistość, by choćby na czas seansu ułożyła się ona w wygodne – dwubiegunowe właśnie – „my” i „oni”.

Autor widmo pięknie dowodzi, że elegancja nie musi przeszkadzać doniosłości. Film może być i wypolerowany, gładki, zmyślny – i zarazem trafiać w sedno egzystencjalnych lęków o uniwersalnym zasięgu. Bohater McGregora przypomina oczywiście śledczych z Chinatown (1974) i Dziewiątych wrót (1999), ale to, co w tym nowym filmie najbardziej zdumiewa, to jego stylistyczne umiarkowanie. Nie ma fajerwerków, ale bąbelki musują non-stop: Polański to mistrz łączenia dźwięku z obrazem (brawa dla Pawła Edelmana, rzecz jasna).
Kiedy McGregor przyjmuje swe zlecenie na początku, w tle słychać odległe dzwony: ostrzegają, że coś pójdzie źle. Rozmowa z żoną premiera na plaży: jeden reżyserski zabieg wynosi scenę o kilka pięter wyżej (Polański umieszcza w tle błąkającego się, niemego ochroniarza). Kolejny genialny zabieg: wszystkie rozmowy telefoniczne ze swym agentem McGregor odgrywa do kamery sam; Polański nie tnie do innej lokalizacji, by zrobić z obrazu banalną podkładkę dla dochodzącego ze słuchawki dźwięku. To niby takie proste, a jednak zapobiega chwilowemu chociaż przeniesieniu się akcji „gdzie indziej”; poza najbliższe otoczenie McGregora. Klaustrofobia zostanie tym samym spotęgowana.

Tak jak bohater Dziewiątych wrót krążył pośród mrocznych symboli z kart tarota, tak i McGregor ociera się o różne znaczniki, pozostawione w naszym sekularnym świecie przez grecko-rzymską mitologię. Projekt Wilkinsona nazywa się Arkadia; firma chroniąca jego domostwo to „Cyclope Security”, a żona premiera mówi o Jokaście i Pandorze. Nasz bohater zaczyna od lekkiego cynizmu (wywraca oczami, kiedy widzi, że manuskrypt do przeczytania ma aż 600 stron), ale po drodze okazuje się, że nie zgubił sumienia. Finałowy balet karteczki papieru przekazywanej z rąk do rąk jest jednym z najbardziej hipnotyzujących ujęć, jakie widziałem ostatnio w kinie. Natomiast obraz ostatni to absolutny majstersztyk: obojętna ulica i dowód pewnej śmierci fruwający w powietrzu…

Brawo! Brawo! Brawo!



Autor Widmo (Ghost Writer)
scenariusz i reżyseria: Roman Polański
zdjęcia: Paweł Edelman
muzyka: Alexandre Desplat
grają: Ewan McGregor, Pierce Brosnan, Olivia Williams, Kim Cattrall, Tom Wilkinson, Robert Pugh, ames Belushi, Timothy Hutton, Jon Bernthal
czas trwania: 128
kraj: Francja , Niemcy , USA , Wielka Brytania
premiera: 19.02. 2010 (Polska), 11.02. 2010 (Świat)
Forum Film Poland Sp. z o.o.




Michał Oleszczyk – krytyk filmowy, absolwent filmoznawstwa UJ. Publikuje w „Kinie” i na blogu Ostatni fotel po prawej stronie, który otrzymał tytuł Bloga Roku 2009 w kategorii Kultura. Gratulujemy !
Autor książki Gorycz wygnania: Kino Terence’a Daviesa i współautor (z Kubą Mikurdą) wywiadu-rzeki Kino wykolejone: Rozmowy z Guyem Maddinem.