Książka Łukasza Rondudy to pierwsze tego typu opracowanie, które zmierza się z tematem awangardowej sztuki lat 70. Co prawda wcześniej pojawiały się inne pozycje, traktujące o tamtych czasach, koncentrowały się jednak na pojedynczych zagadnieniach czy opracowaniu konkretnych indywidualności artystycznych (na przykład _Sztuka krytyczna w Polsce_ Jerzego Trzuskowskiego czy _Refleksja konceptualna w sztuce polskiej”_, publikacje Zofii Kulik czy Ewy Partum). Nie odnosiły się niestety do szerszego kontekstu i nie poruszały wszystkich zagadnień. W innym przypadku, tak jak w książce Andy Rottenberg „_Sztuka w Polsce 1945- 2005_, zagadnienie to traktowane pozostało na zasadzie subiektywnego wyboru, z pominięciem wielu problemów i nazwisk.

Łukasz Ronduda zmierzył się z niełatwym zadaniem opracowania okresu lat 70. Z jednej strony są to czasy nie tak bardzo odległe, a więc zawierające wiele materiałów nieprzesianych przez sito historii, z drugiej strony dodatkową przeszkodą jest cezura stanu wojennego – artyści rozpierzchli się po całym świecie, a część materiałów archiwalnych uległa zniszczeniu. Poza tym sztuka ta, od początków jej poznawania, traktowana była z pogardą jako „pseudoawangarda”. Autor podejmuje się stworzenia definicji pojęcia polskiej neoawangardy. Konstruuje schemat podziału, który daje czytelnikowi możliwość pełnego odczytania tamtego okresu. Podkreślając jej związek ze sztuką światową oraz krytycznie odnosząc się do zarzutów wysuwanych przez przeciwników neoawangardy oczyszcza ją również z zarzutów bycia nie-sztuką

Widać, że koncepcja _Sztuki polskiej lat 70…._ została starannie przemyślana i precyzyjnie opracowana. Patrząc na obszar, po którym porusza się autor, bez wątpienia można stwierdzić, że kontynuuje to, co zapoczątkował wystawą _Raz dwa trzy. Awangarda_, poszerzając analizę zagadnienia sztuki wideo tamtego czasu. Autor we wstępie wyjaśnia, że w pozycji tej skupia się na dwóch sposobach otwarcia się polskiej neowanagardy na rzeczywistość: postesencjalizm i pragmatyzm.
Jednak w samej strukturze książki nie ma jednoznacznego podziału na to, co w sztuce przynależne postesencjalizmowi i na to, co pragmatyczne, z podporządkowaniem odpowiednich twórców i grup artystycznych do właściwego koszyka włącznie. Ronduda nie segreguje, ale miesza i przekłada. Opisując sylwetki artystyczne poszczególnych twórców dopełnia je bardziej złożonymi tematami, takimi jak forma otwarta, soc-art czy Warsztat Formy Filmowej. W publikacji znalazło się nawet miejsce na równie interesujący, a często marginalizowany problem inwigilacji służb bezpieczeństwa (rozdział „Neowangarda w teczkach SB”) - pojawił się zatem niełatwy temat, który czeka ciągle na „przepracowanie”. To, co zwraca uwagę podczas lektury książki, to mocne podkreślenie zjawisk oraz osobowości, które w znaczący sposób wpłynęły na sztukę następnych pokoleń.

Pozycja przyciąga także poprzez nazwisko Piotra Uklańskiego, wymienione już na okładce, zaraz pod nazwiskiem autora. Artysta włączył się w realizację książki poprzez opracowanie „koncepcji wydawniczej” i zaproponował „odkrycie na nowo ‘wizualnej strony’ polskiej sztuki lat siedemdziesiątych” - jak wyjaśnia autor w przedmowie.
Bez wątpienia jest to podejście nowatorskie. Oczywiście zdarza się, że artyście powierza się opiekę nad graficznym opracowaniem pozycji, jednak tym wypadku pierwszy raz dochodzi do sytuacji, kiedy to twórca ma nie tylko połączyć w zgrabną całość tekst i obraz ale również opracować materiał ilustracyjny. Dokumentacja z tamtych czasów bardzo często jest albo słabej jakości albo _postrzegana w kategoriach zimnych, czarno-białych kalamburów intelektualnych” jak określił je w przedmowie Łukasz Ronduda.[1] . Wydawać by się mogło, że „wyciśnięcie” z archiwaliów czegoś nowego i interesującego jest prawie niemożliwe. Uklańskiemu się to jednak udaje. Jego pomysł opiera się na nowym spojrzeniu na dokumentację tamtego czasu. Zrywa on z fotografią jako tylko ilustracją do tekstu. Dobiera je w taki sposób, że zdają się być wręcz niezależne względem słowa pisanego i stanowią alternatywną, wizualną historię. Stają się obrazowym dopowiedzeniem i dookreśleniem każdej z omawianych sylwetek oraz poszczególnego tematu. Nie tłumaczą a komentują. Dodatkowo artysta postanowił przeciwstawić się utartemu patrzeniem na niektóre zdjęcia – ikony tamtych czasów. Poprzez inne kadrowanie zwracają uwagę na inne, do tej pory mało istotne detale.

Podczas lektury książki dwie rzeczy sprawiły mi kłopot. Pierwsza z nich to język, którym operuje Ronduda. Czytając, zastanawiałam się do kogo tak naprawdę ma trafić ta pozycja? Czy ma przybliżyć pojęcie neoawangardy polskiej lat 70. nieco szerszemu gronu niż tylko specjalistom i teoretykom czy ma też być zrozumiana również przez tych, którzy znajdują się pomiędzy tą grupą a nieistniejącym „przeciętnym czytelnikiem”? Poprzez formę z licznymi i skrupulatnymi cytatami oraz „naukowość” języka książce tej bliżej do pierwszej opcji. Uważam to za minus publikacji, która nie będzie w stanie wyjść poza określony krąg odbiorców. Tym samym problem sztuki tego okresu pozostanie ciągle w sferze niezrozumiałych „wygłupów artystycznych”, które trudno jest interpretować jako zjawiska interesujące.

We wstępie brakuje mi nakreślenia ówczesnej sytuacji na polskiej scenie artystycznej. Dopowiedzenie jak wyglądała ówczesna artystyczna mapa Polski czy jak mniej więcej wyglądały relacje między poszczególnymi środowiskami pomogłoby lepiej umiejscowić neowangardę w tamtym okresie i tamtej Polsce. Mam wrażenie, że jest to pewna pułapka, w którą wpadają autorzy mocno zagłębieni w dany temat. Zakładają, że pewne rzeczy są tak oczywiste, że nie wymagają dookreślenia i dlatego zostają pomijane. Z szerzej opracowanym wstępem książkę czytałoby się lepiej i sprawniej. Mógłby on także stać się źródłem, do którego w każdym momencie lektury można powrócić, co dodatkowo wzmocniłoby i podparło skonstruowany przez autora schemat odczytywania sztuki neoawangardowej. Zwłaszcza, że nie ma możliwości zaczerpnięcia tego typu kompleksowej informacji z innych pozycji. Pewne kwestie, które nie zostały wyjaśnione na wstępie, pojawiają się w trakcie lektury. Innym razem autor parokrotnie powraca do tych samych zagadnień, objaśniając je po raz kolejny. Wprowadza to pewien chaos i pozostawia wrażenie powtarzania do znudzenia tego samego.

Książkę można uznać za ważny – i na razie niestety odosobniony – głos w analizie neoawangardy lat 70-tych. Bez wątpienia jest to pozycja wyczerpująca. Nowe ujęcie pewnych zagadnień oraz bogaty materiał fotograficzny sprawiają, że nie jest to tylko suche opracowanie. Warto do niej sięgnąć nie tylko po to, by dopełnić wiedzę o tamtym okresie ale także po to, by potraktować ją jako punkt wyjścia do analizy i zrozumienia rozwoju późniejszych wydarzeń artystycznych.

[1] Ł. Ronduda, Sztuka polska lat 70. Awangarda, Warszawa 2009, przedmowa.


_Sztuka polska lat 70. Awangarda_
Łukasz Ronduda
Koncepcja wydawnicza: Piotr Uklański
CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa 2009








« powrót