Pozycja wydawnictwa 40 000 Malarzy to przede wszystkim zbiór wywiadów z sześcioma młodymi twórcami – Piotrem Janasem, Przemysławem Mateckim, Jakubem Julianem Ziółkowskim, Tomaszem Kowalskim, Tymkiem Borowskim i Pawłem Śliwińskim. Siódmy wywiad, o odmiennym charakterze, to rozmowa z Hanną Rechowicz na temat związków łączących ją i jej męża, Gabriela, z mieszkającym u nich w połowie XX wieku przez siedem lat Edwardem Krasińskim, tworzącym naówczas w wyraźnie surrealizującej konwencji. Tę główną część książki poprzedza syntetyczny wstęp Agnieszki Taborskiej, mierzący się z trudną i ulotną historią polskiego nadrealizmu, jego związkami z paryskim sercem ruchu, choć w znacznej mierze próbujący uzasadnić fenomen jego niezależności i ideowej odrębności. Tekst buduje więc współczesnemu zjawisku rodzaj symbolicznej podstawy, wskazując na trwające w naszej sztuce często długo niezauważane tendencje.

Przeprowadzone przez Banasiaka wywiady czyta się niezwykle łatwo, autor świetnie wyczuwa temperament swoich rozmówców, prowadząc wymianę opinii ze swobodą, nie dając z początku czytelnikowi poczucia wpisania się w odgórnie założony dyskurs. Mimo iż dzięki temu poszczególne rozmowy zdają się różnić zarówno charakterem, jak i zakresem poruszanej tematyki, kilka zagadnień spaja je w całość, determinując ściśle określony cel publikacji: próbę definicji zjawiska współczesnego nadrealizmu.

Naczelnym ogniwem, które dokonuje tego spojenia jest, co oczywiste, analiza metod pracy, źródła inspiracji i sam proces powstawania obrazów. Banasiak, dzięki swojemu doświadczeniu w praktyce malarskiej, dobrze wyczuwa rządzące malowaniem czynniki, co ułatwia mu poruszanie się po obszarze tak intymnym, jak indywidualny sposób budowania materii dzieła. Pozwala mu to także na wskazanie tych strategii artystycznych, które wyodrębniają „zmęczonych rzeczywistością” z kontekstu współczesnego polskiego malarstwa. Uderzające są więc powtarzające się określenia, którymi rozmówcy Banasiaka starają się ująć swoje działania – dla Janasa są to _smarowanie_, _proste emocje, proste gesty_, dla Śliwińskiego to _miksowanie, tworzenie nowych potraw_, Matecki _po prostu sobie maluje_, a Borowski _neguje planowanie wszystkiego od a do z_. Bez chłodnej kalkulacji, bez obudowywania kontekstem, bez złożonych cytatów, po prostu malarstwo jako spontaniczny proces, malarstwo jako malarstwo. Zmęczeni rzeczywistością konstruują swoje własne światy, wchodzą w to, co w nich samych (Matecki), a rodzące się przy tworzeniu napięcia bliższe są emocjom muzycznym – abstrakcyjnym, lecz poddanych rygorom kompozycji, niż tradycji obrazowej. _Muszę rozjebać całą kulturę wizualną_ – mówi Matecki, w pewien sposób określając separatystyczny charakter „nurtu”.
Czym jest jednak ta zasługująca na „rozjebanie” kultura wizualna? Banasiak umiejętnie naprowadza swoich rozmówców na refleksję nad tendencjami dominującymi w naszej sztuce na przełomie stuleci. Naczelnym punktem odniesienia staje się – co w kontekście postawy krytyka nie wydaje się dziwić – zjawisko sztuki krytycznej, a także, co łatwo wyczuć, od dawna zadomowiony na uczelniach artystycznych „ładnizm”. I bynajmniej nie jest to skutkiem oderwania „zmęczonych” od rzeczywistości artworldu, prostego, jak mogłoby się wydawać, negowania wszystkiego, co dookoła. Wiele wypowiedzi dobitnie świadczy o tym, że są oni często bardzo świadomi przemian, jakie zachodzić muszą na rynku sztuki, dostrzegając proces wyczerpywania się niektórych poetyk czy strategii. _(…) brak nowej nowej sztuki zaangażowanej nie wynika z jakiegoś hedonizmu mojego pokolenia, tylko raczej z jego większej świadomości. Chyba dzisiaj ludzie trochę z tego wyrośli, z takiego prostego myślenia właściwego dla sztuki krytycznej lat 90._ – mówi Borowski. W tym miejscu musi pojawić się pytanie o rzeczywiste źródła „zmęczenia”. Owa rzeczywistość okazuje się raczej rzeczywistością artworldu, a ucieczka młodych malarzy to raczej odejście od konkretnych postaw artystycznych. Takie położenie akcentów skutkuje niebezpiecznym uproszczeniem stosunków panujących w polskiej sztuce współczesnej, w sztuczny sposób wprowadzając ostre podziały. Czy jednak twórczość nowych nadrealistów to „po prostu malowanie”, czy raczej, może nie „chłodna”, ale jednak kalkulacja, oparta na rozpoznaniu warunków polskiej sceny artystycznej i określeniu swojej postawy wobec twórców poprzedniego pokolenia, będącemu często skutkiem, trzeba przyznać, dość powierzchownej oceny? Sprawa nie jest na tyle prosta, by udzielić w tym miejscu jednoznacznej odpowiedzi. Banasiak zdaje się jednak problem ten przemilczać, jakby za wszelką cenę zależało mu na sformułowaniu w miarę koherentnego obrazu, pozbawionego niuansów, słowem, rodzaju manifestacji konkretnych rozwiązań artystycznych młodego pokolenia bez wnikliwej diagnozy realiów.

Staje się to szczególnie wyraźne, gdy odniesiemy się do drugiego naczelnego wątku spajającego poszczególne rozmowy – często podnoszonego problemu relacji malarzy z galeriami i kuratorami, a więc wpisywania się w instytucje świata sztuki – problemu niezwykle interesującego wobec gwałtownej przemiany, jakiej doznał polski rynek z początkiem XXI stulecia, kiedy to proces rozwoju kariery poszczególnych artystów nabrał zabójczego wręcz tempa. Tu również szybko spotykamy się z wyraźną polaryzacją opinii. Z jednej strony, próba ucieczki z pola sztuki, dystansowanie się od rządzących nim mechanizmów (_nie będę zajmował się sztuką, tylko po prostu sobie malował_ – Śliwiński), z drugiej świadome wykorzystanie sytuacji rynkowej i umiejętne wejście w złożony system wystawienniczy. Być może właśnie ten aspekt książki okazać się może najbardziej interesujący: rozmowy z malarzami do pewnego stopnia obnażają pozaartystyczny kontekst funkcjonowania ich twórczości – drogę od mniej do bardziej znaczących galerii, recepcję krytyczną i perspektywy rysujące się przed ludźmi zajmującymi się sztuką, jak przyznają, „zawodowo”. Jednak, ponownie, tylko do pewnego stopnia. Trudno oprzeć się wrażeniu, że zarysowany w rozmowach obraz jest fragmentaryczny i nie oddaje charakteru złożonych procesów, które towarzyszyły rodzącym się karierom poszczególnych artystów. Pobieżnie dyskutowany jest – w większości przypadków – zupełnie niedawny okres edukacji, który dla wielu był momentem pierwszych wyborów determinujących dalszy rozwój (tylko w wypadku Ziółkowskiego proces edukacji staje się jednym z ważnych tematów rozmowy). Sytuacja, w jakiej znaleźli się studenci, skonfrontowani z gwałtownymi przemianami na rynku sztuki, towarzyszącymi pierwszym na taką skalę błyskotliwym karierom artystów (np. członków grupy Ładnie), do pewnego stopnia określić musiała ich postawy artystyczne. W _Zmęczonych rzeczywistością_ problem ten nie zostaje poddany głębszej refleksji, jak gdyby jego analiza groziła zaburzeniem prostego, całościowego obrazu spontanicznego nadrealistycznego zrywu. Milcząco zakłada się naturalność i szczerość procesu kształtowania nowej poetyki, poetyki, która – dodajmy – już zdążyła zadomowić się w pracowniach akademickich, wypełniając korytarze uczelni artystycznych obrazami niebezpiecznie oscylującymi pomiędzy rozwiązaniami „zmęczonych rzeczywistością”.

Przy wnikliwej lekturze monolityczny obraz „zmęczenia rzeczywistością” po prostu się rozpada. Wydaje się, że Banasiak na samym początku założył istnienie nowej poetyki i, wyprzedzając bieg wydarzeń, w nieco sztuczny sposób starał się połączyć sieć zjawisk, przydając wspólny mianownik tendencjom, które tylko na pierwszy rzut oka operować zdają się podobnymi rozwiązaniami. Książka staje się rodzajem manifestu, próbującego przeforsować, z iście awangardowym zacięciem, nowy nurt, z autorem urastającym do rangi patrona. Kończący publikację podsumowujący artykuł _Rzeczywiście, młodzi są nadrealistami_, nie bez przyczyny nawiązujący do zorganizowanej przez CSW w 2002 roku wystawy, tylko zaostrza zarysowane w tekście wywiadów podziały. Świetnie operujący retoryką Banasiak ogłasza „zmęczenie rzeczywistością” _próbą opisu polskiej sceny artystycznej, która u schyłku pierwszej dekady XXI wieku przybrała formę konstelacji cząstkowych narracji_. Opis ten jednak skazany jest na ewidentny subiektywizm, a owe cząstkowe narracje przesłonięte zostają prostym wyznaczeniem linii demarkacyjnej dzielącej świat sztuki na to, co intelektualne, oparte na jednoznacznym projekcie i to, co szczere, spontaniczne, zaczerpnięte z wnętrza. Jednak może współczesne realia polskiej sceny artystycznej, stojącej w obliczu – co Banasiak wielokrotnie podkreślał – nadprodukcji wymagają tak radykalnych i zdecydowanych podziałów? Niewykluczone, że nadszedł moment odszukiwania spójnych narracji, nawet jeśli w sztuczny sposób będą one charakteryzować silnie zatomizowane środowisko. Pozostaje jednak pytanie o trafność samych wyborów i charakter kryteriów, na jakich taki opis miałby się oprzeć.

Zaskakujące, że tak wyczulony niegdyś na niuanse Banasiak, przechodząc do tonu afirmatywnego traci przenikliwość analizy i zbytnio daje się ponieść własnym zdolnościom retorycznym. _Zmęczeni rzeczywistością_ stają się przez to świadectwem „zmęczenia krytyką”, jakby autor trochę na siłę poszukiwał bardziej stabilnego punktu oparcia. Jeśli jednak spróbować odrzucić dominującą nad całością publikacji narrację Jakuba Banasiaka, przekonamy się, że zawarte w książce wywiady pozostają niezwykle cennym zapisem refleksji malarzy młodego pokolenia nad procesem twórczym, mozolnym wpisywaniem się w realia świata artystycznego, a także nad próbą definicji ich własnej działalności, ujęcia w słowa tego, co intuicyjne i intymne. I właśnie z tego względu _Zmęczeni rzeczywistością_ pozostaną bezcenną pozycją nie tylko dla pasjonatów i teoretyków, lecz także dla studentów uczelni artystycznych – książka daje obraz, choć tylko fragmentaryczny, wkraczania w realia sztuki poddanej współcześnie sieci złożonych relacji, w których kariery stają się wypadkową często trudnych do przewidzenia czynników.


_Zmęczeni rzeczywistością_
Jakub Banasiak
Stowarzyszenie 40 000 Malarzy, Warszawa 2009.