Wydawnictwo Czarne zafundowało czytelnikom prawdziwą literacką ucztę. Trzynaście tekstów o Morzu Czarnym i ludziach żyjących od wieków na jego brzegach jest niezwykłą podróżą przez historię, mity, opowieści o indywidualnych losach, narodowych lękach oraz próbach oswojenia nieprzeniknionego akwenu. Dlaczego nieprzeniknionego? Jego wody w jakiś cudowny sposób nieustannie się odmieniają tak, że raz wydają się sprzyjać życiu, a za chwilę odsłaniają śmiercionośną głębię. Niektórzy tęsknią do jego wybrzeży, dla innych są one miejscem wygnania i cierpienia.
_Odessa transfer_ pozwala spojrzeć na region Morza Czarnego z co najmniej trzynastu punktów widzenia. Trudno nazwać ją zbiorem tekstów, z pewnością byłoby to krzywdzące. Autorzy przy współpracy z redaktorkami zadbali o to, by kilkanaście reportaży zrosło się w jedną opowieść, a czytelnik otrzymał dzięki temu spójną, paradoksalnie, wizję sprzeczności. Co je konstytuuje?

Primo: wielokulturowość, na dodatek w dwu uzupełniających się wersjach. Pierwsza związana jest z opisywanym w książce przenikaniem się tradycji różnych kultur, co doprowadzało do tak ciekawych rezultatów jak na przykład powstająca na wygnaniu twórczość łacińskiego poety barbarzyńców – Publiusza Owidiusza Nazona.
Druga – z samymi autorami, których kraje pochodzenia – między innymi Bułgaria, Gruzja, Rumunia, Grecja, Ukraina – wpływają na ich sposób widzenia Morza Czarnego i jego historii.
Niestety w przeszłości tego regionu zdarzały się momenty, w których dochodzono do wniosku, że symbiotyczne współistnienie różnych tradycji nie niesie ze sobą niczego pozytywnego, wręcz przeciwnie, szkodzi. Kończyło się to przeważnie wygnaniem lub eksterminacją niewygodnej grupy etnicznej.

Secundo: jednoczesne współistnienie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, czyli w zasadzie wieczna teraźniejszość. Zawsze jest tak samo, czyli, i tu kolejny paradoks, równie nieprzewidywalnie. Nieustannie zmieniają się gospodarze regionu lub najeźdźcy. Nieustannie trwała tu walka o strefy wpływów, a wojna rosyjsko-gruzińska z 2008 roku dobitnie pokazała, że trwa nadal.

Tertio: wybrzeża Morza Czarnego jako kwintesencja południa dla ludów północy. Rosja strzegła Krymu i swoich południowych wybrzeży, ponieważ zaspokajały potrzebę poczucia dobrobytu, a nawet luksusu: tam można było stawiać rezydencję w otoczeniu bujnej roślinności, ogrzewać się leniwie w promieniach słońca, zażywać kąpieli w ciepłym morzu. Człowiek północy zrzucał ciężkie futra, mógł zapomnieć o konieczności zdobycia opału i zajadać się świeżymi owocami. Ale, ale, takie atrakcje tylko dla wybranych, szczególnie w czasie panowania na tych terenach Związku Radzieckiego.
To tylko część z tematów poruszanych w _Odessie transfer_. A oprócz bogactwa tematycznego są i inne niespodzianki, powiedzmy, gatunkowe. Choć podtytuł przekonuje czytelnika, że będzie miał do czynienia z reportażami, nie jest to do końca prawda. Obok klasycznego, bardzo ciekawego reportażu (Katja Petrowskaja) jest też w książce kilka dobrych esejów (Takis Theodoropoulos, Aka Morchiladze, Mircea Cărtărescu), opowiadanie (Katja Lange-Müller), a nawet coś z liryki (Nicoleta Esinencu).

Moim zdaniem to zbiór bardzo dobry, choć oczywiście, jak w przypadku każdego zbioru, teksty w nim zamieszczone są różnego poziomu, jednak ostatecznie nie wpływa to na wysoką jakość tej naprawdę godnej polecenia publikacji. Jak dla mnie lektura obowiązkowa.


_Odessa transfer. Reportaże znad Morza Czarnego_
Antologia esejów
Czarne 2009








« powrót