We wspomnianym Miasteczku (pisane wielką literą wskazuje na uniwersalność), gdzieś w Galicji, mieszka Adam Poremba, nie byle kto, bo wyjątkowy stolarz – artysta, produkujący meble dla wiedeńskich baronów i innych osobistości. Jego nazwisko ironicznie współgra z wykonywanym fachem (Poremba od „rąbać”), a w kontekście przyszłych wydarzeń może odsyłać do szaleństwa (Poremba jako „porąbany”), a nawet kojarzyć się z doznaniami seksualnymi.
Co ciekawe, to właśnie erotyka i związki z kobietami determinują życie głównego bohatera i dzielą je na etapy. Pierwszy z nich jest spod znaku Katarzyny, świeżo poślubionej „samozwańczej Amazonki”, niezwykle rozbudzonej seksualnie. Niestety, szczęście małżeńskie nie trwa długo, bo „nasz jedyny znajomy”, jak go określa autor nawiązując ciche porozumienie z czytelnikiem, musi przywdziać mundur austriacki i iść w bój.
Bohater wróci do Miasteczka, ale żony już nie będzie, firmy już nie będzie, domu też już nie będzie. _Od czego zaczynać, kiedy wszystko co ważne przestało istnieć?_ – zapyta. Bez pieniędzy, perspektyw, tylko z uralskim workiem, z którego śmierdzi zgnilizną, spróbuje zacząć od nowa. Pomogą mu w tym trzy „pestki” złota znalezione gdzieś po drodze z obozu jenieckiego. Od tego momentu zacznie się etap „doli” Adama, a trzecią, dość niefortunną wybranką – samozwańczą, zostanie „Spełznięta Zocha”.
Opowieść to niespójna, z licznymi lukami i poszatkowaną chronologią. Są w niej i retrospekcje, i zwroty w stronę przyszłość, a nawet wtrącenia odautorskie, obnażające fikcję literacką: _Autor nie rozwinie tutaj kuszącego tematu, napomknie gorzko, że wiekopostną tradycję zbanalizowano, dziś, w roku 2008, do fikuśnych jarmarcznie pstrych widokówek i czubatego talerza_. Pankowski bawi się (z) odbiorcą, zmieniając nieustannie perspektywę opowiadania. Kiedy mówi o losach Poremby, stosuje głównie narrację trzecio-osobową, co ostatecznie jednak wcale nie przeszkadza mu, z resztą bardzo sprawnie, przejść do narratora w pierwszej osobie lub zbiorowego. Eksperymenty formalne są na tyle wtopione w żywioł akcji, że czasami stają się wręcz niewidoczne. Tym, który je oświetla, wyciąga na powierzchnię zdarzeń, jest nie kto inny, tylko Pankowski. A robi to często w sposób brutalny przez wspomniane już wprowadzenie postaci autora, jak i drugiej strony komunikatu – Czytelnika (pisany wielką literą sugeruje szacunek, a może ironię? W końcu tym, kto panuje nad wszystkim jest pisarz). To włączenie postaci z porządku lektury: autora i Czytelnika w świat przedstawiony, doprowadza do złamania bariery: fikcja – realność, tworzy złudzenie chaosu. By je spotęgować i na chwilę zawiesić właściwą historię, padają zdania typu: _Czytelnik się uśmiechnie. Cóż, wolno mu się uśmiechać... Jedźmy dalej ; Czytelnik sam potrafi donucić, komu ta gwiazda ma świecić..._
Mechanizmy rozbijania iluzji, zacierania granic między postaciami mówiącymi bliskie są Bachtinowskiej koncepcji nasycania się „cudzymi” słowami, ale nie to jest tu najistotniejsze. Poziom transgresji poza wewnętrzną strukturą obejmuje także przynależność gatunkową _Niewoli i doli Adama Poremby_. Ani to opowiadanie – 100 stron to jednak trochę za dużo na opowiadanie, poza tym pojawia się więcej wątków niż jeden, co z drugiej strony wcale nie przeważa za nazwaniem tej książki powieścią. Pod kątem fabuły można by nawet skłonić się w stronę melodramatu, ale co to za melodramat, w którym początek odpowiada schematowi gatunku (zakochanej parze Adamowi i Katarzynie na drodze do szczęścia staje przeszkoda, w tym przypadku wojna), a reszta go dekonstruuje? Co to w takim razie jest? Sam Pankowski w dedykacji do poety Janusza znad Sanu (prawdopodobnie chodzi o Szubera) określa swoje dzieło jako prozę-nie-prozę. Przy takiej ambiwalentnej definicji najbezpieczniej pozostać, zważywszy na jej wykraczający poza normy gatunkowe charakter.
Proza Pankowskiego to złożona gra na mitach, historiach z pogranicza jawy i snu, epatująca rubasznością i groteską, której reguły narzuca sam autor. O ile jednak zabawa w łamanie kodu i deszyfrację opowieści może się wydać pasjonująca, o tyle styl pisarza z Sanoka, bez uprzedzenia o jego specyfice, może uczynić lekturę męczącą, z oczekiwaniem szybkiego końca.
_Niewola i dola Adama Poremby_
Marian Pankowski
Korporacja Ha!art, 2009
"Fragment _Niewoli i doli Adama Poremby_":http://splot.art.pl/e-splot/470/marian-pankowski-niewola-i-dola-adama-poremby
« powrót