***
Miranda July ma burzę loków i stalowo-błękitne oczy. Jej wygląd zapada w pamięć nie tylko dlatego, że stanowi kolejną wyobrażoną wersję na temat jakiegoś „ekscentrycznego bohatera”, ale przede wszystkim z powodu nadobecności artystki w jej twórczości. W swoich filmach odgrywa główne role, w powieściach i opowiadaniach ujawnia się (choć to tylko wrażenie) jako podmiot. Jej twórczość przypomina rodzaj dziennika, zapisu doświadczeń. To bardzo podobne wrażenie do tego, które pojawia się przy obcowaniu z twórczością Leny Dunham.
Dlatego, nieważne czym aktualnie zajmuje się Miranda July – film, powieść, performance aplikacja na telefon – stanowi to część jej dziwacznego uniwersum. Świat ten sklejony jest ze smutku, absurdu, lekkiej ironii, fantazji i wyobrażeń. A przede wszystkim z samotności i wstydu, który pokracznie przełamywany jest pytaniem pełnym niepewności – jak wtedy kiedy bohater „Are you the favourite person of anybody?” pyta przechodniów o to, czy dla kogoś są najulubieńsi, jak wtedy, kiedy poprzez aplikację „Somebodyapp” możemy wyjawić komuś największy sekret przez pośrednika. Miranda July wytrąca z równowagi, wrażenia normatywności i przypomina o wszystkich fantazjach, które schowaliśmy w przeszłości. Przypomina o „smutkach nowych i zapomnianych, które umarły grzecznie lata temu, ale nie były naprawdę martwe, lecz ożywały, gdy tylko skropiła je odrobina wody”.
Wszystko to można znaleźć w wydanych przez wydawnictwo Pauza zbiorze opowiadań „Pasujesz tu najlepiej”. Na książkę składa się 16 utworów, które w 2007 roku zostały wyróżnione nagrodą Franka O’Connor.
July poprzez opowiadanie różnych, nierealnych czasami historii opowiada historię jednego człowieka, który żyje swoimi chimerami i rozczarowaniami. Ratuje go nadzieja, która objawia się w marzeniu, snuciu wyobrażeń, bajdurzeniu niestworzonego, wymyślaniu rzeczywistości od nowa. Można na przykład zatrzymać się w pół kroku idąc do wanny, wytrzymać długo w bezruchu, tylko dlatego, że nie ma przy nas tej jednej osoby, którą tak bardzo kochamy. A skoro jej nie ma to czas się zatrzymał, świat przestał istnieć. W świecie, którego nie ma, nie można stawiać kroków, trzeba stać w miejscu. Artystka nadziei i ukojenia poszukuje również w bliskości, która okazuje się chyba największym wyzwaniem. Nauka intymności nie została uwzględniona w żadnych kursach na studiach, a przecież wystarczy jedynie opowiedzieć sobie o smutkach, wymienić się historiami, „zmoczyć powietrze wokół twarzy”. July podpowiada – bliskość, zrozumienie, akceptacja – to jest właśnie romantyzm.
Jedynym minusem, którego można się dopatrywać w „Pasujesz tu najlepiej” to duża jednolitość narracji w obrębie całej książki. Nieważne czy historię opowiada 70-letni mężczyzna, czy 22-letnia dziewczyna, wydaje się, że to tak naprawdę jedna i ta sama osoba – może właśnie sama autorka? Bez względu na ryzyko jednostajności lektury, uważam, że July bierze na warsztat nie tylko jednostkowe opowieści, a pewne spektrum odczuć, które przydarza się wszystkim, bez względu na płeć, wiek, kolor skóry. Pobrzmiewa w tym odwieczne i dobrze nam znane zdanie – nie martw się, nie jesteś w tym sam.
Mimo oryginalności opowiadań Mirandy July, artystka opowiada o tym, co dobrze znamy – miłości, odrzuceniu, samotności, pytaniach, które nigdy nie zostają zadane, odpowiedziach, które nigdy nie przechodzą przez gardło. O empatii, która w końcu pozwala na przedarcie się przez chmarę cynizmu, by dać komuś trochę zrozumienia. Może właśnie, by powiedzieć – pasujesz tutaj. Dać mu poczucie przynależności. Przypomnieć mu, że istnieje. Jest jednak coś szczególnego w tych znanych od wieku tematach – July uwalnia język uczuć, tak bardzo narażony na klęskę banału, od frazesów. Rezygnuje z formułek, które przez ich powtórzenia straciły na znaczeniu. Nie ma wygód poetyckich, skrótów myślowych, aforyzmów. „Nie próbuję być poetycka: widzę jak mocno bije mu serce, aż unosi mu kieszeń koszuli” albo „istnieją świetne powody, żeby opierać się językowi, a jednym z nich jest miłość”, to najlepsze na to dowody. Artystka pisze jak jest – przygląda się codzienności, wyciąga z niej detal i przedstawia z każdej strony. Poklepanie kogoś po ramieniu nie jest już tylko gestem. Staje się symbolem, przedmiotem analizy.
W końcu, Miranda July pobudza w czytelniku tęsknotę. Gdzie zostawiłeś te wszystkie dziwaczne i osobliwe uczucia? Czemu pozbyłeś się tego co pokraczne, tego co kaleczy język, chwieje kroki, mąci w głowie? Pasujesz tu najlepiej, bo możesz być kolejnym opowiadaniem albo – co bardziej prawdopodobne – już nim jesteś. July przypomina, że wszyscy tam byliśmy – życie to wieczne oscylowanie pomiędzy leżeniem na podłodze, a popijaniem kawy siedząc prosto, na krześle, przy stole. Mocno przyciskasz plecy o oparcie, ale może to nie potrwa długo. Może oparcie nie jest takie stabilne jak ci się wydaje i znowu znajdziesz się pod stołem. Ale to nic. Wszystkie pozycje masz już sprawdzone.
Miranda July
„Pasujesz tu najlepiej”
Przełożył Łukasz Buchalski
Wydawnictwo Pauza 2019