Dzięki pomocy firmy Jones Lang Lasalle – zajmującej się wynajmem nieruchomości komercyjnych oraz Ognisku Praga im K. Lisieckiego "Dziadka", przy ul. Środkowej 9. zorganizowano warsztaty dla dzieci. W projekcie "Akademia Pstryk wzięło udział 11 dzieci w wieku 8-15 lat. Mali uczestnicy warsztatów to mieszkańcy najuboższej części Pragi Północ. Akademia Pstryk dała im niepowtarzalną okazję wzięcia udziału w tak profesjonalnym przedsięwzięciu. Działania Akademii dotykają bardzo złożonego problemu społecznego. Czy zajęcia fotografii otworkowej mogą być terapeutyczne? Czy taka terapia może okazać się skuteczna? Bez wątpienia jest to terapia poprzez dawanie możliwości działania. Akademia Pstryk pokazuje dzieciakom, że mogą.
Opisując działania „Akademii Pstryk”, angażującej dzieci z ognisk wychowawczych warszawskiej Pragi, „wchodzę” w obręb miejskiej limes; sfery granicznej. Dokona się w niej swoisty rytuał przejścia ritte de passage. Czy dzieci dotknięte problemem wykluczenia społecznego wejdą do pełnowartościowego strumienia życia społecznego? Rytuał dokona się na widoku publicznym, a więc zgodnie z tradycją epoki romantycznej. Choć przyjmuje się, że w porządku ponowoczesnym Zachodu liminalność zostaje rozbita, dzielnice warszawskiej Pragi wciąż nadają swoim mieszkańcom stygmat, a dzieciństwo jest czasem, który kształtuje do bycia niewolnikiem przeznaczenia, ślepą uliczką, która wyrabia w dzieciach postawę pasywną: oczekiwanie co świat im da połączone z niechęcią do tego, by dawać światu cokolwiek od siebie.
Sztuka zaangażowana, sprawność i talent
Relacja twórca-odbiorca uległa szczególnemu przewartościowaniu i przemianom w czasach nazywanych przez badaczy życia społecznego ponowoczesnością. Przemiany wspólnoty międzyludzkiej, kryzys "ja" skazanego na przekaz "zapośredniczony" ery medialnej, to tylko niektóre symptomy teraźniejszości. Przekaz medialny pustoszy społeczeństwo i zarazem stwarza nowe możliwości. Zubaża sferę kontaktów bezpośrednich. Stąd może zwrot ku sytuacji "face to face" w sztuce, dążenie do wniknięcia w przestrzeń życia "zwykłych ludzi". Przekaz medialny daje za to szansę na zaistnienia w zbiorowej, popkulturowej świadomości niemal każdemu. Nie status społeczny, czy odpowiedni kapitał symboliczny (określenie Pierrea Bourdieu.) jaki wnosi się do tej kultury ale siła przebicia decydują o sukcesie bohaterów jednego dnia. Wciąż obowiązuje tu maksyma Andy’ego Warhola : Każdy ma swoje 5 minut.
Uczestnicy warsztatów widzą, że mają wpływ na swoje życie, że posługując się niedrogimi przedmiotami mogą zrobić coś efektownego. Aparaty otworkowe to narzędzia do radzenia sobie z pasywnością, brakiem zainteresowań. Po takim doświadczeniu dzieciaki mają zapał do dalszych działań. Czy go wykorzystają, zależy już od nich.
Jednostka sama dla siebie jest odniesieniem. Przykładem na to może być przedstawiona przez Lacana w _Le stade du miroir_ geneza ludzkiego Ja, dla którego pierwowzór stanowi odbicie siebie-ciała w lustrze. Lacan opisuje dziecko, które spoglądając na swe odbicie w lustrze w pewnym sensie rodzi się jako Ja – jako wyniesiona ponad świat przyrody ludzka jednostka, zyskująca poczucie trwałości odniesienia do siebie jako ciała. Z rozczłonkowanego proto-podmiotu przeobraża się w Ja-ciało, wynurza się z chaosu poszczególnych członków własnego organizmu i zmysłów jako idealna forma, która jest już po stronie świata społeczeństwa i kultury.[2] Dalej, tak świadoma jednostka nabywa „jaźń odzwierciedloną” (termin F.
Fotografia otworkowa to proces, który pokazuje, że jak się chce to wszystko można, nawet wykonać zdjęcie tekturowym pudełkiem. To jest pewnego rodzaju gra symbolami – opowiada artystka prowadząca projekt „Akademia Pstryk” Marta Kotlarska – te projekty to był proces, eksperyment, one wpisują się w nurt obecny od lat sześćdziesiątych w kulturze popularnej na Zachodzie; „community arts”. To były działania nastawione na osiągniecie pewnej zmiany społecznej za pomocą starannie zaplanowanych działań. Autor był wspólny – bo żadne zdjęcie nie zaistniałoby bez pracy całej grupy, oraz dlatego że nie ma osoby jednostkowej, któr naciska migawkę. W przypadku pudełka otwiera się otworek i to także najczęściej dzieci robiły grupowo. Obraz jest bardzo mocno zdeterminowany przez technikę, której użyliśmy, papier kolorowy, włożony do „camera obscura”.
Sztuka zaangażowana jest często wehikułem idei społecznych (określenie Josepha Beuysa[6]), niektórzy rozumieją ją jako synonim sztuki politycznej po prostu. Zyskuje zatem sens poprzez związek z postawą artysty.
Fantazja. Prezentacja jest nagrodą
Odwołanie się do twórczej wyobraźni dzieci, zaangażowanie ich w projekt oznacza uczenie ich przez doświadczenie. Poruszenie dziecięcej wyobraźni ma tu bardzo duże znaczenie. Dzieci z najuboższych dzielnic Pragi żyją według zasady natychmiastowej gratyfikacji: „Tylko to jest realne, co mogę mieć zaraz”. Nie mają pasji. Nie potrafią osiągać celów. Brak dostępu do atrakcyjnych zajęć dodatkowych oraz umiejętności aktywnego, pozytywnego zaistnienia i uczestniczenia w życiu społecznym uniemożliwia im wszechstronny rozwój. Umieją reagować interwencyjnie, doraźnie, ale myślenie i działanie długofalowe jest im całkowicie obce. Największym problemem w ich środowisku jest to, że brak umiejętności aktywnego uczestniczenia w życiu społecznym oraz brak możliwości poszerzania wiedzy o świecie i rozwijania zainteresowań, w przyszłości spowoduje ich marginalizację, zmniejszy szanse na rynku pracy, najprawdopodobniej powielą schemat otoczenia, w którym dorastają. Wyrosną na kolejnych biernych petentów, uzależnionych od świadczeń opieki społecznej.
Idea projektu powstała przypadkowo w 2004 r. Pomysłodawczyni wraz z dwiema znajomymi z wrocławskiej ASP prowadziła warsztaty fotografii otworkowej dla dzieciaków z Centrum Samotnej Matki z Dzieckiem Markot "Bajka" w Warszawie. Fotografia otworkowa wydała się najciekawszym pomysłem na dotarcie do adeptów. Dzieci miały zrobić aparaty fotograficzne z pudełek od butów i sfotografować otaczający je świat. Warsztaty w Markocie pokazały, że fotografia otworkowa może stanowić pretekst do wciągającej i skutecznej pracy z dziećmi. Zdjęcia dzieciaków zostały zaprezentowane na wystawie w Galerii Mokotów – wejście w przestrzeń publiczną ma tu charakter symboliczny i przełomowy
Cały projekt został tak skonstruowany, żeby dzieciaki zobaczyły, że mogą wiele. Zwłaszcza obecność w mediach dała im poczucie mocy. Chodziło o to, żeby dzieci były nagradzane za talent i pracę. A nie za to, że pochodzą z najbiedniejszej dzielnicy Pragi – podkreśla Marta Kotlarska. – Za to, że się starają i osiągają cele.
Po warsztatach zrodziła się idea utworzenia stowarzyszenia, które zajęłoby się propagowaniem idei społeczeństwa aktywnego i wprowadzało ją w życie. Następnym działaniem, już jako stowarzyszenia „Akademia Pstryk” (2006 r.), było zorganizowanie warsztatów na Pradze. – Chciałyśmy wdrożyć atrakcyjne zajęcia dodatkowe dla grupy 12 dzieci, które przychodzą do ogniska „Dziadka” Lisieckiego, a tym samym, dać im możliwość publicznego pokazania swoich umiejętności - opowiada Marta Kotlarska. Pod hasłem zwiększenia szans rozwoju dwunastu dzieci w wieku 8-18 lat biorących udział w działaniach, ruszyły warsztaty, w ramach, których dzieci samodzielnie wykonały własne aparaty otworkowe oraz scenografię do warszawskiej legendy o Warsie i Sawie, a następnie zdjęciowe ilustracje do tejże legendy.
Dalszy harmonogram działań był napięty. W maju 2006 r. w Galerii Nizio (ul. Inżynierska 3/4 Warszawa) odbyła się wystawa prac powstałych w ferie zimowe w ramach projektu Wars i Sawa. Na wernisaż zostały zaproszone osoby z Urzędu Dzielnicy Praga Północ oraz z działów marketingu wybranych firm. Wernisaż uświetnił także pokaz akrobatyczny w wykonaniu dzieci z ogniska Praga. W czerwcu 2006, w hali namiotowej przed wejściem do PKiN od strony ul. Marszałkowskiej, dzieci prezentowały swoje umiejętności na Pikniku Internatów, realizowanym w ramach imprezy „Warsaw is Trendy” – miały tam własne stoisko, wystawa ich prac była prezentowana w namiocie Pikniku. Dzieci wykonywały także zdjęcia – portrety zainteresowanym osobom, które potem były dostępne na stronie www.akademiapstryk.pl oraz na stronie Urzędu Miasta Warszawy . Na Dworcu Centralnym odbył się wernisaż wystawy Wars i Sawa połączony z wydarzeniem, w ramach którego dzieci z Ogniska Praga uczyły inne dzieci robić zdjęcia metodą otworkową. Na ekranach plazmowych w hali głównej Dworca Centralnego puszczono multimedialną prezentację działań Akademii Pstryk. Co więcej, na Dworcu Centralnym, w Galerii Intercity zaistniała wystawa 18 prac powstałych w ferie zimowe, w ramach projektu Wars i Sawa. Rozpoczęła się także internetowa aukcja prac wykonanych przez dzieci, z której dochód został przeznaczony na kolejny projekt Akademii Pstryk w Ognisku Praga. Kolejnym punktem programu była lipcowa kampania billboardowa w Warszawie, oraz wystawa prac z Warsa i Sawy na stacji metro Świętokrzyska i Wilanowska.
Czy dokonała się przemiana społeczna? Najwięcej zmieniło się wśród dzieci. Jeden z chłopców zaczął się lepiej uczyć, jedna dziewczynka dostała stypendium w szkole społecznej, inna jest teraz w Londynie, gdzie uczy się i pracuje jako baby sitter. Do ludzi postronnych dotarło czym jest fotografia otworkowa. Ona sama zaczęła być modna. Można więc mówić o paśmie drobnych sukcesów. Dzieci przekonały się, że są częścią społeczeństwa i mogą w nim działać. Terapia odbywająca się na powierzchownym poziomie, pokazuje, że istnieją narzędzia dzięki którym można zrobić coś, co zyska społeczną aprobatę. To szczytna pracą u podstaw, która wskazuje dzieciom pewną drogę, ale jest tylko początkiem drogi.
„Symboliczne spojrzenie”fotografii
Camera obscura stanowi pierwowzór aparatu fotograficznego. Uzyskiwany obraz jest miękki, zamazany, posiada nieskończoną głębię ostrości, łagodne kontrasty. Wiąże się nieodłącznie z fotografią artystyczną. Historia fotografii otworkowej jest bardzo długa. Ten typ rejestracji obrazu wykorzystywał m.in. Johann Wolfgang Goethe w swoich podróżach. Jego fotografie otworkowe wkraczały w metafizykę. Delikatne formy nie ukażą szczegółów obiektów, które chwytają. Raczej nadają im dystans, tak jakby ujmowały rzeczy przez pryzmat ludzkich uczuć, delikatnych wewnętrznych przeżyć i doznań.
Fotografię – medium unieruchomienia – postrzegano początkowo jako coś, co pociąga za sobą „uśmiercenie” żywego ciała podobne do promieni Roentgena, które pojmowano jako coś, co bezpośrednio ujawnia „wnętrze” ciała (szkielet). Wystarczy przypomnieć sobie, jak pod koniec minionego stulecia media przedstawiały odkrycie przez Roentgena promieni nazwanych jego imieniem: panowało wówczas przekonanie, że promienie Roentgena pozwolą nam zobaczyć żywą jeszcze osobę, „jak gdyby była już martwa”, zredukowaną jedynie do szkieletu (przekonaniu temu towarzyszyło oczywiście teologiczne pojęcie „vanitas”: dzięki aparatowi Roentgena możemy zobaczyć „to czym naprawdę jesteśmy” wobec wieczności (…) Mamy tu do czynienia z negatywnym związkiem między widzialnością i ruchem. Lacanowskim pojęciem lustrzanego odbicia, które unieruchamia ruch, tak jak zacięta w projektorze taśma filmowa: tylko nieruchomość daje trwałe, widzialne istnienie. W przeciwieństwie do ludzi, niektóre zwierzęta postrzegają jedynie przedmioty ruchome, tym samym nie są w stanie zobaczyć nas, gdy jesteśmy zupełnie nieruchomi – mamy tu do czynienia z opozycją między przedsymbolicznym, rzeczywistym życiem, które dostrzega tylko ruch, a symbolizowanym spojrzeniem, które może dostrzec jedynie „zmartwiałe”, skamieniałe przedmioty.[7] Idąc dalej tymi tropem tych metafor, dojdziemy do kwestii niewidzialnych ludzi, członków społeczeństwa. Grup narażonych na marginalizację lub już wykluczonych. Fotografia, wykorzystana w projekcie jako medium „unieruchamiające”, przywróciła dzieciom z Pragi widoczność, uświadomiła społeczeństwu ich sytuację i drzemiące w nich możliwości - poprzez „zabieg unieruchomienia”, przykucia choć na chwilę uwagi do ich „otworków”, obrazków. Natomiast same dzieci nie zaczęły patrzeć na świat inaczej poprzez robienie „otworków”. Secyfika zdjęć robionych pudełkami nie polega na tym, że zaczyna się świat kadrować, analizować w kwestii barw. Nie ma dystansu do fotografowanego świata. Aparat otworkowy jest raczej przedmiotem – partnerem w happeningu.
Działalność Akademii Pstryk rozwija się nadal. Ostatni projekt to Romska Książka Bumburumbum, realizowany w Londynie. Podczas obchodów Weekendu Uchodźcy (06.2009 r.) Akademia zorganizowała interaktywną ekspozycję. Prezentowała ona książkę opartą na cygańskiej legendzie i ilustrowaną fotografią otworkową, powstałą w trakcie wielu warsztatów. Cyganie biorący udział w performansie pochodzili głównie ze wschodniego Londynu. Kolejny raz przewija się więc motyw mniejszości, marginalizacji, „społecznej niewidoczności”.
Projekty tego typu stają się coraz popularniejsze. Przykład kolejny to Projekt Archipelag (2001-2002) przeprowadzony wśród młodzieży z post PGRowskiej wsi Piotrowiec. Poprzez warsztaty teatralne, a potem znacznie skuteczniejsze warsztaty sztuki walki-tańca capoeiry, Dominika Rembelska, animatorka capoeiry z warszawskiej grupy Beribazu (obecnie nie należy już do tej grupy) uspołeczniała młodych, ogarniętych marazmem ludzi. Poprzez trenowanie sztuki walki-tańca animatorce udało się wzbudzić w adeptach poczucie własnej wartości oraz wartości własnego dziedzictwa kulturowego. Elementy walki i akrobatyki stanowiły wyzwanie, dały możliwość wykazania się, osiągnięcia czegoś, co wzbudza podziw innych. Przykładowe wypowiedzi uczestników: „ Mogliśmy się pokazać. Wszyscy nas znali, byliśmy popularni, nawet w gazetach o nas pisali”; „Nie jestem teraz taki nieśmiały. Wiem jak się zachować, umiem porozmawiać, zapoznać się z kimś”; „Dobrze, że fundacja to zorganizowała, że stolica pomyślała o takiej młodzieży, która nie ma nic”. Chociaż grupa po warsztatach rozpadła się, to poszczególne jednostki przełamały impas. Ktoś został instruktorem capoeiry, ktoś tańca towarzyskiego. Kilka osób wyjechało uczyć się do większych miast.
Działania tego typu przede wszystkim wydają się oddziaływać na świadomość społeczną. Poprzez konsekwentne zwracanie społecznej uwagi, uświadamianie mas, że istnieją grupy spychane na obrzeża, dokonuje się zwiększanie społecznej tolerancji. Nawet małe akcje przeprowadzane wciąż w różnych kontekstach nie mogą pozostać bez oddźwięku. Stają się częścią popkultury. Chociaż grupy warsztatowe rozpadają się, to poszczególne jednostki mają za sobą doświadczenie chwilowego wyrwania z „getta”. Może ono być motorem dalszych działań, stwarza szanse. To doświadczenie pozytywne – od dzieci z warszawskiej Pragi, czy młodzieży z Piotrowa ktoś czegoś chce, oczekuje. I nie jest to policja, kurator lub komornik.
Bibliografia:
1.) Alain de Bottom, Status Anxiety, Vintage, 2008.
2.) Henry Jenkins, Kultura konwergencji. Zderzenie starych i nowych mediów, Warszawa 2007.
3.) Katarzyna Kolbowska Capoeira w Polsce [w] Kultura Współczesna, nr.3(41), 2004, s.194
4.) Slavoj Żiżek, Przekleństwo fantazji, Wrocław, 2001r
[1]Maya Deren, Taniec Nieba i Ziemi.Bogowie haitańskiego wudu. Kraków, 2000.
[2]Paweł Dybel Urwane ścieżki , Kraków, 2000, s. 227.
[3]Maryla Hopfinger, Doświadczenia audiowizualne – o mediach w kulturze współczesnej, Warszawa 2003, s. 50.
[4]http://www.tvp.com.pl/pegaz/Strony/_145/145_2sztuka.html
[5]http://www.tvp.com.pl/pegaz/Strony/_145/145_2sztuka.html
[6]http://www.obieg.pl/event/gbam_cknz.php
[7]Slavoj Żiżek, Przekleństwo fantazji, Wrocław, 2001, s.224-225.