nastrój u większości siada
Kurt Tucholsky, przeł. Marcin Miłkowski
Lęki moje częściowo znalazły potwierdzenie. Jeżeli komuś udało się aż do tej pory, mimo zalewu alarmistycznych artykułów o światowej ekonomii i iście symbolicznego zmniejszenia gramatury Snickersów, zachować dobre samopoczucie, to Przewodnik gwałtownie je pogorszy. Sama książka jest zbiorem takich właśnie alarmistycznych esejów znanych ekonomistów, wzbogaconym o różne perełki, jak cytowany wiersz Kurta Tucholsky’ego, list Frédérica Beigbedera i wyimki z przesłuchania Alana Greenspana przed Kongresem. Już na pierwszych stronach, w redakcyjnym wprowadzeniu, Sławomir Sierakowski stawia sprawę jasno: winę za kryzys ponoszą neoliberałowie, uzdrowienie może nastąpić tylko pod warunkiem, że nareszcie uświadomimy sobie, jak silnie zostaliśmy odurzeni ich „ideologicznym opium”. Jeżeli do tej pory nie zauważyliśmy, jak fatalne w skutkach może być działanie owego narkotyku – a Sierakowski przywołuje znane już przestrogi słynnych krytyków „wymuszanych neoliberalnych recept” i „manipulacji uczniów Friedmana” w osobach Josepha Stiglitza (jednego z publikowanych w Przewodniku autorów) oraz Naomi Klein – to trzeba przyznać, że zwłaszcza dwie pierwsze części książki, poświęcone diagnozom i genezie kryzysu, mogą wywrzeć na nas niemałe wrażenie.
Nie zamierzam oczywiście zarzucać wydawnictwu Krytyki Politycznej, że naświetla problem jednostronnie i z określonym ideologicznym przekazem, bo byłoby to polemizowanie z samym celem tej książki, której wyrazistość jest zresztą jej wielką zaletą. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że (neo)liberałowie poddawani są tu manipulacji analogicznej do tej, którą zarzucała im Klein. W słynnej Doktrynie szoku Klein opisuje, między innymi, jak liberałowie niecnie wykorzystują tytułowy szok, który wywołują różnego rodzaju katastrofy, by w zamieszaniu przeforsować swoje polityczne i ekonomiczne idee (przykładem jest huragan Katrina i propozycja samego Friedmana, jeszcze wówczas żyjącego, by zamiast szkół publicznych odbudowywać prywatne).
Przy całej demonstracyjnej trosce o dalsze losy ekonomii, zwłaszcza zaś o zwykłych ludzi, czyli „Main Street”, która musi dziś zapłacić za hulanki „Wall Street”, kryzys jest dla wielu antyliberałów powodem do złośliwej satysfakcji. Redakcja oczywiście z nadziejami na „ostateczną katastrofę kapitalizmu” zupełnie się nie kryje i nie zamierza udawać, że kryzys nie jest jej niejako na rękę. Zgodnie z niemodnymi już kryteriami Poppera, wystąpienie kryzysu można bowiem interpretować dwojako. Po pierwsze, możemy uznać go za swoistą falsyfikację liberalnej teorii ekonomicznej, ponieważ wbrew liberałom a zgodnie z tym, co twierdził wyraźnie gloryfikowany przez niektórych autorów esejów zamieszczonych w Przewodniku, a także przez samego Sierakowskiego John Maynard Keynes, wystąpienie kryzysu dowodzi, że rynek jednak nie ma wbudowanego niezawodnego mechanizmu, który by go regulował. Zamiast niewidzialnej ręki rynku zadziałała jakaś niewidzialna równia pochyła, po której stoczyliśmy się w katastrofę. Po drugie, możemy naturalnie upierać się, że liberalna teoria kryzys w jakimś sensie przewidywała, ale wówczas łatwo będzie zarzucić jej „obrotowy” (w Popperowskim sensie) charakter. Gdyby liberałowie uparli się, że żadnego
”szoku” nie doznali, a kryzys jest zwykłym etapem rozwoju gospodarki (zgodnie z ideą „to nie tragedia, to szansa”), to oznaczałoby, że ich teoria przewiduje wszystko, czyli jest w istocie bezwartościowa. Obrona liberałów przy takim postawieniu sprawy jest więc dość karkołomnym zadaniem. Kusi pomysł, by zwalić winę na kogoś innego, ale trzeba przyznać, że materiał dowodowy dostarczony przez wielu autorów z Przewodnika jest bardzo niepokojący.
Znakomite są bowiem „otwierające oczy” pierwsze dwie części wyboru. Teksty polskich ekonomistów i publicystów (m. in. Piotra Kuczyńskiego, Jacka Żakowskiego i Tadeusza Kowalika) w sposób zrozumiały wyjaśnią mechanizmy kryzysu nawet osobom, które do tej pory interesowały się ekonomią nieco platonicznie i dopiero ów nieszczęsny Snickers skłonił je do namysłu nad kulejącą kondycją gospodarki. Roztoczą nam przed oczami ponurą wizję, w której brak regulacji na amerykańskim rynku kredytów, niepohamowany rozwój rynku derywatów i bezwzględne praktyki magnatów ekonomicznych doprowadziły do paradoksalnej sytuacji, w której wąska grupa oligarchów zarobiła krocie na gigantycznej bańce, za którą zwykli kredytobiorcy muszą teraz zapłacić, a państwo – czyli znów szarzy podatnicy – zainterweniuje dopiero po to, by wesprzeć właśnie ową wąską grupę. Co gorsza, zamieszczone w części drugiej artykuły jeszcze sprzed kryzysu (autorstwa między innymi Deana Bakera i Roberta Brennera) uświadomią nam, że wszystko to było do przewidzenia, że ekonomiści wprawdzie nie przeoczyli sygnałów alarmowych ale nikt na ich ostrzeżenia nie zareagował. W dodatku liberałowie okazali się nienauczalni: mieliśmy już przecież w ostatnich latach do czynienia z podobnymi bańkami, szczególnie z tą na rynku internetowym. Można odnieść wrażenie, że nawet Tucholsky w tak aktualnym, że brzmi to zarazem gorzko i zabawnie wierszu z 1930 roku przestrzegał nas, byśmy nie kroczyli drogą ku zagładzie. Na koniec wreszcie, gdy już naczytaliśmy się o liberalnych błędach i wypaczeniach, czeka nas fragment najbardziej chyba przygnębiający: aneks II a w nim trochę wykrętne a trochę potulne zeznania Greenspana przed Kongresem, zatytułowane wymownie „Moja ideologia była błędna”.
Nie można odmówić Przewodnikowi świetnej dramaturgii. Napięcie spada jednak gwałtownie w ostatniej, konstruktywnej części, gdzie przedstawiane są nieszczęsnym, zszokowanym liberałom propozycje nie do odrzucenia. Mocne postulaty re-regulacji rynku, zarówno na skalę krajową jak i międzynarodową, momentami brzmią ogólnikowo, a momentami także życzeniowo i tu może szczególnie odczuwa się brak realnej dyskusji z tym, co liberałowie mogliby mieć do powiedzenia. Czytelnik Przewodnika powinien już być przekonany, że wszelkie ich idee są doszczętnie skompromitowane, a jeśli jeszcze nie został, to na deser poczytać może III aneks z wprowadzeniem do keynesizmu.
Liberałowie miażdżeni są bezlitośnie, co, jak już wspomniałam, w tym wydawnictwie ani nie dziwi ani nie powinno budzić sprzeciwu. Cokolwiek by nie robili, zawsze robią to źle. Nawet, gdy Žižek pisze o oporze konserwatystów przeciwko planowi Paulsona zakładającemu państwową pomoc dla padających molochów, natychmiast przechodzi do drwin z liberałów, którzy socjalizm dopuszczają wówczas, gdy chcą pomóc bogatym. Nawet gdy stwierdza się, że obecny kryzys jest w pewnym stopniu wynikiem państwowego interwencjonizmu (wymuszonego przez poprzednie kryzysy „przepowiadające”), wciąż nie widać nawet śladu chęci, by wysłuchać tych, którzy interwencjonizm mogliby skrytykować najdobitniej.
Przeczytałam Przewodnik z ogromną ciekawością, a także stosowną bojaźnią i drżeniem. Polecam przestudiowanie tej naprawdę dobrze i ciekawie zredagowanej książki każdemu liberałowi-kapitaliście. Ostrzegam go jednak, by nie poddał się zbyt łatwo szokowi, o który Krytyka Polityczna pragnie go przyprawić. Jak z pewnością zgodziłaby się sama Naomi Klein, roztrzęsieni po katastrofie zbyt łatwo możemy podjąć pochopne decyzje.
Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2009