Tłem większości wydarzeń jest życie prywatnej niemieckiej szkoły „Bloch”, gdzie odnajdziemy dwie inne, bardzo ważne dla przebiegu akcji postacie nauczycieli – Höfiego oraz (nomen omen) Smutka. To również symbole. Höfi – charyzmatyczny nauczyciel historii, wątpiący w jej sensowność, jest jednym z wielu głosów, diagnozujących dzisiejszy kryzys nauk humanistycznych. Bo jak poważnie traktować dyscyplinę, której jedynym narzędziem poznania jest sofistyka? Nikt nie ma już złudzeń co do istnienia dostępnej wszystkim jednej prawdy. To anachroniczny sentyment, który można włożyć między bajki. Drugi ze wspomnianych belfrów to Polak, który za czasów PRL-u wystarał się o azyl za zachodnią granicą. Tu poznał przyszłą żonę (również Polkę) oraz znalazł pracę w charakterze nauczyciela języka niemieckiego i wuefu. Smutek – czytelnik poezji moralistycznej Zbigniewa Herberta – jest figurą odchodzącego pokolenia, przyjdzie mu zapłacić wysoką cenę za idealistyczne przekonania na temat natury człowieka i moralności. W konfrontacji z nikczemnym światem, pozbawionym wartości pozytywnych, takich jak wzajemna życzliwość, dobroć, szacunek czy zaufanie, brakuje obiektywnych argumentów, które zdołałyby uchronić poczciwą wiarę Smutka.
Tak wkraczamy na właściwy grunt powieści. Jedyną formą bytu, jakiej doświadczają młodzi bohaterowie jest rzeczywistość gry. I nie chodzi bynajmniej o wirtualny świat, wykreowany na ekranie komputera, ale o status relacji międzyludzkich. Wychowankowie Nietzschego doskonale zdają sobie sprawę, że silniejszy rządzi słabszym, w związku z czym los lub przeznaczenie jest niczym innym jak efektem woli. Alev, pozbawiony jakichkolwiek skrupułów, dla potwierdzenia słuszności wypracowanych koncepcji, opracowuje intrygę, w celu przyznania sobie rangi Stwórcy. Skoro kontakt z transcendencją jest niemożliwy, a dobro i zło są jakością nierozerwalną, człowiek uosabia syntezę Boga i szatana. Uczeń na ofiarę obiera Smutka, wikłając go w niebezpieczną zabawę. Nauczyciel zostaje zmuszony do cotygodniowego powtarzania aktu seksualnego w szkolnej sali gimnastycznej z... 14-letnią Adą, swoją uczennicą. Każdy stosunek jest rejestrowany przez aparat fotograficzny Aleva, a następnie umieszczany na szkolnym serwerze (zabezpieczonym hasłem). W ten sposób 17-latek zyskuje nad Smutkiem władzę, czyniąc się depozytariuszem tajemnicy. Na czym polega gra? Chodzi o uświadomienie nauczycielowi możliwych sankcji, jakie grożą za popełnione przestępstwo. One staną się zasadniczym punktem odniesienia dla jego dalszych działań. Paradoksalnie, będzie miał wolną wolę i wszystkie decyzje, które podejmie będą odtąd – zgodnie z teorią Aleva – całkowicie świadome, co uczyni go odpowiedzialnym za własne człowieczeństwo. Nastolatek dochodzi do podobnych wniosków, dokonując transpozycji wzorca, zaczerpniętego z Biblii w rzeczywistość gry: surowy Bóg (Alev) obdarza człowieka (Smutka) wolnością, pozwalając mu decydować o sobie. Nakłada na niego jednak również groźbę kary (w przypadku łamania ustalonych reguł). Odrzucenie najwyższej instancji (dumna rezygnacja z uczestnictwa w intrydze Aleva) będzie równoznaczne ze skazaniem siebie na potępienie (klęska osobista Smutka). Na drodze katolickiej łaski (wyznaczonych przez nastolatka zasad) człowiek powróci na łono Boga („ja” Aleva-Stwórcy zyska potwierdzenie). Oto wyrafinowane reguły Instynktu gry.
Powieść zanurzona jest w XX-wiecznej tradycji literackiej. Poza wielokrotnym przywoływaniem Człowieka bez właściwości (nawet przepisywaniem jego fragmentów), powracają echa intelektualnych walk Naphty i Settembriniego o duszę Hansa Castorpa. Tyle, że tutaj nikt już nie wierzy w celowość jakiejkolwiek ideologii, a dyskusjom brak tej żarliwości, która kierowała bohaterami powieści Manna. Na marginesie podrzucony zostaje też tytuł jednej z najbardziej znanych na świecie powieści Nabokova – Ada albo Żar, co poprzez postać tytułowej dziewczyny, wchodzącej w życie miłosno-erotyczne (nie bezzasadne jest również skojarzenie z Lolitą) odsyła nas do imienia bohaterki Instynktu gry. Jakby tego było mało autorka cytuje nawet samą siebie, przytaczając fragment wcześniejszej powieści – Orłów i aniołów (to znamienne dla powracających obsesji tematycznych w jej pisarstwie).
Juli Zeh, z wykształcenia prawnik, zastanawia się nad rolą i zasadnością systemu sądownictwa w rzeczywistości, gdzie prawda oraz moralność są poddane wyłącznie pragmatyzmowi, służą osiągnięciu konkretnego celu. Powieść wieńczy mowa Ady w sądzie – wygłoszone z najwyższą retoryczną sprawnością wyznanie niewiary przedstawicielki pokolenia No-thing, wyciągającej wnioski z ogólnego odczarowania świata i rozmazanego wizerunku człowieka w czasach postideologicznych. Wtedy padają słowa: Jesteśmy znużeni banalnymi i małostkowymi regulacjami, które pod groźbą kary zmuszają nas do tego, byśmy przykręcali światło do roweru, powstrzymywali się od palenia do szesnastego roku życia i stawiali samochody za dwa euro za godzinę na prostokącie (...). Nie pasujemy już do tego państwa, wyprzedziliśmy ten system (…). Osaczeni przez wilki, błąkamy się po niezamieszkanych obszarach, a przy tym wszystkim gryzie nas po łydkach owczarek notorycznego, pozbawionego sensu obowiązku. Tym owczarkiem, Wysoki Sądzie, jest między innymi pani.
Lektura Instynktu gry przypomina oczekiwanie na detonację ładunku, który został podłożony u fundamentów znanego nam świata. Umierają kolejno: Bóg, nieśmiertelna dusza, prawda. Pojawia się pytanie: czy coś przetrwało? Autorka subtelnie daje do zrozumienia, że ostatnią wartością, która zdoła ocalić człowieka i wyrwać go z pogrążenia w nicości jest drugi człowiek i jego uczucie. Najlepiej wyraża to tragiczna postać historyka Höfiego, który samobójstwem (spowodowanym śmiercią żony) poświadczy wygłoszoną przez siebie prawdę: Dwoje ludzi, którzy ręka w rękę idą przez życie, każde wzdłuż swojej linii, tworzą razem czworonoga i nie upadną, chociażby wiedzieli o przepaści, znajdującej się pod ich nogami. Juli Zeh, ukazując głębię otchłani, napisała powieść, wobec której nie sposób pozostać obojętnym. To właściwość wielkiej literatury.
Instynkt gry
Juli Zeh
WAB
2007