Kilka ładnych lat trzeba było poczekać na nowy solowy album Chrisa Eckmana, niegdyś lidera amerykańskiej legendarnej dla wielu formacji The Walkabouts. Ostatnimi czasy zaangażowany był on głównie w działalność eksperymentalnej supergrupy Dirtmusic oraz nieco bardziej wyciszonego projektu Distance Light & Sky. Teraz muzyk powrócił ze swoją piątą już płytą, na której z powodzeniem kontynuuje obraną wiele lat temu ścieżkę akustycznego, nastrojowego songwritingu.
W otwierającym płytę utworze Chris śpiewa „The snow came early, And stayed long, Deep into the spring”. Myślę, że ta fraza dość dobrze oddaje nastrój panujący na całym krążku Z jednej strony jest on bardzo spokojny i melancholijny, z drugiej niezwykle emocjonujący. Nie brakuje tu też pewnej dawki mroku oraz nie do końca określonego niepokoju.
W warstwie muzycznej Chris nie odkrywa tu Ameryki, ale też nikt chyba od niego tego nie oczekuje. W dalszym ciągu stawia na proste akustyczne kompozycje, do których śpiewa swoim charakterystycznym niskim nieco chropowatym głosem. Dopełnia je równie prosta w swej formie sekcja rytmiczna oraz dodające smaku partie skrzypiec (gościnny udział Catherine Graindorge), brzmienie pedal steele czy organów Wurlitzer. To naprawdę sztuka nagrać w dzisiejszych czasach album, który jest całkowicie wolny od produkcyjnych sztuczek czy innych zbędnych fajerwerków, a jednocześnie niczego mu nie brakuje. Broni się szczerością oraz wspomnianą już prostotą. Dzięki temu słuchając płyty można skupić się na pięknych melodiach oraz płynących z tej muzyki emocjach, którymi jest przesycona. Chyba właśnie w tym tkwi największa siła twórczości Eckmana. „Where The Spirit Rests” po raz kolejny tego dowodzi.
Chris Eckman – Where The Spirit Rests
Glitterhouse Records 2021