„Kogo nie znam” Macieja Malickiego zaczynałam czytać, mając dwa oczekiwania: pierwsze – że to będzie typowy, poczciwy Malicki, taki jak w „takie tam” i „Wszystko jest”; drugie – że to będzie nietypowy, przewrotny kryminał, jak inne pozycje z Polskiej Kolekcji Kryminalnej wydawnictwa Emg. Książka w zaskakujący sposób przekroczyła te oczekiwania.
Bohater i narrator _Kogo nie znam_ – Maciej Malicki, znany kolekcjoner napisów – postanawia rozwikłać, oprócz kilku innych, zagadkę intrygującego napisu „UZIEMNIĆ DIAMENT”. Kiedy okazuje się, że z napisem wiąże się pięć tajemniczych morderstw, bohater angażuje się w sprawę i podejmuje współpracę ze służbami specjalnymi. Współpraca polega na zapisywaniu wszystkiego, co dzieje się wokół, na szerokim otwarciu oczu i uszu, czyli na tym, co Malickiemu wychodzi najlepiej. Niewątpliwie dużo gorzej idzie mu bycie detektywem – w jego notatkach jest bez liku szczegółów niełączących się ze sprawą, a przeczytanie życiorysów, które zawierają ważne informacje, wciąż odkłada na później. W końcu zniechęcony całkiem rezygnuje z ułatwiania pracy służbom i oddaje się zapisywaniu spotkań ze znajomymi, imprez, rozmów, wyjazdów, mnóstwa nieistotnych dla rozwiązania zagadki wydarzeń. Czy aby jednak na pewno nieistotnych?
Narracja _Kogo nie znam_ jest pierwszoosobowa, co jest o tyle zaskakujące, że swoje dziennikowe opowieści Malicki snuje zazwyczaj w trzeciej osobie.
Jedność autora, narratora i bohatera podkreśla autobiograficzny charakter powieści, podobnie jak prawdziwe postaci, miejsca, wydarzenia. Autentyzm zostaje tu jednak zderzony z wątkiem kryminalnym, z konieczności fikcyjnym, co ma podwójne konsekwencje: po pierwsze prowokuje grę z gatunkiem powieści kryminalnej, po drugie tworzy dystans do charakterystycznego stylu autora. To nie jest po prostu dziennik, bezinteresowne zapisywanie drobiazgów – naddatek w postaci zagadki do rozwiązania i czuwających nad wszystkim służb specjalnych sprawia, że „zapisywanie dni” zaczyna funkcjonować inaczej niż w poprzednich książkach: mnożenie szczegółów, które wcześniej było czymś naturalnym, zaostrza czujność czytelnika nastawionego na rozwój intrygi, a zarazem zwodzi go i trzyma w niepewności.
Zaskakujące zakończenie powieści przenosi opisaną historię na jeszcze inny poziom: fantastyczny? symboliczny? metafizyczny? Nie sposób nie odwołać się do odautorskiego komentarza z _Ostatniej_ książki Malickiego: _„Kogo nie znam” nie było powieścią kryminalną. Nic a nic. (...) To była książka o nieuchronności kary. Kary nie za zbrodnie w rozumieniu kryminalistyki (...) kary za życie._ Okazuje się, że nicią łączącą wszystkie ofiary nie jest tajemniczy napis, Mikołów czy wspólni znajomi, ale _grzech porzucenia. Grzech zaniechania. Grzech zapomnienia. Straszny grzech oddalenia._ Wszyscy „zabici” przez napis kogoś opuścili, a więc skrzywdzili, dlatego umarli, a ich śmierci nie da się wyjaśnić w toku śledztwa nie wiadomo jak specjalnych służb. W ten sposób Malicki wpisuje w swoją powieść egzystencjalny problem odpowiedzialności za innych i za własne życie, przypominając starą zasadę, że nie ma winy bez kary. Jest ktoś (coś), sugeruje Malicki, kto czuwa nad tym porządkiem. Ktoś, „kogo nie znam”.
_Kogo nie znam_
Maciej Malicki
Wydawnictwo EMG
Kraków, 2007
« powrót